Nieproszeni goście: wizyta kolegi z pracy i jego żony zakończona konfliktem
Jesteśmy z mężem gościnnymi ludźmi. Lubimy przyjmować gości, a także sami chętnie odwiedzamy znajomych. Naszych przyjaciół nie jest wiele, ale to naprawdę wspaniali, zrozumiali ludzie. Pewnego dnia mąż oznajmił:
– W sobotę przyjdzie do nas mój kolega z pracy z żoną. Było mi niezręcznie odmówić, więc przygotuj się.
Szczerze mówiąc, nie jestem fanką nowych ludzi w naszym domu, ale pomyślałam: “Skoro mąż tak uważa, niech tak będzie”.
W sobotę o 16:00 przywitaliśmy gości. Na pierwszy rzut oka wydawali się sympatyczni – uśmiechnięta żona i dowcipny mąż. Stół przygotowałam jak dla naszych przyjaciół, bez specjalnych fajerwerków, ale porządnie:
– ugotowane ziemniaki – obowiązkowy element,
– wędzona makrela,
– rolada z lawaszu,
– sałatka warzywna z owocami morza,
– na ciepło pieczony kurczak z pieczarkami i warzywami,
– moje ulubione siekane kotleciki z piersi kurczaka.
Zaczęło się dobrze. Wypiliśmy za nowe znajomości, a kolega męża chwalił moje potrawy, mówiąc, że są smaczne i sycące.
Wszystko szło świetnie, aż po piątym kieliszku coś się zmieniło. Gość zaczął nagle krzyczeć, że „kobietom tylko pieniądze w głowie” i że „lubią się popisywać”. Atmosfera szybko się zagęściła. Żona kolegi zaczęła na niego wrzeszczeć, nazywając go skąpcem i idiotą. Dosłownie – teatr za darmo.
Po chwili kolega, jak gdyby nigdy nic, poprosił mnie o kanapki i herbatę, bo „słodyczy nie lubi”. Bez słowa podałam, o co prosił.
Ostatecznie goście o 19:00 pokłócili się do końca i wyszli. Przyznam, że takie sytuacje zdarzają mi się po raz pierwszy.
Najciekawsze jednak wydarzyło się rano. Kolega męża zadzwonił i zapytał, jak się mamy i co robiliśmy po ich wyjściu. Na koniec oznajmił:
– W przyszły weekend zapraszamy was do nas.
I teraz pytanie: co myślicie o takich gościach? Jak powinniśmy zareagować?
