Mój syn dobrze zarabia, nawet mi pomaga finansowo, ponieważ od ponad pięciu lat jestem na emeryturze. A jego żona, zamiast zajmować się domem, dbać o męża i tworzyć w nim ciepło domowego ogniska, też chodzi do pracy. Nie raz odwiedzałam ich, żeby zobaczyć, jak żyje się mojemu synowi u boku jego wybranki. Ale to, co widziałam za każdym razem, wprawiało mnie w osłupienie.
Jestem chyba człowiekiem starej daty, dlatego uważam, że to kobieta powinna zajmować się domem, a mężczyzna powinien zarabiać pieniądze i utrzymywać rodzinę. U mnie z mężem zawsze tak było. Nigdy bym nie pozwoliła, żeby mój mąż stał przy kuchence i sam gotował sobie jedzenie. Tak samo wychowywałam swojego syna. Ale on się ożenił, a jego żona zmieniła nasze rodzinne zasady. Tadeusz to nasz jedyny syn – przystojny i mądry. Ale żonę sobie wybrał zupełnie nieodpowiednią.
Uważam, że mój synek miał ogromnego pecha, jeśli chodzi o swoją drugą połówkę. Zamiast być dobrą gospodynią, całe dnie spędza w pracy. Rozumiem, gdyby brakowało im pieniędzy, ale syn zarabia dobrze, a synowa dostaje marne grosze i często zostaje po godzinach, tłumacząc się dużym obciążeniem. A mój biedny chłopiec musi sobie sam przygotowywać kolację. Po co mu w ogóle taka żona?
Nie polubiłam mojej synowej od samego początku, od dnia, kiedy mój synek nas sobie przedstawił. Już wtedy, przy pierwszym spotkaniu, nie potrafiła oderwać się od telefonu i cały czas rozmawiała o pracy. Dla mnie to brak szacunku. Zawsze uważałam, że mój syn mógłby znaleźć sobie lepszą partię. A potem i tak się z nią ożenił i zamieszkali w jej mieszkaniu.
Nie raz ich odwiedzałam, żeby zobaczyć, jak mu się żyje w nowym związku. I za każdym razem nie mogłam wyjść z szoku. Po całym mieszkaniu walały się brudne ubrania, w zlewie piętrzyły się niepozmywane naczynia. Kiedy zajrzałam do lodówki, omal nie zemdlałam – oprócz parówek, jajek i jakiejś wędliny nic tam nie było. Mój syn wyraźnie schudł w ciągu ostatnich sześciu miesięcy małżeństwa.
Kiedy mieszkał ze mną, zawsze dostawał pełnowartościowe posiłki. Ma bardzo odpowiedzialną pracę z dokumentami, która wymaga zdrowej diety i odpowiedniego odpoczynku. A teraz nic z tego nie ma.
Tadeusz bardzo się męczy w pracy, a kiedy wraca do domu, zamiast ciepłej kolacji zastaje pustą kuchnię. Jego żona często zostaje dłużej w biurze. Tłumaczy się tym, że inaczej straci pracę. Może bym to zrozumiała, gdyby zarabiała dobrze. Ale z jej pensji starcza jej ledwo na kosmetyki.
Mój syn zarabia wystarczająco dużo, by utrzymać rodzinę. Nawet mi pomaga finansowo, bo jestem na emeryturze. A jego wybranka, zamiast dbać o dom, zajmuje się nie wiadomo czym. I jeszcze nie mówię o dzieciach, których nie mają.
Mam już ponad 60 lat i chciałabym doczekać się wnuków, ale przy wiecznej zajętości mojej synowej mogę ich w ogóle nie zobaczyć. Podziwiam cierpliwość mojego chłopca. Nigdy mi się nie skarżył na swoją żonę, choć na pewno mu nie jest łatwo.
Po ciężkim dniu pracy wraca do domu i zamiast odpocząć, musi jeszcze gotować sobie i żonie kolację. A przecież to nie jego obowiązki, tylko obowiązki jego żony. Dlaczego pozwala jej tak siebie traktować? Wychowaliśmy go zupełnie inaczej, a synowa go zmieniła.
Kiedy wracam od nich, muszę dojść do siebie po tym, co zobaczyłam. Moje matczyne serce nie może się z tym pogodzić, że moja ukochana dziecina jest wykorzystywana. Po co mu w ogóle taka żona, która nic nie robi dla swojej rodziny? To on zajmuje się wszystkimi obowiązkami domowymi, a synowa tylko przychodzi tam przenocować. Mam wrażenie, że w jej planach dzieci w ogóle nie ma.
Pewnego razu nie wytrzymałam i zapytałam syna, po co mu taka żona.
– Bo ją kocham – odpowiedział.
Teraz już nic nie rozumiem, bo nie widzę żadnego powodu, dla którego można by kochać moją synową. Ale mój syn uważa inaczej.
