Mieszkałam z mężem sześć lat w swoim jednopokojowym mieszkaniu, a niedawno teściowa przypadkiem wyjawiła, że mój mąż posiada mieszkanie w dobrej dzielnicy. Jestem oburzona – przez cały ten czas mąż i teściowa mnie okłamywali

Po ślubie zamieszkaliśmy z mężem w moim mieszkaniu – małym, ale własnym. Wiktor powiedział, że nie ma swojego mieszkania i nigdy go nie miał. Jesteśmy małżeństwem od sześciu lat, mamy trzyletnią córkę.

Kiedy urodziło się dziecko, zaczęło nam brakować miejsca w jednopokojowym mieszkaniu. Mimo to znosiłam tę sytuację, aż przypadkowo dowiedziałam się o pewnym interesującym fakcie. Teściowa wyjawiła, że właścicielem jej mieszkania jest mój mąż i że to on opłaca za nie rachunki.

Ogólnie rzecz biorąc, teściowa posiada dwa duże, dwupokojowe mieszkania w dobrej dzielnicy: w jednym mieszka, a drugie wynajmuje. Część pieniędzy odkłada, a resztę wydaje na własne potrzeby – na nowe ubrania czy wyjazdy do sanatorium.

Nigdy nie miałam nic przeciwko temu, bo nie interesowałam się cudzą własnością. Wiedziałam, że teściowa ma pieniądze i nigdy nas o pomoc nie prosiła.
– I całe szczęście, że nie prosi nas o pomoc! – zwykł mówić Wiktor.

Kiedy urodziła się córka, zasugerowałam mężowi, żebyśmy zamienili się mieszkaniami z jego matką. Moglibyśmy przeprowadzić się do jej wolnego dwupokojowego mieszkania, a ona mogłaby wynajmować nasze. Choć nasze mieszkanie przynosiłoby mniej dochodu, uznałam, że babcia mogłaby pójść nam na rękę ze względu na wnuczkę. Jednak Wiktor nie zgodził się.

– Nie, nie i jeszcze raz nie! To mieszkanie należy do mamy i koniec. Nawet nie mogę o tym pomyśleć, a co dopiero mówić! – odpowiedział.

Rozumiem, że potrzebujemy większego mieszkania. Zaczęliśmy oszczędzać pieniądze, żeby wziąć mniejszy kredyt. W tym celu wróciłam do pracy, kiedy nasza córka miała pół roku. Moja mama zajmowała się dzieckiem, a my odkładaliśmy każdy grosz, ograniczając wydatki do minimum. A teraz okazuje się, że przez cały ten czas, kiedy żyliśmy na 30 metrach kwadratowych i odkładaliśmy na mieszkanie, Wiktor posiadał dwupokojowe mieszkanie, w którym moglibyśmy mieszkać bez problemu.

Byłam wściekła, kiedy się o tym dowiedziałam. Zawsze chciałam mieć drugie dziecko, ale biorąc pod uwagę konieczność zaciągnięcia kredytu, mogę o tym zapomnieć na co najmniej pięć lat. A za pięć lat mogę być już za stara na dziecko – będę miała czterdzieści lat.

Zapytana o tę sytuację, Wiktor odpowiedział:

– Uważam, że to mieszkanie należy do mamy. Nie ma znaczenia, na kogo jest zapisane! To tylko formalność. Mieszkanie pochodzi od jej rodziców, ale postanowili zapisać je na mnie, a nie na moją siostrę. Uważam, że to niesprawiedliwe! Mama wychowała mnie sama, pracowała na dwóch etatach. Należy jej się spokojne życie na starość.

Nie zgadzam się z tym. Wiktor mieszka w moim mieszkaniu od sześciu lat, my z dzieckiem żyjemy w ciasnym jednopokojowym mieszkaniu, podczas gdy jego matka niczego sobie nie odmawia. To przecież jej wnuki! Nie wiem, jak można tak postępować. Wierzę, że w końcu będziemy mieli swoje mieszkanie. Ale sam fakt, że mąż i teściowa mnie przez ten cały czas oszukiwali, jest dla mnie nie do przyjęcia.

Spread the love