“Osobie ważne jest czuć się potrzebnym”: historia, która nikogo nie pozostawi obojętnym
Jedna kobieta w średnim wieku przyjęła do siebie swoją staruszkowatą babcię, która straciła wzrok w wyniku starości. Miała dziewięćdziesiąt lat: sucha babcia z zapracowanymi dłońmi. Tymi dłońmi przez całe życie kopała ogród, doiła krowę, karmiła owce i kury, prala, zmywała, gotowała… Rączki, jak ptasie łapki, wyschły. A tymi łapkami babcia szorowała chustkę; siedziała na kanapie i szorowała chustkę. I z niewidzących oczu ciekły oszczędne starcze łzy. Przewieźli ją w najlepsze warunki: ciepła toaleta, sofa, stolik z talerzem.
Dom został sprzedany na wsi, a także zwierzęta. Jak niewidoma staruszka ma żyć sama? Oto wnuczka wzięła ją do siebie.
Babcia pracowała przez całe życie. Teraz może odpocząć na kanapie! Ale staruszka pracowita nie mogła usiedzieć bezczynnie; cierpiała na brak pracy. I oto co się stało: babcia myła naczynia dotykiem. Kobieta wracała z pracy i zmywała talerze. Sami rozumiecie, co myje ślepa osoba w wieku dziewięćdziesięciu lat. Ale musiała to robić potajemnie przed babcią. Myślała, że dobrze myje naczynia, pomaga. I prosiła, żeby zostawić jej pracę na dzień: naczynia do umycia… Jakby powiedziała, ty nie myj, ja sama umyję!
Naczynia pozostawały brudne. A na podłodze były kałuże i plamy na ścianach. I kobiecie, która zmęczyła się po pracy, trzeba było wszystko wytrzeć i posprzątać. Praca podwójna była. Ale robiła wszystko cicho. Zmywała naczynia i myła podłogę. Każdego dnia. A właściwie co noc, kiedy babcia zasypiała i nie słyszała, jak leci woda i dzwonią talerze.
A wnuczka mówiła babci, że naczynia są świetnie umyte, dziękuję, pomogłaś mi tak! I babcia uśmiechała się, kiwała głową… Bycie potrzebnym i nie jeść chleba na darmo było dla niej tak ważne. Była potrzebna wnuczce, nadawała się do czegoś jeszcze! I babcia brała gąbkę i na oślep wycierała kurz lub sprzątała rzeczy. I pytała, czy nie ma już więcej naczyń do umycia — sama umyję!
To mała cierpliwość. Niewielka ofiara, niewielkie zasługi, prawda? Sześć lat babcia spędziła u wnuczki i do ostatniego dnia myła naczynia. Nie położyła się; nie przeszła dnia. Bo mogła pracować i czuć się potrzebną. Inaczej nie potrafiła żyć. A wnuczka kochała swoją babcię. Kochała z całego serca. Czasami miłość polega na tym — nie w zmywaniu naczyń, a w ich myciu. W cierpliwości. To mała ofiara, nawet maleńka; niewielki wysiłek. Ale to miłość.
