„W rodzinie gotuje się dla wszystkich!” Siostra z mężem bez skrupułów wyjadali mój rosół z garnka
Mam na imię Anna, mam 35 lat. Może nie wypada tak mówić o sobie, ale uważam, że jestem całkiem dobrym człowiekiem: wierzę w zasady, staram się ufać ludziom, nie idę po trupach i zawsze jestem gotowa być otwarta i szczera wobec swoich bliskich. Choć doświadczenie życiowe wielokrotnie pokazywało mi, że taka postawa bywa przegrana, nie chcę z niej rezygnować.
Nie mam jeszcze rodziny: przez pięć lat byłam w małżeństwie, ale pod koniec związku nie było już ani dzieci, ani emocji, których bym pragnęła. Nie mam wygórowanych oczekiwań wobec mężczyzn, a i uwagi mi nie brakuje, ale póki co jestem sama i w pewnym sensie czerpię z tego przyjemność.
Naturalnie, gdy jesteś samodzielna, dobrze zarabiasz, połowa rodziny próbuje cię wyswatać, a druga zaczyna patrzeć na twoje oszczędności: pożycz na remont, na samochód albo po prostu na życie. Staram się reagować na prośby, ale nawet moja cierpliwość ma swoje granice.
W tym roku doszłam do tej granicy!
Moja młodsza siostra Natalia ma 33 lata. Jest romantyczną duszą, a że zawsze trafiała na mężczyzn z innych miast, zdążyła pomieszkać w różnych miejscach, jak choćby w Lublinie czy Rzeszowie. W rezultacie w mazowieckim ma jedynie kawalerkę po babci w opłakanym stanie.
Ze swoim mężem Michałem mieszkają razem od czterech lat. Chcąc założyć rodzinę, postanowili wyremontować mieszkanie. A kto mógł ich przyjąć na czas remontu? Oczywiście ja, bo przecież nie odmówię.
I tak jedna z moich sypialni została oddana na potrzeby Natalii i Michała. Natalia jest bezrobotna, a Michał pracuje zdalnie jako programista. Całe dnie siedzą w domu, wychodząc na zewnątrz tylko sporadycznie. Na początku Natalia zapewniała mnie:
„Prawie nic nie jemy, właściwie dwa razy dziennie!”
Jednak szybko zrozumiałam, że jedzą mało tylko dlatego, że nikt im nie gotuje. Mój rosół, naleśniki czy placki ziemniaczane znikały w mgnieniu oka.
Najbardziej irytowało mnie to, że cały dzień spędzali w domu, podczas gdy ja pracowałam od 8:00 do 18:00. Mimo to, to ja znajdowałam czas na zakupy, a ich lodówka świeciła pustkami. Bez żadnych oporów jedli rosół, który ugotowałam dla siebie.
Na moją uwagę Natalia odpowiedziała z rozbrajającą prostotą:
„Myślałam, że w rodzinie gotuje się dla wszystkich!”
Gdy zwróciłam jej uwagę, zawstydziła się i obiecała poprawę, ale poza jogurtami i bananami nic więcej się nie pojawiło, a mięso z ziemniakami i rosół nadal znikały z garnków. W końcu powiedziałam:
„Nie podoba mi się gra w jedną stronę. Mieszkacie za darmo przez miesiąc, cały dzień siedzicie w domu, a nawet nie raczycie pójść co drugi dzień do sklepu. Mam dość bycia wykorzystywaną. Pakujcie się!”
Jeszcze tego samego dnia zaczęli do mnie dzwonić wszyscy krewni, wytykając, jak mogłam coś takiego zrobić. Ciekawe, jak by to wyglądało, gdyby to oni musieli przyjąć pod dach dwójkę dorosłych ludzi, którzy przez miesiąc zjadają wszystko, co się da!
Jeśli masz dodatkowe uwagi lub chciałbyś zmienić ton opowiadania, daj znać! 😊
