To jest mój dom, bo to moja mama! – oznajmił mi mój były mąż, kiedy dowiedział się o decyzji swojej matki. Teściowa, ku zaskoczeniu wszystkich, podjęła nieoczekiwany krok – przepisała swój dom na naszą wspólną córkę, Aleksandrę. Każdy inny ojciec by się ucieszył – babcia przekazała wnuczce dom, ale to zdecydowanie nie dotyczy mojego byłego męża. Aleksander był temu stanowczo przeciwny

Mój mąż odszedł ode mnie osiem lat temu. Zrobił to w bardzo podły sposób. Nasza córka miała wtedy 10 lat i była chora, konieczny był wyjazd nad morze, by poprawić jej zdrowie. Mówiłam mu o tym wielokrotnie, ale on tylko wzruszał ramionami, twierdząc, że nie mamy na takie rzeczy pieniędzy.

Znalazłam pieniądze. Pracowałam jako nauczycielka, a w wakacje miałam wolne, więc wyjechałam na trzy miesiące do Niemiec, by zarobić. W tym czasie córką opiekowała się teściowa, a mój mąż udawał, że pracuje. Piszę „udawał”, bo przez te trzy miesiące nie dał mi ani złotówki.

We wrześniu wzięłam dwa tygodnie urlopu bezpłatnego i pojechałam z córką na wakacje do Turcji. Aleksandra była zachwycona, a wyjazd bardzo jej pomógł, więc byłam dumna, że udało mi się to wszystko zorganizować.

Po powrocie czekała na mnie jednak niemiła niespodzianka. Mój mąż oznajmił, że ma inną kobietę i odchodzi od rodziny. Powiedział, że zaczął romansować, kiedy wyjechałam do Niemiec, i że to moja wina, bo go „zostawiłam”.

– Odchodzę, bo Wiktoria jest w ciąży – powiedział mi.

– A nasza córka? Ona też potrzebuje ojca – odpowiedziałam.

– Jest już dorosła.

– Dorosła? Ma dopiero 10 lat!

– Zostawiam wam mieszkanie, więc wszystko będzie w porządku – rzucił z wyższością. – Ale w zamian zrzekasz się alimentów – dodał.

Było mi niesamowicie przykro, ale nie mogłam nic zrobić. Aleksander rozwiódł się ze mną i zamieszkał ze swoją nową partnerką. Ja musiałam pracować na dwóch etatach, by zapewnić córce wszystko, czego potrzebowała. Jak obiecał, nie pomógł nam w żaden sposób.

Teściowa natomiast okazała się wspaniałą kobietą. Nigdy nie miałyśmy konfliktów, ani kiedy byłam jej synową, ani po rozwodzie. Choć nigdy nie komentowała decyzji swojego syna, widziałam, że było jej przykro.

Często zabierała wnuczkę do siebie, nawet na całe lato, gdy ja wyjeżdżałam za granicę do pracy. Moja córka bardzo ją kochała i z przyjemnością spędzała z nią czas.

Dziś Aleksandra jest studentką medycyny. Sama dostała się na studia, co napawa mnie dumą. Z babcią nadal utrzymuje ciepły kontakt. Natomiast o ojcu nie chce nawet słyszeć, i myślę, że ma do tego pełne prawo.

Rok temu wydarzyła się jednak nieprzyjemna sytuacja. Jak co roku przyjechałyśmy z córką do teściowej na Wigilię. Wtedy, pierwszy raz od wielu lat, bez zapowiedzi pojawił się Aleksander ze swoją nową rodziną – żoną i dzieckiem. Nie spodobało mu się, że nas tam zastał, i zrobił matce awanturę w kuchni, pytając, po co nas zaprosiła.

Od tamtego czasu nie widywałyśmy się z teściową, ale w tym roku sama przyszła do nas i oznajmiła, że chce przepisać swój dom na Aleksandrę. Nie wiem, co ją skłoniło do takiej decyzji, ale Aleksander nie kryje niezadowolenia. Nie chce stracić spadku i uważa, że już dostałyśmy swoje, bo zostawił nam mieszkanie.

Przypomniałam mu, że nie płacił alimentów, ale dla niego to żaden argument. Jego żona również sprzeciwia się temu, by dom trafił do córki z pierwszego małżeństwa, twierdząc, że mają wspólne dziecko i to ono powinno dostać wszystko.

Aleksander żąda, byśmy zrzekły się spadku. Poradziłam mu, żeby z tym problemem zwrócił się do swojej matki.

Na razie nie powiedziałam o niczym córce – nie chcę jej niepotrzebnie martwić.

A co wy o tym sądzicie? Czy naprawdę powinnyśmy zrezygnować ze spadku?

Spread the love