Poszłam na randkę z Amerykaninem, a kiedy przynieśli rachunek – powiedziałam, że zapomniałam karty. Reakcja zmusiła mnie do refleksji
Ania, z którą przyjaźnimy się od dawna, na Tinderze podpisała się jako „Anna”. Dziś była bardzo zdenerwowana i oburzona. Poznaliśmy się na siłowni, dziewczyna jest sympatyczna i nie jest głupia, ma, podobnie jak ja, 25 lat. Mieszka w Ameryce już ponad rok, umawia się tylko z Amerykanami, szuka tego jedynego, ale nie zawsze wszystko układa się tak, jak by chciała.
— Koniec! Do diabła! — oburzona jest Anna. — I ta aplikacja, i faceci!
— Co się stało?
— Wszystko takie samo! — poprawiła pasmę blond włosów.
Ania ocenia swoich potencjalnych wybrańców na podstawie rachunku w restauracji. Jeśli kawaler proponuje podział rachunku na pół, to z nim wszystko jasne i taki jej nie jest potrzebny. Co więc wydarzyło się tym razem?
— Miła rozmowa, lekki flirt. Chłopak wydawał się bardzo miły i miał dobre poczucie humoru, wszystko było w porządku. Poprosił nas, abyśmy sami rozliczyli rachunek. Postanowiłam go przetestować i powiedziałam, że zapomniałam bankowej karty w domu. A on spokojnie odpowiedział, że to nic strasznego i zaproponował, żebym przelała mu środki na jego kartę bankową.
— Jestem w szoku, jak to możliwe? — oburzona jest Anna.
W Ameryce uważa się za normalne, gdy kobieta sama płaci za siebie. To świadczy o jej samowystarczalności i niezależności. A jednak nasz mentalność jest zupełnie inna. Ania uważa, że taki mężczyzna jest skąpy i niewiarygodny.
A jak wy uważacie, czy mężczyzna powinien płacić za dziewczynę w restauracjach, kawiarniach i innych miejscach?
