Kiedy mama ze łzami zadzwoniła do mnie i ogłosiła, że tata wnosi pozew o rozwód, nie mogłam w to uwierzyć. Na pozór zawsze byli silną i zgodną rodziną. Wtedy odebrałam postępowanie taty jako zdradę. Ale im więcej czasu mija, tym lepiej rozumiem, co skłoniło ojca do takiego kroku
Wychowałam się w pełnej i, jak mi się wydawało, silnej rodzinie. Mama nie pracowała, zajmując się domem oraz mną i bratem, a tata poświęcał dużo czasu pracy. Tak żyje wielu ludzi, więc nie było to dla mnie niczym dziwnym. Wspólnie jeździliśmy na wakacje, spędzaliśmy weekendy u dziadków, chodziliśmy do kina. Nie pamiętam żadnych kłótni między rodzicami, ale teraz myślę, że były częste, tylko umiejętnie je przed nami, dziećmi, ukrywali.
Żadnych awantur, rodzice nigdy nawet nie podnosili na siebie głosu. A jeśli tata bywał czasami bardziej ponury niż zwykle, nie kojarzyłam tego z problemami w rodzinie. Wiadomość o rozwodzie rodziców pojawiła się, kiedy byłam już od trzech lat mężatką. Brat kończył wtedy swoją szkołę zawodową i wyjechał do służby. Po telefonie od mamy natychmiast pojechałam do niej, by ją uspokoić, wesprzeć i dowiedzieć się, co się u nich wydarzyło.
Uspokojenie jej zajęło kilka godzin, zanim udało mi się usłyszeć spójną opowieść o tym, co się stało. Według niej nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Rzekomo tata nagle wszczął awanturę, potem spakował rzeczy, na progu ogłosił, że wnosi pozew o rozwód, po czym wyjechał w nieznanym kierunku.
Miałam różne myśli, jakoś od razu założyłam, że tata odszedł do innej kobiety. No bo jak człowiek mógł po prostu zniszczyć małżeństwo trwające już dwadzieścia pięć lat! Po uspokojeniu mamy i położeniu jej spać, zadzwoniłam do ojca.
– Córko, po prostu się zmęczyłem. Twoja mama jest bardzo trudną osobą, jest mi z nią ciężko. Wytrzymałem do momentu, kiedy ty i twój brat staniecie na nogi, a teraz chcę żyć dla siebie – to wszystko, co tata odpowiedział na moje pytania.
Taka wymówka nie wydała mi się przekonująca. Dwadzieścia pięć lat wytrzymać, a potem w jednej chwili wszystko zerwać – brzmi to dość fantastycznie.
Przecież nawet się nie kłócili – tak myślałam wtedy. Pozostało jeszcze pytanie, z czego teraz będzie żyła mama. Do emerytury daleko, a nigdy w życiu nie pracowała. Wynika z tego, że ojciec zostawił ją bez środków do życia. Kto zatrudni kobietę bez doświadczenia, która ma prawie pięćdziesiąt lat?
Powiedziałam ojcu wiele gorzkich słów, na co on odpowiedział tylko smutno, że ma nadzieję, że kiedyś zrozumiem jego decyzję. I zrozumiałam, i to dość szybko. Wszystko zaczęło się od codziennych telefonów od mamy. Czuła się smutna i samotna, wymagała uwagi.
Z jednej strony ją rozumiałam, ciężko tak stracić grunt pod nogami. Myślałam, że po kilku miesiącach pogodzi się z sytuacją. Ale ani po dwóch, ani po trzech miesiącach nic się nie zmieniło. Mama dzwoniła do mnie w południe i wieczorem. W południe nie mogłam długo rozmawiać, bo byłam w pracy, a wieczorem musiałam jakoś dzielić czas między domowe obowiązki a mamę, która nieustannie się skarżyła.
Każdy wieczór spędzałam z telefonem przy uchu, nie mając już prawie czasu dla męża. Codziennie. Mama miała również pretensje dotyczące wsparcia finansowego. Z bratem postanowiliśmy wspólnie zrzucać się, żeby mama mogła normalnie żyć. Nie byliśmy jednak w stanie dawać jej dużo pieniędzy.
Ojciec wykonał szlachetny gest – zostawił mamie mieszkanie, które formalnie należało do niego, i zgodził się całkowicie opłacać rachunki. Ode mnie potrzebne były tylko odczyty liczników, bo rodzice nie kontaktowali się ze sobą. Co miesiąc ja i brat przeznaczaliśmy na mamę około tysięcy każdy.
W naszym mieście da się za to żyć miesiąc. Ale mamie ciągle brakowało pieniędzy.
– No i co z tego, że jestem teraz samotna? To nie znaczy, że mam machnąć na siebie ręką! – dumnie unosiła głowę po wizycie w salonie piękności.
– Tak, jestem po rozwodzie, ale czy to znaczy, że mam teraz chodzić w łachmanach? – oburzała się, chwaląc się nowym swetrem i płaszczem, na które wydała prawie całe miesięczne środki.
A szafa już wcześniej uginała się od rzeczy.
– Oszczędzanie na jedzeniu to ostatnia rzecz! – burknęła mama, gdy zszokowana przyglądałam się zawartości jej lodówki. Była tam szynka, owoce, słodycze, mięso. My z mężem nie możemy sobie codziennie na to pozwolić. Wiadomo, że przy takim rozmachu mama przekracza budżet, a potem narzeka, że skończyły jej się pieniądze.
Zaspokajanie jej potrzeb to bardzo kosztowna sprawa. Mąż już wyraża niezadowolenie. Okazało się też, że mama jest zupełnie niesamodzielna. Zepsuł się prysznic – niech zięć przyjedzie. A on jest na delegacji. Mówię, żeby zadzwoniła po hydraulika, a ona zaczyna: a może sama zadzwonisz, a przyjedziesz, kiedy on będzie naprawiać, bo ja się czuję nieswojo. I tak we wszystkim.
Wiele wydarzeń sprawiło, że musiałam spojrzeć inaczej na małżeństwo moich rodziców. Podczas przyjęcia udało mi się porozmawiać z tatą na osobności. Okazało się, że takie zachowanie mamy, które mnie już doprowadza do szału, to dla niej normalne. Tu stres nie miał żadnego znaczenia, ona zawsze taka była, tylko przed nami to ukrywali. Wszystkie te problemy spływały na tatę. A on znosił to wszystko przez ćwierć wieku, dopóki ja i mój brat nie dorośliśmy i nie stanęliśmy na własnych nogach.
Jego cierpliwość jest żelazna, o takiej mi się nawet nie śniło. Nie minął jeszcze rok od ich rozwodu, a mama już zdążyła mi zawrócić głowę swoimi prośbami, żądaniami, pretensjami i kaprysami. Nie wiem, jak mam dalej postępować z mamą.
Jest jak odkurzacz, który wysysa pieniądze, czas, siły i nerwy. Przez nią moje małżeństwo zaczęło już się chwiać, mężowi zupełnie nie podoba się to, co się dzieje, żąda, bym przestała przeznaczać tyle zasobów na teściową. Ale sumienie nie pozwala mi zostawić mamy samej. Na razie balansuję na tej cienkiej granicy, ale wkrótce będę musiała podjąć decyzję, a nie wiem, jaką.
