Dzwoniła mama Kasi i powiedziała, że w weekend mają uroczystość. Oczywiście, nie mam nic przeciwko świętowaniu, ale znając stosunek rodziców Kasi do mnie, nie bardzo miałem ochotę tam iść
Z natury jestem romantykiem. Kolacje przy świecach, miłe niespodzianki – to cały ja. Jesteśmy z Kasią już pięć lat po ślubie, ale wciąż staram się zaskakiwać ją romantycznymi gestami. Ostatnio jednak wychodzi mi to rzadziej. Mamy dwoje małych rozrabiaków: Krzysia, który ma cztery lata, i Marka, który ma rok.
Na ten weekend również zaplanowałem romantyczną niespodziankę. Postanowiłem zabrać żonę do pięknego miejsca. Wynająłem domek nad rzeką na dwa dni. Chciałem poprosić moją mamę, żeby została z dziećmi, a my pojechalibyśmy odpocząć. Nie powiedziałem jeszcze żonie – miała to być niespodzianka. Ale niespodzianka czekała na mnie.
Okazało się, że dzwoniła mama Kasi i zaprosiła nas na ich uroczystość – trzydziestą rocznicę małżeństwa. Chciała, żeby wszystkie dzieci świętowały z nimi. Oczywiście, rozumiem okazję, ale znając stosunek rodziców Kasi do mnie, nie miałem ochoty tam iść. Żona jednak nalegała, mówiąc, że byłoby niegrzecznie odmówić, bo przecież to również moi teściowie.
Długo zastanawialiśmy się, co podarować im z okazji rocznicy. W końcu zdecydowaliśmy się na kuchenkę mikrofalową. Wiem, że teściowa ma swoje zdanie na temat takich rzeczy, ale wybór należał do Kasi, więc nie obrazi się na nią. W sobotę spakowaliśmy dzieci i pojechaliśmy na uroczystość do rodziców żony. Okazało się, że impreza odbywa się w restauracji. Nikt nam tego nie powiedział. Na szczęście w domu była starsza siostra Kasi, która przyjechała z innego miasta, i to ona nas poinformowała, dokąd jechać. Uroczystość dopiero się zaczynała, przyjechaliśmy na czas. Na pytanie Kasi, dlaczego nie poinformowano nas o miejscu, teściowa odpowiedziała, że najpierw nie miała czasu, a potem zapomniała. Wiedziałem, że to lekceważenie wobec swojej córki jest z mojego powodu.
Usiedliśmy przy stole, wszyscy składali toasty, atmosfera była miła. W końcu wstała mama Kasi i zaczęła przemawiać. Dziękowała za życzenia, za obecność, a potem powiedziała:
– Dziękuję mojemu starszemu zięciowi (mężowi siostry Kasi) za łańcuszek dla mnie i drogą wędkę dla ojca. Jesteśmy bardzo zadowoleni z takich prezentów i kochamy was oraz naszych wnuków, których nam podarowaliście. Takie wspaniałe podarunki trudno porównać z jakąś tam mikrofalówką.
Spojrzałem na żonę. Była blada, a w jej oczach pojawiły się łzy. Mama publicznie ją upokorzyła. Byłem zdenerwowany, bo teściowa może mnie obrażać, ale to Kasia wybrała prezent dla swoich rodziców. Czy naprawdę jej mama tak bardzo mnie nie lubi, że musi przez to cierpieć?
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym postanowiliśmy wrócić do domu. Teściowa zauważyła, że wychodzimy, i podeszła do nas. Zaczęła mówić, że nie miała nic złego na myśli, po prostu tak jej się powiedziało. Stwierdziła, że to jej dzień i może mówić, co chce, nawet jeśli komuś się to nie podoba. Nawet nie przeprosiła swojej córki.
Zabraliśmy dzieci i pojechaliśmy do domu. Wyszedłem na chwilę z pokoju i zadzwoniłem do swojej mamy, żeby przyszła popilnować wnuków, a my mogliśmy wyjechać na dwa dni. W końcu to jeszcze nie koniec dnia i zdążę pokazać Kasi moją romantyczną niespodziankę. Była taka przygnębiona. Muszę poprawić jej nastrój. O teściowej więcej nie rozmawialiśmy – to zamknięty temat. Niech skupia się na starszej córce i jej mężu. My mamy moją mamę, która zawsze nam pomoże i nas wesprze.
