“Jeśli nie chcesz się z nią ożenić, daj mi tę możliwość!” – powiedział mój przyjaciel o mojej dziewczynie. Zacząłem mieć podejrzenia

Spread the love

Niedawno zacząłem spotykać się z dziewczyną, która ma dwoje dzieci. Jesteśmy razem trzy miesiące, ale były okresy, kiedy nie widzieliśmy się przez tygodnie. Tłumaczyła prozaicznie, że nie ma z kim zostawić dzieci. Spotykaliśmy się głównie wieczorami, po pracy, a wtedy dzieci wracały ze szkoły. Jeszcze byliśmy w fazie bukietów i cukierków, więc nie poruszaliśmy tematu nocowania u siebie.

Ostatnio Aleksandra zaczęła przychodzić na randki ze swoimi maluchami. Nie miałem nic przeciwko, i tak spotykaliśmy się w kawiarniach czy parkach, więc dzieciom też było ciekawie. Z nią rozumiałem, że przed ślubem nic z tego nie będzie, jest zbyt konserwatywna, ale mi się podobała. Nie podobało mi się tylko, że zabiera ze sobą dzieci. Z drugiej strony, rozumiem, że mogę z nimi mieszkać, ale teraz chciałem uwagi tylko dla siebie, a jej dzieci są na pierwszym miejscu.

Pewnego wieczoru zaprosiłem przyjaciela do domu. Rozmawialiśmy na różne tematy, często o dziewczynach i naszych miłosnych przygodach/preferencjach. W przeciwieństwie do mnie, on jest żonaty, a ja rozwiedziony. To nie wpływało na naszą przyjaźń. Więc opowiedziałem mu wszystko w jednym tchu, a on zapytał:

– Nie rozumiem, chcesz z nią być, czy nie? Jeśli jej dzieci tak cię denerwują, to oddaj ją mnie!

Zaskoczył mnie. Czy to żart? Aleksandrę widział tylko na zdjęciach, sam jest żonaty, a tu tak po prostu gotów ożenić się z moją dziewczyną. Dziwne, może się znają, mają romans, a ja o niczym nie wiem? W przeciwnym razie, skąd takie zainteresowanie i chęć do nieznajomej? I w ogóle, to nie takie dziwne pytanie ze strony przyjaciela.

Było mi przykro, ale postanowiłem oddać dziewczynę przyjacielowi. Obserwowałem, jak będą się rozwijać ich relacje. Zdziwiło mnie, że Aleksandra kategorycznie odmówiła spotkania z Wojtkiem. Próbowałem jej udowodnić, że Wojtek to świetny facet, a ja po prostu dbam o nią, “oddaję w dobre ręce”. Po tych słowach jej oczy zaczerwieniły, ale powstrzymała się, by nie płakać. Silna się okazała. Czyżby była we mnie zakochana cały ten czas?

Nie mam nic przeciwko związkom z nią, ale dzieci bardzo mnie irytują. Po co zabierać je na randki, poświęcać im uwagę, kiedy powinna to robić ze mną? Za dzieci też muszę płacić w kawiarni, chociaż nie są nachalne, zamawiają lody czy ciastko, skromnie. Czasami proszą o przejażdżkę na atrakcjach w parku. Jako dżentelmen płacę za wszystko, ale zostaje nieprzyjemny posmak. Szkoda mi wydawać na nich pieniądze.