Żona znudziła się do granic możliwości, każdy dzień wygląda tak samo…
W wieku czterdziestu lat Wiktor Piotrowski był przekonany, że w jego życiu wszystko świetnie się ułożyło. Dobra praca, pieniądze, szacunek, dom jak z obrazka, a w nim dorastająca dwójka dzieci, które przynoszą radość.
Tylko żona, Anna, stała się dla niego nie do zniesienia. Każdego dnia witała go po pracy, każdego dnia wszystko wyglądało tak samo. Wiktor miał już tego serdecznie dość.
Pamiętał jednak, jak wielka była ich miłość, gdy byli biednymi studentami, jak z trudem wiązali koniec z końcem, przysięgając sobie wieczną miłość, na dobre i na złe, w biedzie i w dostatku.
Wiktor ciężko pracował, aby osiągnąć to, co ma teraz, a Anna zawsze była jego niezawodnym wsparciem. Tworzyła domowe ciepło, najpierw w wynajmowanym mieszkaniu, później w ich własnym. Rodziła dzieci, zrezygnowała z własnej kariery, choć na studiach miała ogromny potencjał, wszystko po to, by ich rodzina miała jak najlepiej.
Wiktor doceniał to wszystko, ale miał już dość monotonii. Te same rozmowy każdego dnia, te same rutynowe obowiązki. Wydawało mu się, że żona go nie rozumie, ale co można oczekiwać od gospodyni domowej?
Siedzi w domu, nie zna prawdziwego życia. Jej świat kręci się wokół gotowania i zdrowia dzieci, nic poza tym. Zupełnie inaczej niż Iwona, jego sekretarka – bystra, piękna i zawsze wiedząca, co powiedzieć.
Wiktor nie wytrzymał i zaczął z nią romans. Iwona, choć nie miała wykształcenia, świetnie wiedziała, jak zapewnić sobie wygodne życie. Nie musiała ciężko pracować, skoro zawsze znajdzie się starszy szef, który będzie gotowy za wszystko zapłacić. Miała zaledwie 22 lata, a ludzi po trzydziestce nazywała „staruszkami”.
Wiktor czuł dumę – taka młoda i atrakcyjna dziewczyna jest z nim. Był przekonany, że to jego męskość i charyzma przyciągnęły ją do niego, co utwierdzało go w poczuciu, że jest prawdziwym „macho”.
Przez kilka miesięcy wszystko wydawało się idealne. Wiktor miał namiętność z młodą kochanką i stabilizację w domu. Ale jak to bywa, dobre rzeczy szybko się kończą.
Anna przyszła do jego pracy, chcąc zrobić mu niespodziankę z okazji rocznicy ślubu. Zamówiła wyjazd do ciepłych krajów i potrzebowała jego paszportu. Zastała jednak swojego męża z Iwoną w niedwuznacznej sytuacji.
W domu wybuchł skandal. Wiktor krzyczał:
– To nic nie znaczy! Nie zamierzam się z tobą rozwodzić, więc co ci się nie podoba?
Naprawdę wierzył, że jeśli nie opuszcza rodziny, to jego romans nie powinien być problemem. Anna jednak milczała, spakowała swoje rzeczy, a dzieci poszły za nią.
Wiktor wołał za nią:
– Gdzie ty sobie poradzisz beze mnie? Przecież nigdy nie pracowałaś, z czego będziecie żyć?
Na początku myślał, że Anna wróci, gdy ochłonie. Ale ona nie wracała, nie odbierała telefonu. Tymczasem w domu zapadła cisza, a romans z Iwoną przestał go cieszyć.
Ostatecznie zrozumiał, że wszystko stracił, gdy przypadkiem zobaczył Annę na ulicy. Szła z jakimś mężczyzną, rozmawiając z ożywieniem. Wyglądała pięknie, pewna siebie, zupełnie inna niż ta kobieta, którą pamiętał z domu.
Próbował ją przeprosić, błagał na kolanach:
– Anna, daj mi jeszcze jedną szansę.
Ale ona odpowiedziała chłodno:
– Przez ostatnie lata traktowałeś mnie jak śmiecia. Kochałam cię, ale więcej już tego nie chcę. Możesz dalej bawić się ze swoimi młódkami.
Wiktor został z niczym. Dzieci nie chciały z nim rozmawiać, Anna złożyła pozew o rozwód, a Iwona swoim paplaniem doprowadzała go do szału. W jego życiu nie zostało nic z dawnego szczęścia.
