Prawie wszyscy rozwiedzeni znajomi po czterdziestce żyją sami i nie chcą inaczej
Jest w tym wiele zalet, o których opowiem. Ale sam nie potrafiłbym tak żyć. Są też wady, przynajmniej według mnie, i o nich również Wam opowiem.
Pamiętam, że kiedy brałem swój pierwszy ślub, byłem przekonany, że to związek na całe życie. Wydawało mi się, że nic nie może nas rozdzielić. Myślałem, że jesteśmy wyjątkowi – młodzi, zakochani, normalni. Wierzyłem, że przeżyjemy razem sto lat i odejdziemy z tego świata w jednym dniu.
W tamtym czasie miałem jasny obraz naszego małżeństwa:
– Miłość między nami była prawdziwa.
– Nasze wartości życiowe i rodzinne wydawały się zgodne.
– Żadne z nas nie nadużywało alkoholu.
– Miałem stałą pracę i mogłem zapewnić rodzinie utrzymanie.
– Nie miałem żadnych „dziwnych” nawyków, jak siedzenie godzinami przed komputerem.
Wydawało się, że wszystko jest idealne i że czeka nas długie i szczęśliwe życie razem. Ale życie bywa przewrotne. Czas mijał, pojawiały się trudności, a my stopniowo oddalaliśmy się od siebie. Dwoje ludzi, którzy nie mogli bez siebie żyć, nagle stali się sobie obcy. Wspólne życie ograniczało się do dzielenia dachu nad głową i wychowywania dzieci. Wszystko inne legło w gruzach.
Nie jestem wyjątkiem. Gdy rozmawiam ze znajomymi, ich historie brzmią podobnie.
Przychodzi moment, kiedy dalsze życie razem przestaje być przyjemnością i zaczyna męczyć. Niektórzy trwają w małżeństwie ze względu na dzieci, inni boją się niepewnej przyszłości. Ale są też tacy, którzy decydują się na krok, jakim jest rozwód.
Dla każdego rozwód wygląda inaczej. Wspomnienia początkowo nie dają spokoju, ale czas leczy rany. Mnie bardzo pomogli przyjaciele – nie pozwolili mi się załamać. Po dwóch, trzech miesiącach przestałem myśleć o byłej żonie i nie żałowałem podjętej decyzji.
Mam znajomego, który rozwiódł się trzy lata temu. Początkowo bardzo to przeżywał, ale z czasem się pozbierał. Teraz buduje sobie dom – pieniędzy mu nie brakuje. Powiedział mi jednak, że nigdy więcej nie pozwoli kobiecie decydować o jego życiu. Spotyka się z kobietami, ale nikt nie ma prawa narzucać mu zasad w jego domu.
Inny mój znajomy, Krzysztof, rozwiódł się już 15 lat temu. Przez większość tego czasu żył sam, ale miał długotrwały związek z kobietą, który trwał 8 lat. Namawialiśmy go, żeby zaczęli mieszkać razem – wydawało się, że świetnie się dogadują. Po trzech dniach wspólnego mieszkania rozstali się w gniewie. Dopiero po kilku tygodniach zaczęli znów rozmawiać, ale na dobre zrezygnowali z eksperymentów z wspólnym życiem.
Kiedy zapytałem Krzysztofa, co się wydarzyło, odpowiedział, że jego partnerka, która dotychczas była spokojna i wyrozumiała, po przeprowadzce poczuła się właścicielką mieszkania i zaczęła mu narzucać, co ma robić. Z kolei on oczekiwał, że skoro mieszkają razem, będzie gotować i dbać o dom, a ona wolała spędzać czas w mediach społecznościowych.
Po nieudanym pierwszym małżeństwie wielu mężczyzn nie chce ponownie tracić swojej wolności. Niektórzy decydują się żyć sami i nie widzą w tym nic złego.
Ja jednak nie chciałem żyć samotnie. Po rozwodzie długo szukałem kogoś, z kim mógłbym znów poczuć się szczęśliwy. Po trzech latach spotkałem kobietę, z którą jest mi dobrze. Żyjemy razem od 3,5 roku, a nasz związek tylko się umacnia.
Cieszę się, że mamy siebie nawzajem. Nasze życie razem nie polega na tym, że jedna osoba gotuje, a druga sprząta. To o wiele głębsze. Jesteśmy razem, bo po prostu się kochamy.
Życzę Wam, żebyście również znaleźli szczęście i żyli w zgodzie z samymi sobą.
