Córka wróciła z uniwersytetu zdenerwowana. Zajrzała do wszystkich pokoi i upewniwszy się, że mamy nie ma w domu, weszła do kuchni i usiadła przy stole naprzeciw ojca. – Tato, chcę ci coś powiedzieć… – Zrobiła długą pauzę. – Tylko nic nie mów mamie. Dobrze? – Dobrze – spokojnie skinął głową ojciec
Córka wróciła z uniwersytetu zdenerwowana.
Zaglądając do wszystkich pokoi i upewniwszy się, że mamy nie ma w domu, weszła do kuchni i usiadła przy stole naprzeciw ojca.
– Tato, chcę ci coś powiedzieć… – zrobiła długą pauzę. – Tylko mamie nic nie mów, dobrze?
– Dobrze – spokojnie kiwnął głową ojciec.
– I jeszcze… proszę cię, tylko nie zaczynaj od razu na mnie krzyczeć, dobrze?
– Co się stało? – Na skutek tak dziwnego zachowania córki ojca ogarnęły złe przeczucia.
– Obiecujesz, że nie będziesz krzyczał? – nalegała córka.
– No, obiecuję… – odpowiedział z lekkim napięciem ojciec.
– Więc… ja… to…
– Co „to”? – serce ojca zaczęło bić szybciej.
Nagle w przedpokoju zadzwonił telefon córki.
– Ojej, tato, zaraz wracam!
Córka zerwała się z krzesła i pobiegła do telefonu, gdzie oczywiście zatrzymała się na dłużej.
Ojciec, wyraźnie zdezorientowany, został sam w kuchni.
– Co ona mi chce powiedzieć? – gorączkowo myślał. – Powiedziała, że jest „to”… Czyżby ona… to? Czy moja córka jest w ciąży? Boże… Ale dlaczego najpierw mówi mi, a nie matce? Choć z drugiej strony – dobrze robi. Mama, w przeciwieństwie do mnie, nie będzie się zastanawiać, tylko od razu naopowiada mnóstwo rzeczy. Dopiero później, jak się uspokoi, zacznie myśleć i mówić z sensem. Ale co tu dużo mówić? Koszmar… Będzie musiała przerwać studia. Chociaż… Jeśli jej pomożemy… A musimy jej pomóc! No dobrze… Jeśli jest w ciąży, to niech rodzi. Wnuki są super… Wszystko będzie dobrze, spokojnie, tato…
Córka w końcu wróciła z przedpokoju i znowu usiadła naprzeciw swojego ukochanego taty.
– Przepraszam, tato, zadzwonili do mnie. Ale chciałam wrócić do głównego tematu. Nie wiem, jak na to zareagujesz.
– Wszystko, wszystko… – przerwał jej ojciec. – Będę reagował dobrze. Nie martw się, córeczko, już wszystko postanowiłem.
– Postanowiłeś? – zdziwiła się córka. – Już?
– Tak, postanowiłem. Ty się tylko nie denerwuj. Spokojnie rodź, a my z mamą ci pomożemy.
– Rodzić? – zdziwiona córka patrzyła na ojca. – Po co?
– Jak to „po co”? Przecież jesteś w ciąży.
– Skąd to wziąłeś?
– No jak to skąd? Powiedziałaś, że jesteś „to”…
– Tato, coś ty?! – Córka wybuchnęła śmiechem. – Chciałam ci powiedzieć coś zupełnie innego.
Znowu zadzwonił telefon w przedpokoju, i córka znowu zerwała się z miejsca.
– Tato, przepraszam. Znowu on dzwoni.
– Uff… – westchnął ojciec, gdy córka wybiegła. – Czyli nie jest w ciąży. A już sobie wymyśliłem… Normalnie, jak kobieta. Nie można tak panikować. Ale skoro nie jest w ciąży, to co w takim razie? Stop… Powiedziała: znowu on dzwoni. Ciekawe, kto to jest „on”? Czyżby to był „on”? Czyżby nasza córka miała wyjść za mąż? No to mamy z matką problem… To już znacznie trudniejsze… Z dzieckiem można jeszcze pomóc, pobawić się, pospacerować. A z zięciem – to już zupełnie inna sprawa. Na pewno rzuci studia. Tego nam brakowało… Ale z drugiej strony – to musiało się kiedyś stać… Boże, dlaczego tak wcześnie? Zostało jej jeszcze tak mało do ukończenia nauki. Teraz trzeba będzie przygotować pieniądze na wesele.
– Tato, znowu wróciłam – córka znowu usiadła naprzeciw ojca. – No więc… – znowu zrobiła pauzę.
– No, mów już, nie przeciągaj! – krzyknął ojciec niecierpliwie. – Już jestem na wszystko gotowy!
– Na wszystko? – ucieszyła się córka.
– Na wszystko, na wszystko. No co chcesz mi powiedzieć? Mam szykować pieniądze?
– A skąd wiedziałeś? – zdziwiła się.
– No przecież. Wszystko rozumiem.
– Och, tato, a ja się tak bałam, że będziesz się złościł.
– A dlaczego miałbym się złościć? – westchnął ciężko ojciec. – Najważniejsze, żebyś dobrze postanowiła. I potem tego nie żałowała.
– Nie będę żałować, tato. Ty też nie pożałujesz. A mama – tym bardziej. On jest super!
– No dobrze, dobrze – ojciec zrobił kwaśną minę. – Zobaczymy, jaki on jest.
– To potrzebuję od ciebie pięć tysięcy – nagle oznajmiła córka.
– Tylko tyle? – zdziwił się ojciec.
– No, tato, ja sama dołożę tysiąc. Przecież dostaję stypendium.
– Dołożysz? – ojciec nic nie rozumiał. – Na co?
– Jak to na co. Chciałam ci powiedzieć, że ja „to”…! Znalazłam super prezent na jubileusz dla mamy. Kupimy jej świetny telefon.
– Mamie?
– No tak. Kończy pięćdziesiąt lat. Zapomniałeś? Ten menedżer z salonu telefonicznego ciągle do mnie dzwoni. Telefon jest droższy, ale daje mi dużą zniżkę. I ta zniżka jest ważna tylko dzisiaj.
– Ach, to ten menedżer dzwonił? – Ojciec zaczął nerwowo się śmiać, a potem westchnął z ulgą. – Uff… No oczywiście, córciu. Jakie pytania? Prezent dla mamy to święta rzecz.
I niemal pobiegł do pokoju po pieniądze, ciesząc się, że tak łatwo się wywinął.
