Pewnego razu w salonie fryzjerskim poznałam kobietę, która, jak się okazało, była kochanką mojego męża. Diana okazała się bardzo gadatliwa i wszystkim obecnym opowiedziała, że spotyka się z żonatym mężczyzną, który wciąż nie może zdecydować się na odejście od rodziny. Potem pokazała nam nawet ich wspólne zdjęcie. Dobrze, że wtedy siedziałam, bo inaczej bym upadła. Jednak nie dałam po sobie poznać, że znam tego przystojniaka

– Jak długo to trwa? – zapytałam.

– Już jakieś trzy lata, a on wciąż nie może zdecydować się odejść od niej – poskarżyła się Diana.

– To dlaczego nie idziesz do niej, skoro ją kochasz? – zapytałam swojego męża, wprowadzając go w osłupienie.

– Anno, o czym ty mówisz? Przecież nie mam nikogo – próbował zaprzeczać Wiktor, ale było za późno, bo ja już wiedziałam wszystko.

– Nie kłam, ani przede mną, ani przed sobą. Jeśli zamierzasz odejść, to idź, nie będę cię zatrzymywać. Nasz syn dorósł, więc niewiele nas już łączy – powiedziałam.

Ja i mój mąż mamy po 50 lat, mamy dorosłego syna, który już z nami nie mieszka, i od dłuższego czasu zauważyłam, że mąż się ode mnie oddalił. Jednak nie próbowałam zdobyć jego uwagi, bo uznałam, że przez 27 lat wystarczająco mu służyłam, a teraz nadszedł czas, by pomyśleć o sobie.

Zaczęłam dbać o swój wygląd, odświeżyłam garderobę, kupując sobie kilka ładnych, modnych rzeczy. Zaczęłam też chodzić do salonów piękności, regularnie robić manicure i fryzurę, czego wcześniej nigdy nie robiłam.

Krótko mówiąc, mieszkaliśmy z mężem w jednym mieszkaniu, ale byliśmy jak obcy ludzie. Aż pewnego razu w salonie fryzjerskim poznałam kobietę, która, jak się okazało, była kochanką mojego męża.

Diana okazała się bardzo gadatliwa i wszystkim obecnym opowiedziała, że spotyka się z żonatym mężczyzną, który wciąż nie może zdecydować się odejść od rodziny.

Potem pokazała nam nawet ich wspólne zdjęcie. Dobrze, że wtedy siedziałam, bo inaczej bym upadła. Jednak nie dałam po sobie poznać, że znam tego przystojniaka.

– Jak długo to trwa? – zapytałam.

– Już jakieś trzy lata, a on wciąż nie może zdecydować się odejść od niej – poskarżyła się Diana.

Poznałam swojego męża w burzliwych latach 90., kiedy jeździłam po towar do Turcji.

Podczas jednej z podróży poznałam swojego pierwszego męża, Wiktora. We dwójkę prowadzenie biznesu na rynku było znacznie łatwiejsze i, jak to mówią, interes się kręcił. Otworzyliśmy kilka stoisk, zatrudniliśmy sprzedawców, mieliśmy wolne pieniądze i wolny czas.

Myślałam, że kiedy będziemy mieć pieniądze, życie stanie się łatwiejsze, ale stało się wręcz przeciwnie. Nasze życie zmieniło się radykalnie, i nie mogę powiedzieć, że tylko na lepsze.

Mój mąż poczuł smak dostatniego życia i zaczął się nim rozkoszować. Na mnie spadła cała praca – towar, urząd skarbowy, rozwiązywanie innych problemów.

Kiedy zrozumiałam, że nie mogę sama dźwigać wszystkiego – domu, biznesu, wychowania syna, oddałam część obowiązków, przestałam aktywnie zajmować się biznesem i zostawiłam sobie tylko jedno stoisko na rynku, aby wystarczało nam na życie.

Mąż też znalazł pracę i zaczęliśmy zarabiać pieniądze niezależnie od siebie, ale nadal żyliśmy jako rodzina.

Wszystko zmieniło się, kiedy nasz syn wyjechał z domu. To był przełomowy moment w naszym związku. Wcześniej mogliśmy jeszcze rozmawiać o problemach syna, ale teraz nie było już tego tematu.

Kiedy los zetknął mnie z Dianą, zrozumiałam, że to znak, bo w życiu nic nie dzieje się przypadkiem.

Jednak kiedy postanowiłam porozmawiać o tym z mężem, nie przyznał się i udawał, że o niczym nie wie, a ja wszystko sobie wymyślam.

Dobrze znałam swojego męża po 27 latach małżeństwa, więc przygotowałam się wcześniej. W salonie fryzjerskim poprosiłam o numer telefonu Diany, a ona chętnie mi go podała.

Potem zaprosiłam ją na kawę, a ona się zgodziła. Do tej samej kawiarni zaprosiłam również mojego męża, udając, że pilnie potrzebuję jego pomocy.

To było spotkanie! Mąż znów próbował udawać, że nie zna Diany, ale ona, zaskoczona, przybiegła do Wiktora jako pierwsza.

Odwrócił się i wyszedł. Ja też poszłam za nim. A w domu odbyliśmy poważną rozmowę.

– Dlaczego do niej nie idziesz? – zapytałam męża.

– Bo nikt w wieku 50 lat nie opuszcza rodziny, ciepłego i wygodnego miejsca – spokojnie wyjaśnił mi mąż. – A na Dianę nie bądź zła, to nie jej wina. Jeśli nie będzie Diany, będzie inna – dodał.

Nie wiem, co mam robić. Jeśli się rozwiodę, będziemy musieli podzielić dom, co oznacza, że i ja będę musiała wyprowadzić się z wygodnego miejsca. A nie jestem gotowa żyć w gorszych warunkach niż teraz.

Okazuje się, że po pięćdziesiątce naprawdę nie chce się niczego zmieniać, bez względu na to, jak trudne są warunki. Zniesiemy wszystko, bo boimy się, że będzie gorzej.

Proszę o radę, może ktoś z was zna podobną sytuację. Co robić?

Spread the love