Mój mąż coraz częściej zostawał dłużej w pracy, a na weekendy wyjeżdżał do kolegi. Nie zwracałam na to uwagi, aż było za późno

Nie jest tajemnicą, że w dorosłym życiu zarówno żony, jak i mężowie czasem dopuszczają się zdrad. Nie wszyscy, oczywiście, ale zdarza się. I nie ma sensu udawać, że tak nie jest. To zachowanie towarzyszy ludziom od zawsze, a zmienić ten stan rzeczy jest niemal niemożliwe. Hormony, emocje i pragnienia bywają nieubłagane. Jednak są kobiety – i mężczyźni – których się nie zdradza. Po prostu nigdy.

Co sprawia, że niektóre kobiety są chronione przed zdradą? Pieniądze, uroda, sława? Być może po trochu z każdej z tych rzeczy. Ale przede wszystkim to kwestia charakteru. Osoby o silnym charakterze nie proszą o uwagę, nie narzucają się i nie uprzykrzają życia. Z takimi ludźmi chce się przebywać, rozmawiać, dzielić czas. Niestety, nie wszyscy możemy pochwalić się taką charyzmą i pewnością siebie. Dlatego ważne jest, abyśmy uważali na to, jak się zachowujemy, by nie tracić szacunku w oczach innych.

Co może być gorsze niż utrata rodziny w dojrzałym wieku? Mam 53 lata, a mój mąż przestał widzieć we mnie kobietę. Co więcej, znalazł sobie kogoś innego. Nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Czuję, że życie traci sens, a ja nie wiem, jak dalej funkcjonować. Po co mi puste cztery ściany?

Nasz syn jest już dorosły, sam wkrótce zostanie ojcem. Mimo jego obowiązków staramy się utrzymywać kontakt. Czasem daje mi rady, a ja wspieram go, jak potrafię. Zawsze starałam się nie wtrącać w jego życie, bo uważam, że powinien być samodzielny. Mój mąż zresztą zawsze powtarzał, że ludzie muszą sami radzić sobie z problemami. Nigdy nie przepuścił okazji, by oskarżyć mnie o brak organizacji czy niezdecydowanie. Taki już był.

Pomimo wszystkich różnic, wciąż kocham swojego męża. Był opoką w moim życiu. Wyciągnął mnie z małego miasteczka, pokazał świat, pomagał moim rodzicom bez słowa skargi. Dzięki niemu miałam lepsze życie niż większość moich przyjaciółek. Nie musiałam martwić się o pracę czy finanse, bo mąż zajmował się wszystkim. Byłam dumna, że mam takiego mężczyznę.

Zawsze podziwiałam jego pewność siebie, celowość działań i szacunek do innych. Był wzorem do naśladowania. Czułam, że nasz związek jest wyjątkowy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Ale to były tylko iluzje.

Z wiekiem, mimo wysiłków na siłowni, zaczęłam przybierać na wadze. Trener sugerował prowadzenie dziennika żywieniowego, ale to nie przynosiło efektów. Frustracja rosła, a mąż to zauważył. Coraz częściej wymykał się z domu – to do kolegi na działkę, to zostawał dłużej w pracy. Tłumaczył, że ma dużo obowiązków, a ja mu wierzyłam. Dopiero później odkryłam, że za każdym razem spotykał się z inną kobietą.

Ta kobieta jest młodsza ode mnie o ponad 10 lat. Wysportowana, energiczna – taka, jaką ja kiedyś byłam. Czyżby była moim „lepszym” odbiciem? Ale to ja byłam z nim przez tyle lat, rodziłam dzieci, wspierałam go we wszystkim. A teraz zostałam odstawiona na bok jak niepotrzebny mebel.

Syn próbuje mnie uspokoić. Twierdzi, że to tylko kryzys wieku średniego. Że ojciec próbuje uciec od świadomości własnej starości. Może ma rację, ale czy to mnie uspokaja? Wcale. Wciąż czekam na telefon od męża, na jakikolwiek znak.

Choć zostawił mi mieszkanie, samochód i pieniądze, nie czuję się szczęśliwa. Żyję w pustce, przeglądam stare zdjęcia i wspomnienia. Dla mnie nasz związek był idealny, a teraz nie wiem, co robić. Nie jestem gotowa, by go puścić. Wciąż wierzę, że wróci. Że wszystko się naprawi.

Wiem, że wielu ludzi traktuje rozwód jako ulgę. Ale ja nie chcę tej ulgi. Chcę mojego męża, chcę naszej rodziny. Jestem gotowa zapomnieć o wszystkim, jeśli tylko znów będzie obok mnie. Czy to miłość? Jeśli tak, to wierzę, że ta miłość jest silniejsza od wszystkiego. I że dzięki niej wszystko wróci na swoje miejsce.

Spread the love