Mąż myśli tylko o sobie. Zjada wszystko, nie zostawiając nic nawet dla dziecka
– Michał, gdzie się podziały banany? – pytam męża.
– Zjadłem, tak miałem ochotę.
– Nie mogłeś zostawić chociaż jednego dla syna na podwieczorek?
– Ale problem robisz. Przecież w sklepie też są banany.
– To idź i kup.
– Mam mecz. Jak niby mam iść?
Taka sytuacja w naszej rodzinie zdarza się regularnie: raz chodzi o jogurty, raz o ciastka, raz o jabłka. Muszę chować jedzenie, bo przy takim ojcu syn mógłby zostać głodny.
Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Nasz syn ma prawie dwa lata. Mieszkamy w mieszkaniu na kredyt, więc jak łatwo się domyślić, z pieniędzmi bywa ciężko. Mąż uważa, że to on jest „żywicielem rodziny”, bo dzięki niemu mamy to mieszkanie. W rzeczywistości sprzedał swoją kawalerkę, żeby wpłacić wkład własny, ale moi rodzice też nam pomogli finansowo.
Moja mama twierdzi, że Michał to prawdziwy egoista. Częściowo muszę się z nią zgodzić.
Pamiętam, jak przygotowywaliśmy się do urodzin. Ja gotuję, żeby ugościć rodzinę, a Michał tylko kręci się po kuchni i opróżnia talerze. Najbardziej zabolało mnie, kiedy dobrał się do tortu. Zostawiłam go na balkonie, bo w lodówce nie było miejsca. Przynoszę go na kuchenny stół, żeby pokroić, a tam już wycięty kawałek i brak czekoladowych dekoracji. Wyobraźcie sobie, jak mi było wstyd przed gośćmi.
To nie jest jednorazowy incydent. Takie rzeczy zdarzają się cały czas. Owszem, zarabia, ale czy nie można pomyśleć o innych? On zawsze ma jedną wymówkę: „Nie przejmuj się, kupimy!”. Ale nie chodzi o mnie – jak można nie dbać o własne dziecko? Tym bardziej że nasze finanse są napięte. Przez tydzień potrafią zniknąć zapasy jedzenia, które miały starczyć na miesiąc.
– Czego się go czepiasz? To facet, niech je. Przecież zarabia na was. Ty się nie denerwuj, tylko gotuj więcej – broni go teściowa.
Najbardziej frustrujące jest to, że ile bym nie gotowała, jemu zawsze mało. A my nie mamy możliwości kupowania więcej – przecież musimy spłacać kredyt, kupować ubrania i inne potrzebne rzeczy.
Powiedziałam mężowi, że jeśli jeszcze raz tak zrobi, to się rozwiedziemy. Podzielimy mieszkanie i każdy będzie żył swoim życiem. Michał się obraził i poskarżył swojej mamie. Teraz teściowa nawet nie chce ze mną rozmawiać.
Ale ja uważam, że mam rację. A wy co o tym myślicie?
