– Oczekuję na swoje wesele bez dzieci. Dzieci nie mają tam miejsca! – powiedziała do mnie moja rodzona siostra

Mam młodszą siostrę Annę, z którą zawsze miałam dość napięte relacje. Rozmawiamy na wspólne tematy, widujemy się na świętach, ale nic poza tym. Nie czuję do niej żadnej niechęci, po prostu jesteśmy różne. Rodzice zawsze starali się nas traktować jednakowo, chwalili i rozpieszczali obie. Kiedy dowiedzieliśmy się, że Anna wychodzi za mąż, cieszyłam się razem z innymi.

Mimo że jestem starsza i mam za sobą rozwód, nic mi to nie przeszkadzało. Nie zazdrościłam siostrze ani nie próbowałam umniejszać jej szczęścia. Już dawno przeżyłam swoje rozstanie, wszystko się zagoiło. Tym bardziej że miałam komu poświęcić uwagę – po rozwodzie zostałam z cudownym synem.

Mój syn to moja duma i radość. Teraz ma dwa lata – bystry, energiczny i bardzo ciekawy świata.

Anna nigdy nie lubiła mojego syna. Nie bawiła się z nim ani nie opiekowała się nim. W ogóle dzieci ją denerwują – ich płacz, kaprysy. Taka już jest. Nie miałam o to pretensji. To mój syn i tylko ja jestem za niego odpowiedzialna. Nigdy bym jednak nie pomyślała, że siostra posunie się do czegoś takiego przed swoim weselem.

Jak wspomniałam, mój syn jest bardzo energiczny i często choruje, więc nasze finanse są ograniczone. Musiałam wziąć dodatkowe zmiany w pracy, żeby zarobić na prezent ślubny dla siostry.

Wypatrzyłam piękny, nowoczesny czajnik z podświetleniem – może nie był to najbardziej luksusowy prezent, ale wiedziałam, że siostra mnie zrozumie. Nawet kilka tysięcy złotych to dla mnie spory wydatek.

Niedługo później otrzymałam zaproszenie na wesele. Piękna kartka z informacją, że jestem zaproszona na uroczystość. Na końcu jednak było napisane czarno na białym, że wydarzenie ma charakter „bez dzieci”.

Początkowo przegapiłam ten fragment albo nie zwróciłam na niego uwagi. Ale gdy ponownie spojrzałam na te słowa, nie mogłam w to uwierzyć.

Siostra doskonale wiedziała, że nie mam zbyt wiele pieniędzy i nie stać mnie na opłacenie opiekunki. Ale nawet nie o to chodzi – przecież to jej własny siostrzeniec!

Nawet gdybym znalazła pieniądze na opiekunkę, musiałaby spędzić w moim domu prawie 12 godzin. Jak mogłabym zostawić swojego małego, nieśmiałego syna z obcą osobą?

Wesele miało się rozpocząć o 16:00, a powrót do domu przewidywany był na 4:00 rano. To niewyobrażalne! Mój syn nie zna jeszcze dobrze wychowawczyń w przedszkolu, a co dopiero mówić o opiekunce!

Nasza mama również była zaproszona na wesele, więc nie mogła zostać z moim synem. Roztrzęsiona, zadzwoniłam do Anny.

– Tylko szybko, jestem w salonie – powiedziała bez powitania.

– Anna! – Byłam tak oburzona, że nie wiedziałam, co powiedzieć. – Przecież wiesz, że nie mam z kim zostawić syna!

W odpowiedzi powiedziała, że mój syn to mój problem. Na jej weselu nie ma miejsca dla biegających maluchów, które wszystko psują lub się przewracają. To miało być wydarzenie tylko dla dorosłych – miejsce do zabawy i relaksu.

Nie mogłam w to uwierzyć. To mówiła moja własna siostra?

Rozłączyłam się bez słowa. Po chwili zadzwoniła do mnie mama – Anna poskarżyła się jej na mnie.

– Bardzo mi przykro, że tak wyszło – zaczęła mama. – W innym dniu mogłabym zostać z Arturem. Ale sama rozumiesz, nie mogę opuścić wesela swojej córki. Mogę ci dać pieniądze na opiekunkę.

Mama sama była w trudnej sytuacji finansowej, więc od razu odrzuciłam tę propozycję.

W końcu nie poszłam na wesele. Zostałam w domu z synem i nowym czajnikiem. A Anna oskarżyła mnie, że jej zazdroszczę. Co za absurd! Nie chcę mieć nic wspólnego z tą egoistką.

Spread the love