Syn kocha ojca bardziej niż mnie, choć ten pojawia się w naszym życiu raz na kilka miesięcy

Mój syn, Andrzej, niedawno skończył szesnaście lat. Oczywiste jest, że znajduje się teraz w tym trudnym wieku przejściowym, dlatego nasze relacje stają się coraz gorsze. Choć jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że mamy po prostu idealne stosunki.

Chodzi o to, że z Jarosławem, ojcem Andrzeja, rozwiodłam się, gdy syn miał dziewięć lat. Przeżyliśmy razem jedenaście lat i nie były to najszczęśliwsze lata w moim życiu.

Kiedy wychodziłam za mąż za Jarosława, wydawało mi się, że wygrałam nagrodę. Przystojny, wesoły, aktywny i hojny chłopak – o takim marzy każda dziewczyna!

Tylko szybko zrozumiałam, że cechy dobre dla zwykłego chłopaka mało pasują do męża i ojca.

Tak, Jarosław jest wesoły i towarzyski, ale jest absolutnie nieodpowiedzialny i nie umie wydawać pieniędzy. I wszystkie problemy, które pojawiały się w naszej rodzinie, musiałam rozwiązywać sama.

Ale ponieważ Andrzej był mały, starałam się zachować rodzinę. Myślałam, że dziecku jednak lepiej jest dorastać z mamą i tatą.

Jednak im bardziej się starałam, tym gorzej wszystko się stawało. I w rezultacie z mężem postanowiliśmy się rozwieść. Wszystko przebiegło dość spokojnie.

I z synem zbliżyłam się po rozwodzie. Staliśmy się jakby małą, zżytą rodziną. Andrzej bardzo mnie wspierał i starał się jak mógł pomóc. A Jarosław przeciwnie, poczuł wolność i zaczął bardzo rzadko się z nami kontaktować.

Nie, alimenty płacił dobrowolnie i na czas. Ale z synem prawie nie utrzymywał kontaktu. Pisał gdzieś raz w miesiącu, prawie nigdy nie dzwonił i spotykał się też dość rzadko.

Andrzej wszystko to doskonale zauważał i pytał mnie, dlaczego tak się dzieje. Mówiłam, że tata i tak bardzo cię kocha, po prostu ma teraz dużo innych spraw, dlatego nie zawsze zdąża do ciebie napisać czy zadzwonić. Ogólnie usprawiedliwiałam go, jak mogłam.

A potem, kiedy syn już stał się nastolatkiem, zaczęłam rozumieć, że jest wiele pytań, na które odpowiedzi może mu dać tylko ojciec. Wtedy sama skontaktowałam się z Jarosławem.

– Słuchaj, wszystko rozumiem – powiedziałam. – Masz swoje życie, jesteś bardzo zajęty i tak dalej. Ale Andrzej jest twoim synem i zawsze nim będzie. I teraz przechodzi bardzo trudny okres. Dlatego proszę, pomóż mu i wypełnij swoją rolę ojca chociaż w pewnym stopniu.

– Zrozumiałem cię – powiedział były mąż. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy.

Po tym sytuacja trochę się poprawiła. Nie powiedziałabym, że Jarosław zaczął częściej inicjować kontakt z synem, ale kiedy Andrzej zwracał się do niego o pomoc, ten starał się z nim porozmawiać i rozwiązać problem. I tu wszystko poszło nie tak, jak przewidywałam.

Stopniowo moje relacje z synem zaczęły się psuć, a kontakt z ojcem – polepszać.

Starałam się dbać o Andrzeja. Oczywiście, musiałam mu czegoś zabraniać, na przykład późnych spotkań z przyjaciółmi. Albo nie dawałam mu pieniędzy na wszystkie jego zachcianki.

Kiedyś zabroniłam mu zrobić tatuaż. Innym razem nie puściłam na drogi koncert, na który bilet kosztował jak jedna trzecia mojej miesięcznej pensji.

I na tym tle ojciec wyglądał jak prawdziwy anioł. Na przykład, Andrzej chciał sobie drogie buty sportowe. Odpowiedziałam, że nie ma na nie pieniędzy.

Syn zwrócił się do ojca, a ten nagle przysłał mu pieniądze. I to tylko jeden z wielu przykładów. Ogólnie, tata był dobry, a ja zła. I niedawno syn pokłócił się ze mną.

– Lepiej by było, gdybym po rozwodzie został z tatą! – krzyknął do mnie. – W ogóle mnie nie kochasz. Tylko zabraniasz wszystkiego po kolei. A on zawsze mnie wspiera.

– A co z tym, że spędzam z tobą każdy dzień, a ojca widzisz raz na kilka miesięcy? – zapytałam.

– To wszystko przez ciebie! – krzyknął syn. – Tata po prostu nie chciał z tobą się kontaktować, bo go denerwowałaś. I ja też nie chcę!

Po tej kłótni nawet później się popłakałam. Jest mi przykro, że tyle lat starałam się najpierw zachować rodzinę, potem praktycznie sama wychowywałam syna. A teraz jestem jeszcze zła!

Może ja też chciałabym zająć się swoim życiem, a wszystkie codzienne problemy i syna zrzucić na męża?! Wtedy byłabym dla Andrzeja dobrą mamą.

Spread the love