Babcia chciała mi pomóc z noworodkiem, ale wszystko okazało się o wiele gorsze, niż się spodziewałam

Po narodzinach córki prawie cały czas zajmowałam się nią sama. Całe dnie spędzałam tylko z nią. Mam męża, a dziecko – ojca, jednak on ciągle jest w pracy i prawie nie ma na nic czasu.

W pewnym momencie zaczęłam żałować, że moje dziecko nie ma babci, która mogłaby się nim zaopiekować, kiedy ja w biegu wchodzę pod prysznic albo przygotowuję obiad. I kiedy jedna z babć powiedziała, że przyjedzie zająć się wnuczką, moja radość nie miała granic. Niestety, pojawił się też spory problem.

Babcia co prawda pomagała, ale nie w tym, w czym potrzebowałam. Chciała, żeby wszystko było według jej zasad. Nawet jeśli mała czegoś nie chciała, zmuszała ją na siłę. Potem zaczęły się uwagi na temat karmienia dziecka, a także pretensje, że nie pieluchuję dziecka w tradycyjny sposób.

Kiedy wzięła dziecko, mocno zawinęła je w pieluszkę, a córka zaczęła płakać, bo ją to bolało. Babcia jednak uważała, że „popłacze i przestanie”, a przynajmniej „nóżki będą proste”.

Później uznała, że nie radzę sobie z dzieckiem, i przejęła obowiązek jego kąpania. Widocznie uznała, że ja kąpię dziecko w zbyt zimnej wodzie.

Pewnego razu, gdy się obudziłam, zauważyłam, że dziecko jest całe zlane potem, a obok leżał termofor, który babcia podłożyła, sądząc, że mała marznie. Zamknęła nawet okna.

Wtedy powiedziałam, że sama będę się dzieckiem zajmować i sama zadecyduję, co będzie najlepsze dla mojej córki. Na szczęście babcia się nie obraziła, po prostu już się nie wtrąca – tylko często nas odwiedza i obserwuje, co robię.

W gruncie rzeczy nie potrzebowałam takiej pomocy. Już dawno przyzwyczaiłam się do samodzielności i nie widzę w tym nic złego. Po prostu potrzebowałam wsparcia, żeby móc poświęcić sobie trochę czasu, ale nie udało się – może to i lepiej. Na wszystko przychodzi odpowiedni moment.

Spread the love