Moje dorosłe dzieci mnie nie kochają i nie szanują, a ja chcę dla nich tylko najlepszego
Czym jest miłość do rodziców? To głębokie uczucie wdzięczności i przywiązania, które kształtuje się od dzieciństwa i rozwija przez całe życie. Miłość ta przejawia się w szacunku, trosce, wsparciu i zrozumieniu. Może manifestować się w różnych formach i sytuacjach, od codziennych drobiazgów po znaczące życiowe decyzje.
Choć brzmi to banalnie, ludzie w dzisiejszych realiach coraz bardziej zapominają, jaka powinna być wdzięczność dzieci wobec matki i ojca. Kaprysy, wybryki nawet w dorosłym wieku, niewdzięczność – to wszystko i wiele więcej staje się normą w relacjach dzieci z rodzicami. Z biegiem czasu sytuacja tylko się pogarsza. Jak ją naprawić i co do tego należy zrobić? Swoim spojrzeniem na rozwiązanie tego problemu podzieliła się z nami jedna z naszych stałych czytelniczek.
Chociaż mam już ponad 55 lat, nadal z czułością odnoszę się do moich starszych rodziców. Jak inaczej, to oni mnie wychowali, wszystkiego mnie nauczyli i ogólnie dzięki nim przyszłam na świat. Uważam, że nie ma w tym nic dziwnego. Wiem, czym jest miłość do rodziców.
Oczywiście, u nas również w swoim czasie występowały nieporozumienia. I to jest normalne. Na przykład, wyszłam za mąż, gdy byłam jeszcze bardzo młoda, kiedy w ogóle nie mogłam myśleć o ślubie. Ale tak musiało być. Mieszkaliśmy wtedy w małej wiosce, mogłam zostać w domu jako panna… Oczywiście tego nie rozumiałam i nie chciałam wychodzić za mąż za Piotra, ale przeżyliśmy razem ponad trzydzieści lat, wychowaliśmy dwoje dzieci. Jak uważacie, czy to godne przedłużenie małżeństwa bez miłości? Uważam, że tak. Wytrzymasz – pokochasz.
A moje dzieci wcale mnie nie kochają. Nawet nie szanują mnie, co dopiero mówić. Ja im słowo, oni mi dziesięć. Daję im rady życiowe, a oni narzekają, że czasy się zmieniły i nic nie rozumiem. Ciągle wskazują mi, że wychowałam się nie w mieście i teraz nie potrafię się dostosować. Wcale nie rozumieją, że gdyby nie my z ojcem, to i oni sami by wciąż siedzieli w wiosce i na byku trzymali ogony.
Nie, wszystko już dorosłe. Uczyli się, poszli do pracy. Ja mogłabym im podziękować za to, że nauczyli się korzystać z internetu, to już dobrze. Ale uważam, że tego za mało. I prawdy życia w tym internecie im nie znajdą. To ja powinnam im to opowiedzieć. Ale jaki sens z moich opowieści, jeśli nikt mnie nie chce słuchać?! Nie wiedzą, czym jest miłość do rodziców.
Moja córka, Anna, na przykład, w ogóle nie chce wziąć głowy w garść. Spotyka się z młodym mężczyzną, ale w ogóle nie spieszy się z wyjściem za mąż. Mieszka w wynajmowanym mieszkaniu, a mogłaby nawet do niego przeprowadzić się. Czyżby nie wszystkie najważniejsze cechy charakteru objawiały się w codziennym życiu? Ja nie miałam takiej możliwości. Najpierw założyłam pierścionek, a potem już zaczęłam poznawać męża. A Anna nie rozumie, że w stresie człowiek pokaże się znacznie lepiej i szybciej. Ale mama dla niej nie ma mocy.
Krzysztof tak naprawdę stopniowo tracił zmysły. Zamiast tego, że był dla niej wsparciem, zaczął ją zaniedbywać. Wziął ślub i ja osobiście bardzo się z tego cieszę. On i jego żona, Marta, mają wszystko dobrze, mają wystarczająco pieniędzy, więc żadnych trudności nie doświadczają i mieszkają osobno dla swojej przyjemności.
Najstarsza córka, Anna, dawno wyszła za mąż i nawet zdążyła nam z żoną obdarzyć wnuczką. Sympatyczną małą dziewczynką, którą kochamy po prostu szalenie. A jak inaczej, w naszym wieku małe dzieci stają się jeszcze słodsze i bliższe sercu. Zwłaszcza jeśli są twoje, własne. Ogólnie rzecz biorąc, z naszymi dziećmi wszystko dobrze, znalazły swoją drogę w życiu i pewnie nią idą. W związku z tym, jak uważałem, w końcu można trochę się zrelaksować.
