Zrozumiałam, dlaczego w wieku 70 lat jestem sama – dzieci od 10 lat nie utrzymują ze mną kontaktu, a wnuki nawet nie wiedzą, że istnieję
Chciałabym podzielić się z wami historią mojego życia i późnym zrozumieniem, które do mnie przyszło. Niestety, zdałam sobie sprawę z bardzo przykrych rzeczy, ale lepiej późno niż wcale.
Zrozumiałam, dlaczego w wieku siedemdziesięciu lat żyję w samotności. Moje dzieci od 10 lat nie utrzymują ze mną żadnego kontaktu, a wnuki nawet nie wiedzą, że istnieję. Jak do tego doszło?
Dopiero teraz widzę, że moje życie było pełne błędów. Żyłam w sposób, którego dziś żałuję, ale czasu nie można cofnąć.
Zawsze uważałam moje dzieci za niedojrzałe „pisklęta”. Starałam się ich uczyć, pokazywać właściwą drogę, mówić, jak powinni żyć. Kiedy im coś nie wychodziło, podkreślałam ich porażki, używając mojej ulubionej frazy: „A nie mówiłam? Gdybyś posłuchała matki, wszystko byłoby inaczej”.
Zawsze wtrącałam się w ich życie osobiste i każdą ich decyzję. Wydawało mi się, że bez mojej pomocy nie są w stanie podjąć żadnej właściwej decyzji. Nie wahałam się też skrytykować ich publicznie – przy gościach czy rodzinie.
Z czasem moje dzieci zaczęły się ode mnie oddalać. A teraz jesteśmy sobie zupełnie obcy. Nawet o narodzinach wnuczki dowiedziałam się od obcych ludzi.
Próbowałam naprawić relacje, dzwoniłam, pisałam, ale bez skutku. Dzieci odpowiedziały:
„Skoro jesteśmy tacy głupi, to rozmawiaj z mądrzejszymi ludźmi. Po co ci my?”.
Moje późne odkrycie jest takie – dzieci zawsze trzeba traktować jak pełnoprawnych dorosłych ludzi. Potrzebują matki, która ich zrozumie, wesprze, upiecze pyszne ciasto i poczęstuje herbatą.
Nie wolno ingerować w ich życie osobiste. To ich życie i mają prawo decydować, jak chcą je przeżyć.
Teraz zostałam sama. I cóż mi po tym, że jestem taka „mądra”?
Szanujcie swoje dzieci, kochajcie je i wspierajcie. W przeciwnym razie na starość zostaniecie w całkowitej samotności.
