– Co świętujemy? – zapytał zdziwiony Michał. – Czyjeś urodziny, czy co? – Szefie, – odpowiedział radośnie Artur, – moja żona jest w ciąży, wkrótce zostanę ojcem. – Niesamowite! Gratuluję! – z uśmiechem powiedział dyrektor. Jedna z pracownic działu, którym zarządzał Artur, podeszła do niego i powiedziała coś, czego się nie spodziewał usłyszeć
– Co świętujemy? – zapytał zdziwiony Michał. – Czyjeś urodziny, czy co?
– Szefie, – odpowiedział radośnie Artur, – moja żona jest w ciąży, wkrótce zostanę ojcem.
– Niesamowite! Gratuluję! – z uśmiechem powiedział dyrektor.
– Dziękuję, częstujcie się – odpowiedział Artur.
Jedna z pracownic działu, którym zarządzał Artur, podeszła do niego i powiedziała:
– Wie Pan, jest Pan pierwszym mężczyzną, który zorganizował świętowanie z powodu ciąży żony. Zwykle wszyscy robią to po narodzinach dziecka. Ale jest Pan naprawdę wspaniały! Tylko proszę uważać, bo zaraz zaczną Panu opowiadać, co Pana czeka.
Artur wysłuchał dziewczyny i uśmiechnął się.
– Arturze, pewnie jeszcze nie wiesz, co cię czeka, co? – zgryźliwie powiedział Tadeusz.
– A ty, jak rozumiem, wiesz? Przecież nie masz dzieci…
– Ja nie mam, ale mój brat ma, i mało nie oszalał, kiedy przez dziewięć miesięcy spełniał każde kaprysy swojej żony – z kwaśnym grymasem odpowiedział Tadeusz.
– No tak, – przeciągnął Artur, – ale to twój brat, nie ty.
– Nic nie szkodzi, – poparł Tadeusza Wiktor, – teraz masz radość, ale zobaczysz, jak cię zasypie żona różnymi życzeniami i zacznie się codzienna harówka z dzieckiem, wtedy porozmawiamy.
– A ile ty masz dzieci? Ile mają lat? – zapytał Artur Wiktora.
– Dwoje… Ojej, nawet nie pamiętam dokładnie, chyba siedem i pięć albo cztery i sześć lat – odpowiedział z zakłopotaniem Wiktor.
Artur milczał.
Po powrocie do domu Artur objął swoją żonę Annę i powiedział: – Miałaś rację! Dobrze zrobiłem, że ogłosiłem ciążę tuż przed porodem. Inaczej już by mnie zamęczyli…
– Jeszcze dwa dni, kochanie, i przytulimy naszego maluszka! – uśmiechnęła się żona.
– Ale w pracy nic nie będę mówił, niech myślą, że zostało jeszcze dziewięć miesięcy…
– Nie wytrzymasz, powiesz! – zaśmiała się Anna.
– Zobaczymy, zobaczymy…
Dokładnie w terminie, który przewidywali lekarze, Anna urodziła pięknego chłopca. Nazwali go Andrzej. Z radości Artur wziął urlop w pracy i pomagał żonie opiekować się synem. Młodzi rodzice byli po prostu przeszczęśliwi.
Urlop minął szybko. Artur nie wspomniał w pracy ani słowem o narodzinach. Koledzy żartowali z niego: – Czy już jeździłeś w nocy do sklepu po słodycze, czy jeszcze nie?
– Oczywiście, że jeździłem, żona jest w ciąży, jak mogłoby być inaczej? – śmiał się Artur.
Kiedyś po pracy koledzy zebrali się, żeby pójść do sportowego baru na mecz. Zaprosili Artura, ale on odmówił.
– Jesteś jak baba, zawsze po pracy biegniesz do domu. Wiesz, że oprócz życia rodzinnego jest jeszcze życie osobiste? – powiedział zirytowany Tadeusz.
– Każdy ma swoje wartości, miłego wieczoru! – odpowiedział spokojnie Artur, wsiadł do samochodu i pojechał do domu.
– Cześć, moje kochane, jestem w domu – powiedział Artur, wchodząc do mieszkania.
Anna wyszła z Andrzejem na rękach i delikatnie pocałowała męża: – Cześć, kochanie, jak minął dzień? – zapytała.
– Chłopcy zaprosili mnie do sportowego baru, ale znowu odmówiłem. Mam wymówkę – żona jest w ciąży – zaśmiał się Artur.
Wieczorem młodzi rodzice wykąpali maluszka, a kiedy Andrzej już spał, Artur podszedł do łóżeczka i usiadł na podłodze. Oglądał każdą rysę na twarzy swojego syna, dotykał jego maleńkich paluszków, gładził po główce i ciężko wzdychał.
Do pokoju weszła Anna i szeptem zapytała: – Artur, dlaczego tak ciężko wzdychasz? Może coś się stało?
– Nie, wszystko w porządku, chodź tutaj – odpowiedział.
Anna usiadła obok męża. – Zobacz, ma twój nosek, moje oczy, to nasza część, i dlatego nie rozumiem… – powiedział cicho Artur.
– Co, czego nie rozumiesz? – zdziwiła się Anna.
Artur przytulił żonę i powiedział:
– Nie rozumiem, dlaczego tak wielu mężczyzn nie docenia swoich rodzin i dzieci? Nie rozumiem, kto wymyślił zasady, według których, jeśli idziesz do sportowego baru po pracy, to jesteś mężczyzną, a jeśli do domu, do rodziny, to od razu pod pantoflem! Kto podmienił ludziom wartości i po co?
Anna przytuliła się do męża i powiedziała: – Nie sądzę, że kiedykolwiek dowiemy się, kto jest autorem tych bezsensownych zasad. Ale wiem jedno na pewno – mamy prawdziwą rodzinę! I chwała Bogu za to!
