Dobrze, ale płaćcie mi jak za nianię. Nie będę przesadnie zawyżać ceny, ale proszę, nie oszczędzajcie na mnie. Cenię swoją siłę, czas, a opieka nad małymi dziećmi w moim wieku nie jest już taka łatwa – powiedziała teściowa, kiedy z mężem poprosiliśmy ją, żeby zajęła się naszym synem, abym mogła wrócić do pracy. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. Myślałam, że teściowa sobie z nas żartuje, ale niestety – myliłam się

Chcesz, żeby mama została z małym? To świetnie, kiedy jest babcia – powiedziałam.

– A jeszcze lepiej, kiedy są pieniądze, żeby jej za to zapłacić – odpowiedziała moja przyjaciółka.

Jej słowa naprawdę mnie zaskoczyły, chociaż przyznaję, że miałam podobną reakcję, kiedy moja teściowa zaproponowała pomoc.

Wiele kobiet próbuje pogodzić pracę z rodziną, i ja nie byłam wyjątkiem. Kiedy urodził się nasz syn, zrozumiałam, że muszę wrócić do pracy, żeby nie musieć sobie niczego odmawiać.

Ale pojawiło się pytanie – kto będzie się opiekować maluchem?

Oczywiście, najpierw pomyślałam o babci. Jedyną osobą, która mogła nam pomóc, była mama mojego męża, teściowa. Poprosiłam Aleksandra, żeby pierwszy z nią o tym porozmawiał.

– Mamo, wiesz, Maria ma dobrą pracę i musi szybko wrócić. Ja też spędzam dużo czasu w pracy, a mały wymaga uwagi – powiedział Aleksander, uśmiechając się, jak zawsze, gdy mówił o synu.

– Tak, małe dzieci potrzebują opieki – powiedziała teściowa. – Pamiętam, jaki ty byłeś ruchliwy i tylko dzięki mojej cierpliwości udało nam się to przetrwać.

– Zdecydowaliśmy, że nie będziemy zatrudniać niani. Przecież lepiej, kiedy dzieckiem zajmuje się ktoś z rodziny. Mamo, może mogłabyś zostać z Michałem? – zapytał Aleksander.

Zamyśliła się, a potem powiedziała:

– Dobrze, zgadzam się, ale…

Zamarliśmy, czekając na jej dalsze słowa.

– Potrzebuję zapasowy klucz do mieszkania, żebym mogła przychodzić, kiedy chcę – dodała.

– Oczywiście, damy ci klucz – powiedziałam. – Produkty, rzeczy – wszystko będzie na miejscu. Nie martw się.

– I będziecie mi płacić jak za nianię – oznajmiła teściowa.

To mnie bardzo zaskoczyło. Najpierw spojrzałam na Aleksandra, a on odpowiedział mi tym samym zdziwionym spojrzeniem.

Nie mogłam uwierzyć, że babcia uważa, że jej czas powinien być opłacony.

Gdyby po prostu poprosiła nas o jakąś pomoc w zamian, zrozumiałabym, chociaż nie potrzebowała pieniędzy. Ale żądanie zapłaty było dla mnie szokiem.

– Nie będę przesadzać z ceną, ale bądźcie rozsądni. Cenię swój czas, siłę i umiejętności w opiece nad dziećmi – kontynuowała teściowa, zwracając się do Aleksandra. – W końcu dałam sobie radę z tobą, kiedy byłeś mały.

Owszem, wychowała swoje dzieci, ale kto dawał sobie radę z nią – to już inna sprawa.

Mój mąż milczał, więc wiedziałam, że decyzja będzie należeć do mnie.

Westchnęłam. Skoro i tak musimy płacić, lepiej zapłacić komuś z rodziny – to będzie nie tylko wygodniejsze, ale i lepsze dla dziecka.

– Dobrze – powiedziałam. – Zrobimy tak, jak chcesz.

Umówiliśmy się, że będzie przychodzić w określone dni, żeby opiekować się naszym synem, trochę gotować i pomagać w domu.

Pierwsze dni często do niej dzwoniłam. Po jakimś czasie przestała odbierać telefon. Zaczęłam się martwić, ale Aleksander wyjaśnił:

– Za często dzwonisz. Mama uważa, że jej nie ufasz.

– Po prostu chcę wiedzieć, czy wszystko jest w porządku. Może potrzebuje pomocy?

Aleksander przekazał jej moje słowa i od tego momentu zaczęła odbierać po każdym moim telefonie.

Ale za każdym razem o coś prosiła: brakowało jej jedzenia, ubrania nie pasowały, coś w domu było „nie tak”. Nie chciała, żebyśmy jej coś przywozili, zamiast tego prosiła, żeby przelać jej pieniądze.

– Po co macie się martwić? Sama wszystko kupię, będzie wam łatwiej – mówiła.

To oszczędzało nam czas, ale zauważyłam, że kupowała rzeczy zupełnie inne, niż się umawialiśmy.

Pewnego dnia powiedziałam mężowi, że coś mi się nie podoba.

– Podejrzewasz mamę? – zapytał. – Przecież wiesz, jakie są teraz ceny, a Michał nie jest taki grzeczny, jak się wydaje.

– Ale te rzeczy na pewno nie kosztują tyle, ile ona od nas chce.

Zaczęliśmy się kłócić. Mąż milczał, a to było jeszcze gorsze niż jakakolwiek sprzeczka. Przez to tylko bardziej się denerwowałam.

Z czasem zaczęłam rozumieć, że to nie ja powinnam się martwić. Dlaczego wszystko zależy od mojej cierpliwości, a nie od obowiązków osoby, która ma pomagać?

Ale mieliśmy jeszcze jeden problem – działania teściowej zaczęły zakłócać nasze plany.

Pewnego dnia po prostu nie przyszła, chociaż byliśmy umówieni. Martwiłam się, dzwoniłam do niej, ale nie odbierała.

Mąż powiedział spokojnie:

– Mama sama decyduje, kiedy przychodzi. Nie możesz tego zmienić.

Denerwowałam się, ale kiedy w końcu zadzwoniła, nawet nie przeprosiła. Po prostu oznajmiła, że planuje wziąć miesięczny urlop i poprosiła o dodatkowe pieniądze.

Odmówiłam, a wtedy zaczęła oskarżać mnie o niewdzięczność.

– Nie doceniasz wszystkiego, co zrobiłam dla waszej rodziny! – krzyczała.

W końcu powiedziałam:

– Nie potrzebujemy już twojej pomocy. Znajdziemy inną nianię, która będzie pracować profesjonalnie.

Teściowa rzuciła na stół nasze klucze i wyszła, pełna gniewu i urazy.

Mąż mnie nie wsparł. Wręcz przeciwnie, uważa, że źle postąpiłam i jestem niewdzięczna za jej wysiłek. Twierdzi, że zepsułam wszystko, w tym relacje rodzinne. Aleksander prosi, żebym przeprosiła jego mamę, bo to ja jestem tą, która się myli.

Ale czy naprawdę zrobiłam coś złego? Czy powinnam czuć się winna? Czy wy też uważacie, że teściowa miała rację i nie powinnam była tak postąpić?

Spread the love