Czy warto poświęcić własne dziecko dla miłości? Szokująca propozycja partnera sprawia, że Monika musi dokonać trudnego wyboru
Siedząc w kawiarni, do której wpadłam, uciekając przed nagłą, wiosenną ulewą, piłam gorącą herbatę i patrzyłam przez okno, jak deszcz zalewa ulice miasta. Myślami wracałam do minionego weekendu. Był naprawdę udany. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że na urodziny mojej przyjaciółki Anny przyjechały dorosłe dzieci jej męża z pierwszego małżeństwa.
Marek owdowiał, gdy jego bliźniaki miały po osiem lat. Dwa lata później wprowadził do domu Annę, która sama była po rozwodzie i miała córkę w wieku szkolnym. Anna obawiała się, że dzieci Marka nie zaakceptują jej i jej córki, a ich relacja okaże się trudna. Niestety, rzeczywistość przerosła jej oczekiwania – chłopcy dali jej jasno do zrozumienia, że nie są zachwyceni nową sytuacją. Zamiast ciepłego powitania, czekały ją liczne trudności: zepsute zabawki, znikające rzeczy, ciągłe próby przedstawienia jej w złym świetle w oczach Marka. Nawet on sam stawał się obiektem ich niegrzecznych zachowań.
Anna mogła się załamać, ale postanowiła, że cierpliwość i miłość okażą się kluczem do sukcesu. Mimo ciągłych wybryków chłopców, starała się być wobec nich życzliwa, organizowała im wspólne wyjścia i traktowała z szacunkiem. Trwało to długo, aż pewnego dnia wszystko zmienił niespodziewany wypadek na działce.
Podczas zbierania czereśni chłopcy wspięli się na wysokie drzewo i zaczęli się prześcigać, który z nich sięgnie wyżej. W pewnym momencie jedna z gałęzi pękła. Jeden z nich spadł, tracąc przytomność, a drugi doznał poważnego złamania nogi. Anna nie odstępowała ich na krok w szpitalu. To właśnie wtedy chłopcy po raz pierwszy powiedzieli jej „mamo” i obiecali, że już nigdy nie będą się do niej odnosić z dystansem.
Taką historię opowiedzieli, wręczając Annie i Markowi prezent – wycieczkę po Morzu Śródziemnym. Słuchałam z podziwem, a Anna nie powiedziała wcześniej ani słowa o trudnościach, przez które przeszła.
Deszcz nie przestawał padać, gdy nagle do kawiarni wpadła grupa młodych kobiet, śmiejąc się i strzepując z siebie krople wody. Było jasne, że to przyjaciółki, które postanowiły wspólnie spędzić czas. Zamówiły gorący rosół, potem kawę z koniakiem i desery. W pewnym momencie rozmowa przy ich stoliku przycichła, a jedna z dziewczyn, wyraźnie zamyślona, zaczęła opowiadać swoją historię.
– Monika, co się dzieje? Gdzie Piotr? Pokłóciliście się? – zapytała jedna z nich.
– Nie, nie pokłóciliśmy się. Przyszedł, rozmawialiśmy, ale… Nie wiem, co robić – odpowiedziała Monika, patrząc w zamyśleniu przez okno.
Opowiedziała przyjaciółkom, że kiedy zaczęli się spotykać, od razu powiedziała Piotrowi, że ma córkę z poprzedniego małżeństwa. Wydawało się, że nie miał nic przeciwko, jednak nigdy nie prosił o spotkanie z dziewczynką. Wczoraj zaproponował Monice wspólne zamieszkanie, ale postawił jeden warunek – miała przeprowadzić się sama.
Co wy byście zrobiły na jej miejscu? Czy warto poświęcić dziecko dla miłości?
