Za stołem siedzieli goście, młodzi ludzie. Rozmawiali o swoich sprawach, gdy nagle pewna starsza mama zdecydowała się opowiedzieć o swojej wsi. Ale córka przewróciła oczami i westchnęła, jakby mówiła: „Mamo, wystarczy już. Nikogo to nie interesuje!” – i nie pozwoliła staruszce dokończyć historii

Za stołem siedzieli goście, młodzi. Rozmawiali o swoich sprawach, o pięknie i ciekawostkach świata. Wspominali malarstwo, nowe filmy. Opowiadali o podróżach, dzielili się różnymi historiami z życia.

Starsza mama też spróbowała coś powiedzieć o wsi. Jak to w dzieciństwie odnalazła zabłąkaną krowę – taka była ciekawa historia! Albo o zdarzeniu w tramwaju, kiedy pewnej kobiecie prawie ukradziono portfel.

Ale córka przewróciła oczami, westchnęła: „Mamo, dość już. To nikogo nie interesuje!”

I rzeczywiście, nikogo to nie obchodziło. Wszyscy wciąż mówili o swoim, śmiali się. A starszej mamie nie było jak wtrącić słowa. Spojrzała na nich niepewnie, jak dziecko przerwane w pół zdania: „Zamilknij!”. Potem uśmiechnęła się, machnęła ręką. Dobrze rozumiała.

Po prostu chciała z kimś pogadać. Córka i zięć wracali z pracy – żadnych nowin ponad to, co było wiadomo. Wnuki średnio chciały z nią rozmawiać, nastolatki miały własne sprawy. Babcia wszystko pojmowała i milczała.

Chciała tylko porozmawiać. Więc rozmawiała z kotem. Kotu to nie przeszkadzało; słuchał, mruczał, wpatrywał się w nią złotymi oczami. Dla niego było interesujące nawet to, że w sklepie wywiązała się kłótnia, że wróble pluskały się w kałuży tak zabawnie, że były wspomnienia z dzieciństwa i z wioski, nowe buty, które tata kupił do szkoły, czy też polityka. Kotu to nie przeszkadzało.

A potem starsza kobieta odeszła. Była już w podeszłym wieku.

I córka z czasem, ze łzami w oczach i wielkim smutkiem, przypominała sobie drobny epizod przy stole: jak mama chciała coś opowiedzieć, wtrącić słowo, jak spoglądała niepewnie, uśmiechnęła się nieporadnie i zamilkła, by nie przeszkadzać w rozmowach innych, gdzie nie było dla niej miejsca. Jak zawsze. A potem dyskretnie wynosiła talerze do kuchni, taka maleńka, cicha starsza pani. Mama. Która tak bardzo chciała porozmawiać.

Ale nie było dla niej czasu. Życie, pośpiech, inne rozmowy. A czasem człowiekowi nic nie trzeba – wystarczy, by ktoś z nim pogadał. By mógł się wyżalić czy po prostu opowiedzieć. Tymczasem i tej małej uprzejmości, odrobiny uwagi, pozbawiamy starszego człowieka. „Potem pogadamy!”

No jasne. „Potem pogadamy.” Kiedy zabraknie czasu w innym sensie. Kiedy przyjdzie Wieczność. I można by rozmawiać, ile się chce i o czym się chce. Ale może lepiej znaleźć ten czas teraz, póki on jeszcze jest…

Spread the love