Zdziwiłam się, bo on nigdy nie zdejmował obrączki, gdy szedł do pracy. A czy w ogóle poszedł do pracy?

Z moim mężem Wojciechem pobraliśmy się 8 lat temu. Nie mamy wspólnych dzieci, ale razem wychowujemy córkę Wojciecha z pierwszego małżeństwa. I to właśnie bardzo mnie martwi i smuci.

Cały czas wydaje mi się, że Wojciech nie chce spędzić ze mną reszty swojego życia. Mam wrażenie, że byłam mu potrzebna tylko jako wsparcie po rozstaniu z byłą żoną.

Poznałam Wojciecha, gdy jeszcze był w małżeństwie, ale już chciał rozwodu z żoną. Ona zachowała się bardzo dziwnie — zostawiła dziecko z Wojciechem i wyjechała za granicę. Dlatego pobraliśmy się, gdy córka Wojciecha była jeszcze niemowlęciem. Oczywiście wie, że gdzieś jest jej biologiczna matka, ale i tak nazywa mnie mamą. Nie żałuję dla niej miłości i dobroci, troszczę się o nią jak o własne dziecko.

Mogłabym nazwać siebie bardzo szczęśliwą osobą, jednak niepokoi mnie, że Wojciech nie chce mieć ze mną wspólnych dzieci. Zawsze ma jakieś wymówki: niech córka trochę podrośnie, trzeba poczekać, aż podniosą pensję, i tak bez końca.

Do tego moja mama ciągle mnie podpuszcza. Według niej głównym zadaniem kobiety w życiu jest urodzić dziecko, a byt nie będzie pełny, jeśli nie ma się własnego syna lub córki. Sugeruje, że Wojciech wziął mnie za żonę tylko po to, by jego córka miała matkę, bo samemu trudno wychowywać dziecko. To tylko chłodna kalkulacja i w naszym małżeństwie nie ma miłości. Staram się nie słuchać i nie chcę wierzyć w jej słowa. Przez całe osiem lat żyjemy w zgodzie.

Wojciech jest bardzo dobry, troskliwy i wyrozumiały. Zawsze pomaga w domowych obowiązkach, często daje kwiaty, robi miłe niespodzianki i nigdy nie kłóci się ze mną o drobiazgi. Wszyscy nasi przyjaciele uważają naszą parę za idealną.

Ale niedawno z zagranicy wróciła biologiczna matka naszej córki. Przez te wszystkie lata mieszkała w innym kraju i wcale nie pamiętała o tym, że rośnie jej dziecko. A tu nagle przyjechała i gwałtownie zapragnęła zacząć kontaktować się z córką. Dziewczynka jest już duża, ma prawie dziewięć lat, więc zapytaliśmy ją, czy chciałaby zobaczyć się z prawdziwą mamą. Przecież nie mogę tego zabronić. Ale najbardziej zasmuciło mnie to, że Wojciech bardzo spokojnie podszedł do tej sytuacji, nawet nie zapytał o moje zdanie. Wszystko rozumiem, to jej biologiczna matka, ale faktycznie to ja wychowywałam dziecko. Bardzo dziwne, że Wojciech tak po prostu zaakceptował swoją byłą żonę, zapominając, jak postąpiła.

Wracając wcześniej z pracy, odkryłam, że obrączka Wojciecha leży na szafce nocnej. Zdziwiłam się, bo nigdy jej nie zdejmował, gdy wychodził do pracy. A czy w ogóle poszedł do pracy? Po powrocie Wojciech, jak gdyby nigdy nic, założył obrączkę. Wtedy nie zauważyłam w tym niczego niezwykłego, ale teraz bardzo się martwię. Co jeśli Wojciech postanowił wznowić relacje z byłą żoną? Przecież kiedyś się kochali.

Chyba jednak, choć trudno to przyznać, moja mama miała rację. Wojciech nie chciał wspólnych dzieci, bo mnie nie kocha. Choć rozumiem, że prędzej czy później poznam całą gorzką prawdę. I nic mi nie pozostanie, jak tylko ją zaakceptować. Wciąż nie mogę zdobyć się na rozmowę z Wojciechem. On zasnął obok mnie, a ja nie mogę zmrużyć oka, ciągle próbując znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla jego postępków. Po co mu było zostawiać obrączkę w domu? Może to zwykły przypadek? Co teraz myśleć i jak postąpić, by zachować związek?

Spread the love