Kiedy skończyły się pieniądze, a zarabialiśmy mniej, od razu z mężem przeprowadziliśmy się na wieś, bliżej mojej mamy. Obok niej był mały dom, który wynajęliśmy, i miałam nadzieję, że mama będzie nam pomagać. Na początku tak było, ale potem poznała jakiegoś Jana i wszystko w jej domu bardzo się zmieniło.
Dziękuję losowi, że mam wspaniałą rodzinę, kochającego męża Jakuba i dwoje cudownych dzieci. Wyszłam za mąż wcześnie, z prawdziwej miłości. W wieku 19 lat miałam już swoją rodzinę i opuściłam rodzinny dom.
Niestety, moi rodzice nie żyli w zgodzie. Nawet teraz pamiętam, że nigdy nie było między nimi porozumienia, dlatego zawsze marzyłam o opuszczeniu domu, aby zbudować swoją szczęśliwą rodzinę. I tak się stało, jak marzyłam.
Z mamą często rozmawiam przez telefon, ale tylko o sprawach praktycznych. Wygląda na to, że nigdy nie interesowało jej moje życie. Nie było jej na ważnych wydarzeniach, jak wypis ze szpitala z dzieckiem, ślub czy wręczenie dyplomu z wyróżnieniem po ukończeniu studiów.
Oczywiście było mi z tego powodu bardzo przykro. Zawsze chciałam, żeby była ze mnie dumna, ale tak nigdy nie było. Zawsze była wobec mnie chłodna.
Po ślubie zamieszkaliśmy z mężem w mieście, ale nasze finanse nie były najlepsze. Postanowiliśmy więc przenieść się na wieś, gdzie znaleźliśmy pracę w swoim zawodzie, a dzieci dorastały na świeżym powietrzu.
Byliśmy bardzo szczęśliwi, że wróciliśmy w rodzinne strony, do mamy. Myślałam, że skoro to moja mama, to mnie zrozumie i pomoże, gdy będzie taka potrzeba.
W tamtym czasie mama rozstała się z ojcem.
Razem z Jakubem wynajęliśmy mały domek obok mamy. Mieszkała tam babcia, ale dzieci zabrały ją do siebie. Nie chciała sprzedawać domu, więc rodzina postanowiła go wynająć, żeby babcia mogła spokojnie żyć, mając nadzieję na powrót do domu.
Kiedy przychodziliśmy w odwiedziny do mamy, od razu zaczynała się złościć na wnuki za każdą drobnostkę, mówiąc, że rozrzucają zabawki, bawią się naczyniami, brudzą tapety.
A kiedy zostawiałam u niej dzieci, co zdarzało się rzadko, zaczęła prosić mnie o pieniądze na jedzenie i inne rzeczy, których mogły używać.
Oczywiście zrozumiałam, że moja mama nie przepada za opieką nad wnukami, ale zgadzała się, gdy było to konieczne.
Pamiętam, jak kiedyś przy stole, śmiejąc się, mama powiedziała, że wszyscy komplementują ją, jaka jest młoda babcia, na co ona odpowiada: „A moja córka jest dla mnie jak siostra”.
Pewnego dnia mama pojechała do sanatorium i poznała tam Jana. Miesiąc później zamieszkał z nią na wsi.
Przyszliśmy raz z dziećmi w odwiedziny, drugi raz. A potem mama powiedziała mi w tajemnicy, że Jan nie lubi, gdy przychodzimy do nich z dziećmi, dając mi do zrozumienia, że ona będzie przychodzić do nas, aby zająć się wnukami, jeśli będzie to potrzebne, ale my lepiej nie przychodźmy do nich.
Od tego czasu przestałyśmy rozmawiać z mamą. Nie chodzimy do niej w gości i nie zapraszamy jej do nas. Radzimy sobie sami. Choć trudno wyrazić, jak ciężko było mi po jej słowach. Czy dobra babcia postąpiłaby tak?
Postanowiłam, że kiedy przyjdzie starość, też powiem mojej mamie, żeby nie przychodziła do mnie i nie prosiła o pomoc. Czy mam prawo odmówić jej wsparcia na starość?
