Mam już jednego wnuka i to mi wystarczy!

Takie słowa usłyszałam od teściowej zaraz po tym, jak oznajmiłam jej, że jestem w ciąży. Było mi niezmiernie przykro, bo to miała być radosna chwila, a ona w jednej sekundzie ją zburzyła. W ten sposób postawiła ostateczną kropkę w naszych i tak chłodnych relacjach.

Mój mąż, Michał, był wcześniej żonaty. Jego pierwsza żona, Anna, i on mają wspólne dziecko. Po rozwodzie zostawił jej cały dobytek, wziął tylko jedną walizkę i tymczasowo wrócił do mamy. Potem wynajął kawalerkę i próbował rozpocząć nowy etap życia. Niestety, teściowa wciąż powtarzała mu, że nie powinien był się rozstawać z Anną.

Co najciekawsze, jeszcze przed rozwodem traktowała byłą synową dość ozięble, a gdy tylko małżeństwo się rozpadło, nagle odnalazła w sobie pokłady ciepła i wsparcia dla tamtej rodziny. Mało tego, winiła Michała za to, że nie potrafił utrzymać małżeństwa.

Szczegółów rozstania mojego męża i Anny nie znam. Michał twierdzi, że przestali się rozumieć i doszli do wniosku, że lepiej dla nich obojga będzie zakończyć związek. Wspólne życie stało się fikcją i łączyło ich już tylko dziecko, więc zgodnie zdecydowali się na rozwód.

Poznaliśmy się z Michałem dwa lata po jego rozstaniu. Szybko zauważyłam, że teściowej wcale nie cieszy nowy związek syna. Myślę, że przede wszystkim złościło ją, że jej pierwszy wnuk nie dorasta w „pełnej rodzinie”. Winiła za to wszystkich dookoła, a mnie traktowała jak wroga, bo — jej zdaniem — stałam na drodze do ewentualnego pogodzenia się Michała z byłą żoną.

Początkowo starałam się nie wchodzić w otwarty konflikt i zachowywałam dystans. Byłam pewna, że kiedy pojawi się nasze wspólne dziecko, teściowa złagodnieje. Obserwowałam, jak serdecznie odnosi się do swojego pierworodnego wnuka, i żyłam nadzieją, że wobec mojego maluszka będzie podobnie. Życie jednak mocno mnie rozczarowało, gdyż nawet wieść o ciąży wcale jej nie ucieszyła.

Mnie i Michała ta nowina uszczęśliwiła niezmiernie — od dawna chcieliśmy zostać rodzicami. Moich rodziców dosłownie zatkało ze wzruszenia, natomiast reakcja teściowej była bardziej niż chłodna. Jej słowa o tym, że „jeden wnuk całkowicie jej wystarczy”, zabolały nawet mojego męża, choć przecież powinien być już przyzwyczajony do jej nieprzyjemnych komentarzy.

W tamtym momencie zrozumiałam, że jakakolwiek próba naprawienia naszych relacji z góry skazana jest na niepowodzenie. Skoro ona uznała, że „nie potrzebuje” kolejnego wnuka, ja nie zamierzam się narzucać. Uznałam, że nie ma sensu zabiegać o aprobatę kogoś, kto z góry mnie skreślił.

Michał wierzy, że jego mama zmieni zdanie po narodzinach dziecka. Ja już się na to nie nastawiam. Wręcz przeciwnie — nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Jeśli decyduje się wykluczyć własnego wnuka ze swojego życia, to jest jej wybór, nie mój. Moi rodzice są zachwyceni i na pewno nasz maluch będzie miał w nich wspaniałych dziadków.

Jest mi żal, bo fajnie byłoby mieć normalne relacje z teściową i sprawić, by dziecko miało pełne wsparcie z obu stron. Ale skoro ona wyraźnie pokazuje, że nie jest zainteresowana, nie zamierzam jej do niczego zmuszać. Owszem, boli mnie taka postawa, lecz jednocześnie czuję ulgę — przynajmniej wiem, na czym stoję. Lepiej, że okazała swoje prawdziwe uczucia teraz, niż miałaby udawać miłość do wnuka, a w przyszłości wbijając szpilki przy każdej okazji.

Mąż dalej utrzymuje z nią kontakt, co uważam za naturalne — to w końcu jego mama. Ja jednak postanowiłam nie uczestniczyć w ich relacji. Zrobiłam krok w tył i nie chcę, żeby teściowa kiedykolwiek poczuła się do czegokolwiek zmuszana z mojej strony. Niech sama zdecyduje, jaką rolę chce odgrywać w życiu naszego dziecka.

Ja już swoją decyzję podjęłam: będę chronić siebie i moje przyszłe dziecko przed takimi negatywnymi emocjami. Po prostu szkoda czasu na udawanie, że wszystko jest w porządku, skoro nie jest — i raczej nigdy nie będzie.

Spread the love