Mam dość! Kiedy syn z synową odpoczywają, ja muszę siedzieć z ich dziećmi

Mam pięćdziesiąt osiem lat, od dawna jestem babcią. Jednak zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Mam jedynego syna, Igora, który ma dwójkę dzieci. Z synową, Olą, zawsze mieliśmy całkiem dobre relacje – aż do pewnego momentu. Przez długi czas pomagałam jej z dziećmi, ale w końcu to zaczęło przekraczać wszelkie granice. Powiedziałam więc Oli, że jestem już zmęczona opieką nad wnukami. Zawsze ciężko pracowałam, a teraz dodatkowo opiekuję się chorym mężem, co zabiera mi cały czas. W ciągu dnia brakuje mi już nawet chwili dla siebie, nie mówiąc o wnukach. Całe życie poświęciłam synowi i mężowi.

Ale synowa tego nie rozumie. Zawsze zostawia mi dzieci, mówiąc, że ma mnóstwo rzeczy do zrobienia. To dziwne, bo kiedy ja wychowywałam Igora, nie miałam na kogo liczyć. Mąż ciągle był w pracy, a ja, oprócz dziecka, musiałam jeszcze zajmować się domem. I jakoś dawałam radę. A teraz, mimo że pomagam jej ja i mój syn, Ola nadal narzeka, że jest zmęczona.

Ma trzydzieści dwa lata i nigdzie nie pracuje. Zanim mój mąż zachorował, często pomagałam jej z dziećmi, zajmując się nimi, kiedy Ola miała swoje sprawy. Teraz jednak brakuje mi sił i czasu, a ona coraz częściej zostawia mi dzieci.

Latem dzieci spędziły u mnie dwa tygodnie, kiedy syn z synową byli na wakacjach nad morzem, bo nie chcieli zabierać ich ze sobą. Jesienią znowu pojechali z przyjaciółmi na weekend w góry, zostawiając wnuki u mnie. Tydzień temu Ola przyszła, mówiąc, że jadą na narty w ten weekend, ale znowu nie zabierają dzieci. Wtedy już nie wytrzymałam i odmówiłam. No, ileż można!

W końcu Ola ma też swoich rodziców, którzy mieszkają niedaleko, ale rzadko pomagają przy dzieciach. Moje zdrowie też już nie jest najlepsze, a opieka nad mężem jest bardzo wyczerpująca. Zamiast mi pomóc, syn z synową oczekują, że to ja im będę pomagać. Wyobraźcie sobie, że się na mnie obrazili i nazwali egoistką.

Było mi strasznie przykro. Całe życie poświęciłam synowi, na starość często opiekowałam się wnukami, a teraz w taki sposób zostałam „doceniona”. Jeszcze kiedy pracowałam, połowę mojej pensji oddawałam na potrzeby syna i jego rodziny, żeby mieli wszystko, co najlepsze. Chciałam zrozumienia od synowej i syna, a okazało się, że ich zdrowie nie obchodzi, liczą się tylko ich własne interesy.

Może sama jestem sobie winna, bo zawsze byłam zbyt dobra, poświęcałam swój czas dla ich dobra. Zawsze się zgadzałam, a teraz, gdy raz odmówiłam, spotkałam się z niechęcią. Przecież ja też muszę czasem odpocząć i pomyśleć o swoim zdrowiu, bo widzę, że dla rodziny to nie ma znaczenia. Ich interesują tylko własne potrzeby. Nawet pierwsza próbowałam się pogodzić z Olą, ale ona powiedziała, że będzie ze mną rozmawiać, jak zmienię zdanie. Co więcej, nastawiła przeciwko mnie mojego syna.

Mam nadzieję, że dzieci kiedyś mnie zrozumieją i przestaną wykorzystywać moją dobroć i bezinteresowność. Oczywiście kocham ich i jestem gotowa zrobić dla nich wszystko, ale są pewne granice. Mimo to uważam się za dobrą mamę i babcię. A co wy o tym sądzicie?

Spread the love