Jednak moja żona, Ewa, przeciwnie, postanowiła, że teraz, gdy Piotr i Anna mieszkają osobno, trzeba się pogubić i przemienić w wiekową kurę-nasienkę. Stała się, jakby zaczarowana, biegać z mieszkania do mieszkania i oferować swoją pomoc w gospodarstwie naszym całkiem dorosłym i samodzielnym dzieciom.
Z córką sytuacja była zupełnie nieprzyjemna. Żona zaczęła opowiadać jej, jak należy wychowywać własne dziecko, jak kąpać, karmić, uczyć. Oczywiście Anna miała już tego dosyć i poprosiła, żeby zrobić przerwę z wizytami u nas w domu. I doskonale to rozumiem. Kto chciałby słuchać, że jest się złym rodzicem, a przy tym jeszcze trzymać się tego? Ja dobrze wiem, jak wszechobecna może być moja żona.
Z synem było mniej więcej tak samo. Tak, Piotr jeszcze nie zdążył założyć własnej rodziny, ale jego matka tego nie przestraszyło. Zaczęła opowiadać jego żonie, Martę, swoje skrywane tajemnice o tym, jak naprawdę prowadzić gospodarstwo. Myć okna z octem, naprawiać skarpetki z żarówką i w ten sposób dalej. A ona w odpowiedzi: „W ogóle czekamy na dostawę, chodźcie z nami. Albo pójdźmy na spacer, właśnie włączę odkurzacz, bo on jest bardzo głośny, będzie hałaśliwy”. Żona tak to wzięła do siebie, że te słowa już wszystkim swoim przyjaciółkom przekazała telefonicznie.
Rozumiem, że z zewnątrz może to wydawać się trochę przerysowane. No i co tu takiego, że matka nadal opiekuje się swoimi dorosłymi dziećmi, przecież jest rodzicem, to jej zadanie. Ale jeśli zacznie się trochę mieszać, zaczynasz stopniowo się złościć i irytować. To nie temat do rozmowy, wszystko dzieci. Jak się mają, czy wszystko u nich w porządku? A co jeśli syn będzie miał dziecko? On jeszcze nie stanął na nogi całkowicie? A może lepiej, żeby przeprowadzili się do nas? Rozumiecie, prawda?
Jak u każdego normalnego mężczyzny, ja zawsze mam małą oszczędność na czarny dzień. A skoro nie mam żadnych szczególnie szkodliwych nawyków, i nie wydaję zbyt wiele, w pewnym momencie zgromadziło się wystarczająco dużo pieniędzy. Co robić w takim przypadku? Oczywiście wydawać. Zanim inflacja zrobi swoje żarłoczne dzieło. Ogólnie, policzyłem i okazało się, że my z żoną możemy śmiało wyjechać gdzieś, gdzie jest cieplej i nie za drogo. Na tydzień, a może nawet na 10 dni. Żyć komfortowo i bez zbędnego stresu.
Tylko chciałem zaproponować ten pomysł swojej żonie, kiedy Ewa podzieliła się ze mną swoimi myślami o tym, że byłoby miło, gdybym sprzedał swój stary samochód i podzielił wygraną między dzieci. Mówiąc, że benzyna droży coraz więcej, nie musimy gdzieś jeździć. A ja jestem już zbyt stary, żeby wyjeżdżać gdzieś do lasu, jak kiedyś. Na moje sprzeciwy odpowiedział tylko: „Nic nie rozumiesz, jesteś starym egoistą, nie kochasz dzieci.”
W skrócie, takie wyniki mnie zirytowały, więc o swoim pomyśle z wakacjami milczałem. Sami rozumiecie, te pieniądze by ona wzięła ode mnie z rąk natychmiast. Charakter jej taki, że kiedy jest na wzburzeniu, sam czasem jej się boję. Kto wie, co się stanie. Ale trzeba coś robić, nie zabiorę tej oszczędności ze sobą do grobu, naprawdę.
Co byście poradzili, szanowni mieszkańcy Internetu? Co kazałibyście mi robić z moją ukochaną żoną? Może nakłonić dzieci, żeby same porozmawiały z nią? Ale wtedy może wybuchnąć prawdziwy konflikt. Albo po prostu spłonąć wszystko i zostawić ją w spokoju – samo przejdzie? Jak widzicie, dla mnie sytuacja nie jest najprzyjemniejsza i dobrze by było ją rozwiązać bez strat. Nie chcę teraz, w naszym wieku, trzymać kogoś za coś. Tym bardziej własnych dzieci czy nawet siebie nawzajem.
