To uczucie bólu jest przemożne, kiedy uświadomię sobie, że syn, którego wychowałam, odwraca się ode mnie. To jakby me serce skurczyło się w bólu, gdy uświadamiam sobie, że synowa, ta nowa osoba w jego życiu, rujnuje to, co przez lata budowałam. Relacje, które były kiedyś pełne miłości i zrozumienia, są teraz splątane w sieć napięć i nieporozumień

Dziewczyny, jakże trudne jest uświadomienie sobie i zaakceptowanie tego wszystkiego! Przebyłam długą drogę wychowując syna, próbując układać sobie życie, lecz to okazało się wyjątkowo skomplikowane. Czy to z powodu mojego złożonego charakteru, czy może wybierali mnie ci, którzy nie byli najlepszymi partnerami.

W relacjach z moimi partnerami i synem, często stawiałam czoła oportunistom. Musiałam poświęcić wiele, by troszczyć się o innych, nie oszczędzając wysiłku. Wykształcenie, które uzyskałam, pozwoliło mi ciężko pracować. Chciałabym opowiedzieć o tych doświadczeniach, by zrozumieć, dlaczego tak się toczy.

Nieustannie pracowałam, by żyć godnie, niekiedy wyczerpana. Dzieliłam swoje oszczędności, wspierałam syna w marzeniach o własnym biznesie, choć czasami nie było łatwo. Było przeszkód, ale wiara trwała.

Z czasem poznałam mężczyznę, który odegrał istotną rolę, choć był żonaty. Dzięki niemu synowi się wiodło lepiej. Dzięki jego wsparciu syn zaczął rozwijać swój biznes. Wreszcie nadarzyła się okazja na rodzinę. Ożenił się, pojawiła się wnuczka, co sprawiło mi ogromną radość. Organizowałam wesele, pomagałam finansowo. Wtedy pojawiła się jednak zmiana.

Kiedy wybierali obrączki, zwróciłam jej uwagę na cenę. Miało być to dla nich ważne wydarzenie, nie jednak zwracała na to uwagi. Sytuacja pogorszyła się, zaatakowana przeze mnie stałam się wrogiem numer jeden. Rozumiałam, że może zależało jej na pieniądzach, ale nie mieliśmy ich wiele.

Życie stawiało coraz większe wyzwania. Syn popadł w problemy, ale wciąż wspierałam go w budowaniu firmy. Było trudno, ale wciąż wierzyłam, że da radę. Niestety, pojawiła się kobieta, która zmieniła wszystko. Rozpadł się małżeński związek, syn zaczął sięgać po alkohol. Wspierałam go, ale było trudno.

Z czasem sytuacja trochę się uspokoiła. Syn stał na nogi, rozwijał biznes. Chciał odzyskać rodzinę, ale relacje były skomplikowane. Wciąż wspierałam go finansowo, aż pojawiły się pieniądze. Wtedy sytuacja uległa zmianie, syn zaczął unikać mnie. To sprawiło mi wiele bólu. Byłam już na emeryturze, zainwestowałam w jego biznes, a teraz czułam się odsunięta na bok.

Przez lata ciężko pracowałam, wspierałam, by w końcu zrozumieć, że jestem potrzebna tylko, gdy są problemy finansowe. Ignorowano mnie, miałam uczucie, że tracę swoje miejsce w życiu syna. Byłam zdeterminowana by pomóc, ale teraz czułam się opuszczona.

Podjęłam wyzwanie związanego z pracą, zdobyłam klientów, choć to nie było łatwe. To podniosło mnie na duchu, przywróciło pewność siebie. Mimo to pozostał smutek, bo relacje z rodziną były skomplikowane.

Zachwiane więzi rodzinne, brak szacunku, niewdzięczność – to nie było to, na co liczyłam. Trudno było mi to zrozumieć, ale wciąż starałam się nawiązać kontakt. Byłam cierpliwa, próbowałam zrozumieć, co poszło źle.

Wciąż pozostaje pytanie, co stało się źle. Bywałam sfrustrowana, ale również walczyłam o lepszą przyszłość. Tymczasem historia się toczy, ja wciąż staram się zrozumieć, chociaż ból utrzymuje się w sercu. Zostawiam drzwi otwarte, gotowa do pojednania, ale czuję, że potrzebuję oddechu od tych skomplikowanych relacji.

Spread the love