Co mi z kilograma mandarynek? Ja potrzebuję całej skrzynki, mam przecież dużo dzieci i wnuków – mówię do przyjaciółki. W niedzielę poszłyśmy razem na zakupy, żeby wysłać paczki dzieciom do domu. Humor miałam świetny, planowałam jeszcze wstąpić do sklepu po kawę, makaron, ser, cukierki – i wszystko to, jak zawsze, wysłać kierowcą na Ukrainę. Ale nagle zadzwonił mój telefon. Widzę, na ekranie wyświetla się imię Marta, moja starsza córka. Pomyślałam, że może jeszcze o czymś sobie przypomniała i trzeba coś dokupić, ale zamiary córki były inne
– Co mi z kilograma mandarynek? Potrzebuję całej skrzynki, mam przecież dużo dzieci i wnuków – mówię do mojej przyjaciółki. W niedzielę poszłyśmy razem na zakupy, żeby wysłać paczki do dzieci do domu.
Dzieci mam troje, a wnuków – dzięki Bogu, aż sześcioro. Jestem na emigracji już od 22 lat, więc staram się wszystkim jednakowo pomagać, mam o kogo dbać.
Z przyjaciółką wzięłyśmy tyle mandarynek, że ledwo zmieściły się w dwie torby. Myślę sobie, zbliżają się święta, niech dzieci i wnuki też mają – na pewno się ucieszą.
Humor miałam dobry, planowałam jeszcze wejść do sklepu po kawę, makaron, ser, cukierki – i wszystko to jak zwykle wysłać kierowcą do domu.
Ale nagle zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetliło się imię Marta, moja starsza córka. Myślałam, że przypomniała sobie o czymś, co trzeba jeszcze dokupić, ale cel jej telefonu był inny.
– Mamo, przecież ona jest ci obcą osobą! Jak mogłaś przekazać synowej pieniądze na samochód? – bez powitania rzuciła mi córka.
Marta mówiła tak głośno, że aż było mi niezręcznie przed przyjaciółką. Starsza córka dowiedziała się, że dałam synowej pieniądze na auto i uważa to za błąd.
– Zapomniałaś, jak Anna niedawno chciała się rozwieść i wyrzucała Michała z domu? A ty chcesz jej za to kupić samochód? – przypomniała mi Marta. – Wiedz, jeśli ona go jednak wygoni, ja do siebie go nie przyjmę! – dodała.
Nie udało mi się uspokoić Marty podczas rozmowy telefonicznej. Oświadczyła mi, że skoro dałam Michałowi i jego żonie 10 tysięcy euro na samochód, to taką samą sumę powinnam dać jej.
Byłam niezmiernie zmartwiona, bo w tej chwili nie mam już więcej pieniędzy. Syn faktycznie poprosił mnie o pieniądze na samochód dla żony. Ostatnio źle się u nich działo, byli o krok od rozwodu, ale teraz się pogodzili i syn chce zrobić żonie taki prezent.
Sama wątpiłam, czy to słuszny uczynek, ale synowi dałam najmniej ze wszystkich dzieci. Kiedy się ożenił, od razu poszedł “na wziątki” do teściów, a ja tylko raz dałam mu 10 tysięcy euro i tyle.
Najwięcej dałam mojej starszej córce. Marta pierwsza wyszła za mąż, zaraz po moim wyjeździe. I zaczęłam jej razem z zięciem regularnie wysyłać pieniądze. A oni się budowali.
Marta z mężem dobrze gospodarowali, i teraz mam największy dom we wsi. Starsza córka zawsze podkreśla, że stara się nie tylko dla siebie, ale i dla mnie, ponieważ gdy wrócę do domu, mam z nią mieszkać.
Syn, jak już mówiłam, poszedł “na wziątki”, czyli do teściów. A młodsza córka, gdy wychodziła za mąż, też chciała zamieszkać u nas w domu z mężem. Dom mamy duży, dla wszystkich miejsca by wystarczyło, ale Marta była stanowczo przeciwna.
Powiedziała, że dwóch gospodarzy na jednym podwórku nie wytrzyma. W ten sposób starsza córka pokazała swoją prawdziwą twarz, a młodsza do dziś z nią nie rozmawia.
Pomyślałam sobie – może i ma rację, i kupiłam Marii mieszkanie. Nie miałam wtedy dużo wolnych pieniędzy, więc wzięłam jednopokojowe, ale w nowym budownictwie. Teraz młodsza córka z mężem i dzieckiem tam mieszka. Rozumiem, że miejsca już im brakuje, ale chwilowo nie mogę więcej pomóc.
Odłożyłam te 10 tysięcy, syn poprosił, dałam – i teraz przez te pieniądze mam kłopoty ze starszą córką. Marta jest przekonana, że wszystkie pieniądze powinnam dawać jej, bo zamierzam z nią mieszkać.
– Mamo, my się staramy nie tylko dla siebie, ale i dla ciebie, żebyś miała wygodnie, jak wrócisz – lubi podkreślać Marta. – I to ja się tobą zaopiekuję, jeśli będzie trzeba, a nie Michał czy Maria – mówi.
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, by trzeba mnie było pielęgnować, ale ze starszą córką zawsze starałam się utrzymywać dobre relacje.
Ale ostatnia sytuacja widocznie bardzo się Marcie nie spodobała. Uważa, że skoro ma troje dzieci, to jej się bardziej należy. Ponadto Marta jest przekonana, że synowa weźmie samochód i wygoni Michała, a moje pieniądze pójdą na marne.
Nie wykluczam takiego scenariusza, ale przecież syn sam poprosił – jak mu odmówić, wiedząc, że ode mnie dostał najmniej?
Nie wiem, co teraz robić. Pieniądze są już u syna, ale samochodu jeszcze nie kupił. Mam je od niego zabrać, czy pozwolić robić, co chce?
Jak myślicie, kto ma rację w tej sytuacji – ja czy moja starsza córka?
