– Pomagać mamie na starość nie zamierzam. Opieka nad starszymi rodzicami to nie jest łatwe zadanie. Zbyt duża odpowiedzialność! Może parę razy w miesiącu wpadnę i przywiozę torbę z zakupami. Ale angażować się codziennie – nie zamierzam. Niech radzi sobie sama!
– Córka mi to tak oświadczyła, że niby jak nie będę jej pomagać z dzieckiem, to na jej pomoc na starość też nie mogę liczyć! – opowiada emerytka Maria Michajłowna. – No proszę! A czy ja jestem do tego zobowiązana? Wychowałam, wykształciłam, postawiłam na nogi! Więcej już nikomu nic nie jestem winna! A “zarabianie” pomocy na starość to już przesada!
Maria jest poważnie urażona przez córkę – jak można było coś takiego powiedzieć własnej matce!
– I wcale nie potrzebuję jej pomocy! – złości się Maria. – Poradzę sobie bez niej! Jeszcze mi będzie stawiać warunki!
Marta ma nieco ponad trzydzieści lat. Ona i jej mąż mają półtoraroczne dziecko i kredyt. Marta jest na urlopie macierzyńskim, a pieniędzy im brakuje, ledwo wiążą koniec z końcem. Firma, w której pracuje mąż Marty, najwyraźniej powoli tonie.
Zlikwidowano wszystkie premie, dodatki, motywacyjne wypłaty, a ludziom pozostawiono tylko pensję podstawową. Krążą plotki, że przejdą na czterodniowy tydzień pracy – oczywiście z obniżeniem wynagrodzenia.
Mąż Marty, podobnie jak większość jego kolegów, zaczął szukać nowej pracy, ale na razie bez skutku. Nie mogą sobie pozwolić na spadek poniżej pewnego poziomu wynagrodzenia.
Wszystko wskazuje na to, że Marta będzie musiała wrócić do pracy. W firmie czekają na nią z radością, co jest dużym plusem.
Obecnie w ich firmie rozpoczyna się kilka nowych projektów, i jeśli Marta wróci do biura w ciągu najbliższych kilku tygodni, będzie miała szansę dołączyć do zespołów od samego początku, co zapewni jej dobre wynagrodzenie na najbliższe dwa lata oraz perspektywę awansu.
Jeśli teraz nie wróci do biura, a zostanie na urlopie do końca, albo pozostanie w domu przynajmniej do drugiego roku życia dziecka – nie ma gwarancji, że później będzie miała tak korzystną sytuację na rozpoczęcie kariery.
W każdym razie Marta postanowiła wrócić do biura i zapytała matkę, czy ta nie mogłaby zająć się dzieckiem.
Trzeba przyznać, że Maria często pomagała córce, zostawała z wnukiem. Umożliwiała jej wizyty u lekarza, zakupy czy spotkania z koleżankami. W zeszłym miesiącu nawet wzięła wnuka na noc, kiedy Marta z mężem pojechali na wesele.
Poradziła sobie doskonale, choć w głębi duszy martwiła się bardziej niż córka.
– I po co się zgodziłaś? – krytykowała ją sąsiadka. – To wielka odpowiedzialność! Ja od razu powiedziałam swoim, że do trzeciego roku życia wnuczki nie będę się nią zajmować. To wasze dziecko. Jak będzie starsze, wtedy można.
– No cóż, – westchnęła Maria. – Przecież nie proszą mnie często. Wnuk to wnuk. Trzeba pomagać.
Ale co innego pomóc kilka razy w miesiącu, a co innego zaangażować się “na pełen etat”. Maria powiedziała córce, że codziennie po dziesięć godzin z wnukiem siedzieć raczej nie będzie. To zbyt trudne. Pomóc w nagłych wypadkach – owszem, kilka razy w miesiącu – tak. Ale nie codziennie.
Maria odmówiła, czego Marta najwyraźniej się nie spodziewała. I w przypływie złości oświadczyła matce: jeśli nie będziesz siedzieć z wnukiem, nie licz też na moją pomoc. Pokłóciły się, obraziły się na siebie i przestały rozmawiać.
Marta teraz szuka niani. Wszystkie w miarę sensowne żądają takich stawek za dziesięciogodzinny dzień pracy z małym dzieckiem, że Marta będzie musiała oddawać za opiekę dwie trzecie swojej pensji. Poza tym trzeba jeszcze znaleźć odpowiednią nianię, co też nie jest łatwe, bo te dobre zazwyczaj są już zatrudnione. A czas nagli.
– No dobrze, damy radę! – mówi Marta. – Poradzimy sobie bez babci. Nie chce – nie musi, niech siedzi w domu przed telewizorem. Będę na początku oddawać pensję niani, no i co? Potem to się jakoś rozwiąże. Syn pójdzie do przedszkola, pensja wzrośnie, mąż znajdzie może dobrze płatną pracę. A babcia jeszcze poprosi o pomoc!
– I co, nie pomożesz?
– A dlaczego miałabym się poświęcać? – pyta z sarkazmem Marta. – Opieka nad starszymi rodzicami to nie jest łatwe zadanie. Zbyt duża odpowiedzialność! Może parę razy w miesiącu wpadnę i przywiozę torbę z zakupami. Ale angażować się “na pełen etat” – darujcie. Niech radzi sobie sama!
A jak wy byście się zachowali w takiej sytuacji?
Jak uważacie, czy rodzice, którzy nie zajmowali się wnukami, mogą liczyć na pomoc na starość?
