Wyszłam za mąż za cudzoziemca i wyjechałam do jego ojczyzny. Jednak zamiast bajki czekało mnie bardzo trudne życie

W czasach szkolnych nie tylko świetnie się uczyłam, ale także pozwalałam sobie na spotkania z chłopakami. Istnieje stereotyp, że prymuski zajmują się tylko nauką, ale to nieprawda.

Zawsze potrafiłam łączyć przyjemne z pożytecznym. W szkole miałam wiele znajomości, ale wszystkie kończyły się w niezrozumiały dla mnie sposób. Jeden mnie oszukał, drugi był dziwny, trzeci głupi – nigdy nie udało mi się przeżyć prawdziwej szkolnej miłości.

Szczerze mówiąc, zawsze marzyłam o bogatym, zadbanym chłopaku, ale takich nie spotykałam i musiałam zadowolić się zwykłymi.

Od dzieciństwa byłam naiwna, więc wierzyłam każdemu chłopakowi, co było moim głównym błędem.

Kiedy dostałam się na studia, wszystko się zmieniło. Podchodzili do mnie różni chłopcy z mojego roku, a także z innych lat, aby się poznać, ale wszystkim odmawiałam. Pewnego dnia do naszej sali wykładowej wszedł przystojny i elegancki chłopak.

Okazało się, że to nowy student na naszym roku. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Miał na imię Kerim. Usiadł obok mnie i porozmawialiśmy po raz pierwszy. Kerim był chłopakiem z moich marzeń – ubierał się ładnie i stylowo, dbał o siebie i pachniał bardzo przyjemnie. Krótko mówiąc, zakochałam się w nim.

On również zwracał na mnie szczególną uwagę. Po miesiącu zaczęliśmy regularnie się spotykać, a po 5-6 miesiącach zaproponował, żebyśmy zostali parą. Oczywiście się zgodziłam. Był inny niż wszyscy moi dotychczasowi chłopcy – po pierwsze był obcokrajowcem, a po drugie – to były moje pierwsze poważne związki.

– Kochanie, może pobierzmy się latem, a potem polecimy do mojej ojczyzny? Poznam cię z rodziną – zaproponował Kerim.

Z radości byłam w siódmym niebie. Zgodziłam się i zaczęłam planować podróż do ciepłych krajów.

Byliśmy wtedy na drugim roku studiów. Kerim zaproponował, żebyśmy zamieszkali razem i poszli do urzędu stanu cywilnego.

Oczywiście się zgodziłam. Po ślubie polecieliśmy do jego ojczyzny. Zostałam przyjęta bardzo serdecznie, ale gościnność jego krewnych nie trwała długo. Już następnego ranka teściowa obudziła mnie wcześnie i kazała przygotować obiad, a potem posprzątać dom.

Wyobrażacie sobie? Już pierwszego dnia! Przygotowałam obiad, a potem musiałam sprzątać i zmywać naczynia.

– Przepraszam, ale jestem zmęczona. Chciałabym wziąć prysznic i odpocząć – poprosiłam.

Teściowa i dwie szwagierki zaczęły się śmiać i rozmawiać między sobą w swoim języku. Postanowiłam poskarżyć się mężowi, ale on stanął po stronie matki i sióstr, prosząc, żebym mu nie przeszkadzała, bo ogląda telewizję.

W tamtej chwili zrobiło mi się bardzo przykro. Zrozumiałam, że nic się nie zmieniłam – nadal byłam tą samą naiwną dziewczyną, która uwierzyła mężowi. Spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do ojczyzny. Kerim nie pojechał za mną, a nawet nie zadzwonił. Na uczelni udawał, że między nami nic się nie wydarzyło, i mnie ignorował.

Spread the love