Wysiadłam z autobusu i szłam nieznaną mi ulicą. Po drodze pytałam ludzi, którzy wskazali mi dom, w którym mógł mieszkać Michał. Spotkała mnie kobieta, mama mojego narzeczonego
Mam 45 lat, jestem mężatką, mam dwoje dzieci. W moim życiu wydarzyła się bardzo ciekawa sytuacja, ponieważ mieszkam obok mojej teściowej, ale wszyscy myślą, że to moja mama, a ja sama od ponad dwudziestu lat nazywam ją mamą. Ta kobieta przygarnęła mnie wtedy, gdy odwrócili się ode mnie moi rodzice.
Kiedy studiowałam w szkole, poznałam chłopaka, nazywał się Michał. Spotykaliśmy się, a potem powiedział, że wyjeżdża do pracy za granicę, żeby zarobić trochę pieniędzy na nasze wesele. Nigdy więcej go nie widziałam. W tamtych czasach nie było telefonów komórkowych. Wszystko, co o nim wiedziałam, to nazwisko, imię i nazwa wsi, którą przypadkowo wspomniał podczas rozmowy.
Płakałam, nie wiedziałam, co robić. Zdecydowałam się wrócić do domu, do rodziców. Chciałam tam urodzić dziecko, a potem pójść do pracy. Jednak po powrocie do domu mama wyrzuciła mnie za próg, mówiąc, że przyniosłam im hańbę, że wstyd jej przed sąsiadami i rodziną.
Nie spodziewałam się takiej reakcji od mamy, która zawsze mnie kochała i rozumiała. Tego samego dnia postanowiłam spróbować pojechać do tej wsi, o której mówił Michał. Nie byłam niczego pewna, ale była to moja jedyna nadzieja. Miałam nadzieję, że zobaczę tam ukochanego, porozmawiam z nim, dowiem się, co się stało.
Wysiadłam z autobusu i szłam nieznaną mi ulicą. Po drodze pytałam ludzi, którzy wskazali mi dom, gdzie mógł mieszkać Michał. Spotkała mnie kobieta ubrana w czarną chustę. Poinformowała mnie, że jej syn, Michał, niedawno zmarł.
Kiedy opowiedziałam jej, co się stało, od razu postanowiła, że teraz będę mieszkać u niej, przynajmniej tak długo, jak będę chciała. Tak ta kobieta stała się dla mnie mamą, a dla naszej z Michałem córki – najbardziej troskliwą babcią na świecie.
Po kilku latach wyszłam za mąż, mieszkamy z mężem w tej samej wsi. Codziennie przychodzę do mamy, a ona odwiedza nas, kocha obu wnuków tak samo, troszczy się, jest z nich dumna i interesuje się ich życiem.
Moja biologiczna mama przebaczyła mi dopiero po kilku latach. Utrzymujemy kontakt, ale jest on bardzo chłodny i zdystansowany, przez te lata stała się dla mnie obcą osobą. Niedawno prosiła, żebym przeprowadziła się do niej, bo potrzebuje pomocy, ale nie mogę zostawić kobiety, która stała się dla mnie prawdziwą mamą.
