Zadzwoniła do mnie Martyna i znowu zaczęła skarżyć się na mojego syna. Dla mnie ta sytuacja była już krytyczna
Dziś wieczorem stałam w kuchni, jak zwykle przygotowując obiad dla rodziny. Mojego męża jeszcze nie było w domu, wracał z pracy, a nasz pięcioletni synek Aleksander bawił się w swoim pokoju.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i wszedł mój męż w wyraźnie złym humorze. Nie rozumiejąc przyczyny jego zachowania, zapytałam, co się stało. W odpowiedzi, podniesionym głosem, oznajmił, że nasz syn jest niewychowany i źle potraktował Kacpra, syna naszej sąsiadki.
Martyna, nasza sąsiadka, jest również moim dobrym przyjacielem. Przyjaźniłyśmy się od czasów szkolnych. Całe życie byłyśmy blisko siebie. W szkole siedziałyśmy w jednej ławce, razem chodziłyśmy na dyskoteki, wspólnie po raz pierwszy spróbowałyśmy alkoholu. Nawet zaszłyśmy w ciążę i urodziłyśmy synów prawie w tym samym czasie. Od dziecka marzyłyśmy, że nasze dzieci będą się ze sobą przyjaźnić i że ich relacja potrwa całe życie.
Ale tak się nie stało. Szczerze mówiąc, Kacper bardzo mnie irytuje. Jest kapryśny, złośliwy i zamknięty w sobie. Nie potrafi znaleźć wspólnego języka z moim synkiem Aleksandrem. Ten Kacper zawsze tak manipuluje, że to Szymek wychodzi winny ich kłótni. Bardzo cenię przyjaźń z Martyną, ale jej syna nie mogę znieść. Ciągle się kłócą, nie dzielą się zabawkami, a na koniec Kacper robi z siebie ofiarę i biegł do swojej mamy, żeby się poskarżyć.
Martyna z kolei dzwoni do mnie, żeby opowiedzieć, jak zły jest mój syn. Nie zauważa, że to jej dziecko wszczyna wszystkie kłótnie. Ostatnio wydarzyła się bardzo dziwna i nieprzyjemna sytuacja. Byłam w domu sama z dwójką chłopców, Aleksandrem i Kacprem. Stałam w kuchni, przygotowując dla nich obiad, a oni bawili się w pokoju dziecięcym. Wszystko wydawało się w porządku, aż do momentu, gdy Kacper nagle wybiegł z naszego mieszkania i pobiegł do siebie do domu. Nie rozumiałam, co się stało, dopóki nie porozmawiałam z synem.
Okazało się, że Kacper i Aleksander pokłócili się o jedną z zabawek Aleksandra. Kacper zezłościł się i zdecydował się napluć Aleksandrowi w twarz. Oczywiście Aleksander tego nie zniosł i oddał mu w ten sam sposób. Po tym incydencie Kacper pobiegł do swojej mamy, by opowiedzieć swoją wersję wydarzeń i zrobić z siebie ofiarę.
Oczywiście Martyna zaraz po tym zadzwoniła do mnie, by skarżyć się na mojego syna. Dla mnie ta sytuacja była już nie do zniesienia, więc powiedziałam jej wszystko, co myślę. Powiedziałam, że powinna bardziej zwracać uwagę na swoje dziecko i weryfikować to, co mówi Kacper.
Nie chcę rezygnować z przyjaźni z Martyną, ale nie widzę innej możliwości, bo mój syn jest dla mnie o wiele ważniejszy. Nie będę tolerowała takiego traktowania mnie i mojej rodziny.
