Pod koniec jesieni postanowiłem zrobić mamie i tacie prezent, ponieważ tata właśnie przeszedł na emeryturę – dałem im dużą sumę pieniędzy, aby mogli pojechać do sanatorium i odpocząć. Rodzice bardzo się ucieszyli, przyjęli pieniądze i obiecali, że pojadą. W pracy miałem wtedy mnóstwo obowiązków, sam nie miałem czasu zajmować się organizacją, więc poprosiłem znajomych, żeby pomogli moim rodzicom w przygotowaniach. W dniu, kiedy mieli już dotrzeć do sanatorium, zadzwoniłem do mamy. Och, jakże mnie zaskoczyła!

Nie rozumiem dlaczego, ale w rodzinach często tak bywa, że rodzice bardziej żałują jedno dziecko spośród dwójki, często skupiają się na tym, które, jak uważają, ma trudniejsze życie, cięższy los, a na które szczęście jakoś nie chce się uśmiechnąć.

Ale często, przez tę swoją troskę o jedno dziecko, rodzice przestają zauważać problemy drugiego. Nawet jeśli wydaje się, że ma więcej, jest szczęśliwsze czy zamożniejsze – to wszystko nie spadło mu z nieba. Zostało osiągnięte ciężką pracą, bezsennymi nocami i przezwyciężaniem licznych trudności, które nie powinny być lekceważone ani zapominane.

Tak też stało się w mojej rodzinie, niestety. Rodzice uważają, że ja i tak sobie świetnie radzę, a będzie jeszcze lepiej, natomiast mojego brata bardzo żałują. Uważają, że to jemu trzeba pomagać, są o tym wręcz przekonani.

Rozumiem, że nie mogę tego zmienić, ale bywa mi z tego powodu przykro i smutno.

Moi rodzice mają dwoje dzieci – mnie i mojego starszego brata Andrzeja.

Andrzej już od dawna jest żonaty, ma dwoje wspaniałych dzieci, ale także spory kredyt, który zaciągnął na mieszkanie.

Między mną a Andrzejem jest duża różnica wieku, bo ja jestem bardzo późnym dzieckiem moich rodziców.

Studiowałem, bo marzyłem o dobrym życiu dla siebie i moich bliskich. Z czasem znalazłem dobrą pracę w firmie IT, zarabiam całkiem nieźle, nawet w tych trudnych czasach.

Nie mam swojego mieszkania, niestety. Wynajmuję razem z przyjaciółmi czteropokojowe mieszkanie w centrum miasta. Każdy ma swój przestronny pokój, a kuchnia jest wspólna. Póki jestem młody, to dobre rozwiązanie – nie jestem sam, a koszty wynajmu są znacznie niższe niż za oddzielne mieszkanie.

Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do rodziców w odwiedziny, opowiadają mi, jak ciężkie życie ma Andrzej, jak trudno mu teraz, i że ciągle wiszą nad nim długi.

Zawsze bardzo pomagam moim rodzicom: regularnie kupuję im dobre jedzenie, daję pieniądze na ubrania, chodzę do apteki z listą leków. Rozumiem, że nikt inny ich nie wesprze, a są dla mnie najważniejszymi osobami na świecie. Są już niemłodzi, i chcę, by mieli lepsze życie, bo nigdy w życiu nie zaznali szczególnego komfortu ani odpoczynku.

Mam dobrą pensję, choć nikomu z rodziny o tym nie mówię. Nawet rodzicom. Po co mieliby wiedzieć? Dzięki temu mogę co miesiąc odkładać znaczną sumę, jednocześnie zapewniając sobie dobre życie i wspierając rodziców. Jestem z tego dumny – mogę im kupić wszystko, co potrzebne, by mieli godne życie na starość.

Na początku byli mi za to bardzo wdzięczni, ale teraz traktują to jak coś oczywistego. Jakbym był do tego zobowiązany.

Tego roku postanowiłem zrobić im piękny prezent. Ojciec przeszedł na emeryturę, więc dałem im pieniądze, żeby pojechali na dziesięć dni do sanatorium.

Rodzice mojego przyjaciela niedawno tam byli, bardzo im się podobało. Wypoczęli, chwalili specjalistów i opowiedzieli mi wszystko w szczegółach, obiecując nawet, że pomogą w organizacji wyjazdu dla moich rodziców.

Moi rodzice ucieszyli się, wzięli pieniądze i obiecali wszystko zorganizować.

W dniu, gdy mieli być już w sanatorium, zadzwoniłem, żeby zapytać, jak dojechali, czy im się podoba, jak ich karmią, czy wszystko w porządku.

Mama spokojnym głosem odpowiedziała, że są w domu, nigdzie nie pojechali, a pieniądze oddali Andrzejowi.

Powiedzieli, że nie mogli wydać takich pieniędzy na siebie, skoro ich syn nie ma za co ubrać dzieci do szkoły na zimę, a wnuki chodzą jeszcze w letnich ubraniach. Jakby mieli jechać na wczasy, gdy wnuki cierpią.

Byłem tak rozczarowany, że aż trudno opisać. Czy to znaczy, że teraz powinienem ubierać dzieci brata? Czy rodzice w tej sytuacji pomyśleli o mnie? Czy ich sumienie nie podpowiedziało im nic na mój temat?

Podjąłem decyzję, że więcej nie będę pomagał rodzicom finansowo. Zacznę odkładać pieniądze na własną przyszłość i lepiej zadbam o swoją przyszłą rodzinę.

Mam nadzieję, że z czasem rodzice zrozumieją, że powinni traktować nas, swoje dzieci, jednakowo. Może ta sytuacja czegoś ich nauczy i zauważą, że nie warto żałować tylko Andrzeja. Tak, mam dobre życie, ale kto przeszkadza mojemu bratu osiągnąć to samo? Czy mam zarabiać także na jego rodzinę?

Przestanę dawać rodzicom pieniądze. Czy to nie jest właściwa decyzja w tej sytuacji?

Spread the love