– I to wszystko, tak po prostu? Michał, nie rozumiem, jak mogłeś mnie tak łatwo zamienić na nią? Przecież mówiłeś, że mnie kochasz – Diana patrzyła na swojego narzeczonego i nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. – Wybacz. Ona spodziewa się dziecka. Nie wypada, żeby dziecko wychowywało się bez ojca. A ty jesteś mądra, jeszcze znajdziesz swoje szczęście. Michał mówił spokojnie, ale było widać, że i jemu nie jest łatwo. Z Dianą byli razem już dwa lata, to on sam jej się oświadczył, data ślubu była już ustalona. I nagle, jak grom z jasnego nieba, Michał oznajmił, że ślub trzeba odwołać
– I to wszystko, tak po prostu? Michał, nie rozumiem, jak mogłeś mnie tak łatwo zamienić na nią? Przecież mówiłeś, że mnie kochasz – Diana patrzyła na swojego narzeczonego i nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
– Wybacz. Ona spodziewa się dziecka. Nie wypada, żeby dziecko wychowywało się bez ojca. A ty jesteś mądra, jeszcze znajdziesz swoje szczęście.
Michał mówił spokojnie, ale widać było, że i jemu nie jest łatwo. Z Dianą byli razem już dwa lata, to on sam jej się oświadczył, data ślubu była już ustalona.
I nagle, jak grom z jasnego nieba, Michał oznajmił, że ślubu nie będzie, bo inna kobieta nosi jego dziecko.
Tylko Bóg wiedział, co wtedy przeżywała biedna dziewczyna. Właśnie skończyła uniwersytet, studiowała filozofię i marzyła o ślubie z Michałem, o tym, jak w białej sukni i welonie pójdzie z nim do ołtarza, o tym, że będą mieli gromadkę dzieci. Diana chciała mieć co najmniej troje, bo sama pochodziła z wielodzietnej rodziny i wierzyła, że dzieci to największe szczęście.
Ale temu wszystkiemu nie było dane się spełnić. Gdy narzeczony tak łatwo z niej zrezygnował, Diana wyjechała z rodzinnej wioski i nikt nie wiedział dokąd. Jedni mówili, że mieszka w innym województwie i znalazła tam pracę, inni szeptali, że wyjechała za granicę.
Tymczasem Michał się ożenił i próbował być szczęśliwy. Rodzice jego żony byli zamożni – wyprawili młodym wystawne wesele, zapewnili im mieszkanie – piękne trzypokojowe, a na dodatek kupili zięciowi samochód.
Ale jak wiadomo, szczęścia nie da się kupić za pieniądze. Nie udało się to także Michałowi. Jego żona urodziła córeczkę, która miała poważne problemy zdrowotne. Wszyscy mieli nadzieję, że z czasem miną, ale dziecko rosło, a stan się pogarszał.
Rodzice, teściowie – robili, co mogli. Zabierali małą za granicę, pokazywali najlepszym lekarzom, ale wszystko na próżno.
Michał, przytłoczony ciężarem problemów, jakby postarzał się o dziesięć lat. W wieku niespełna trzydziestu lat miał już niemal siwe włosy.
Z żoną też nie układało mu się najlepiej. Od początku była wymagająca, próbowała go zmieniać na swoją modłę, ale Michał nie należał do tych, którymi łatwo można manipulować. Między nimi ciągle dochodziło do spięć.
A kiedy zaczęły się problemy ze zdrowiem córki, Michał zaczął nawet myśleć o rozwodzie, ale wiedział, że nie może tak po prostu zostawić rodziny. Czuł się odpowiedzialny.
Zagoniony przez życie w ślepy zaułek, Michał zaczął szukać pocieszenia w wierze. Co niedzielę chodził do kościoła, dużo się modlił i miał nadzieję, że Bóg go wysłucha.
Pewnego dnia ktoś poradził mu, żeby udał się do klasztoru w sąsiednim województwie, gdzie mieszkała zakonnica Anna, która modlitwą pomagała ludziom w ich troskach.
Michał nie wahał się ani chwili. Wziął adres klasztoru i pojechał.
O Annie w tamtej okolicy słyszeli wszyscy, więc bez problemu ją odnalazł. Musiał długo czekać, żeby się z nią spotkać, ale wierzył, że warto – to była jego ostatnia nadzieja na uratowanie córki.
W końcu, po kilku godzinach, Michał został wpuszczony do celi zakonnicy. Jej twarzy nie widział, ale po głosie poznał, że to młoda kobieta.
Opowiedział jej o swoim problemie i poprosił o pomoc. Przyznał się, że ma wiele grzechów na sumieniu, ale jego córeczka niczemu nie zawiniła.
– Powinien pan pójść do spowiedzi. Pan Bóg przyjmie pana skruchę. A ja będę się modlić, żeby pańska córka wyzdrowiała – obiecała zakonnica i poprosiła Michała, by jak najszybciej opuścił celę.
Kiedy drzwi za nim się zamknęły, zakonnica Anna oznajmiła, że na dziś kończy przyjmowanie wiernych – potrzebowała odpoczynku.
To była Diana. Po zdradzie ukochanego wstąpiła do klasztoru i otrzymała dar uzdrawiania ludzi modlitwą.
Nie mogła wiedzieć, że przyjdzie jej pomóc człowiekowi, który tak bardzo ją zranił. Ale ona już wszystko przebaczyła. Nie była już Dianą – zdradzoną dziewczyną. Teraz była siostrą Anną, której powołaniem było niesienie pomocy innym.
