Odmówiła pożyczeniu ojcu pieniędzy ze względu na jego kłamstwa, więc zaczął żebrać pod sklepem

Ojciec staje się coraz bardziej nie do zniesienia ze względu na swoje kłamstwa. Wielu jego sąsiadów uważa mnie za okrutną córkę, która wykorzystuje biednego tatusia, zabierając mu emeryturę. I porzucając go bezlitośnie.

W zasadzie tata zawsze cierpiał na zespół Münchhausena. Na tej podstawie rozstali się kiedyś z mamą. Tylko wcześniej kłamał w drobnych sprawach.

A ostatnie wybryki ojca uważam za prawdziwe oszustwo. Ale czy można go pozwać do sądu? Muszę więc radzić sobie z nim całkowicie samodzielnie. Prawdopodobnie nie powinnam była dać się wciągnąć w jego wymysły od samego początku. I od razu grozić, że pójdę z nim do psychiatry. I że opowiem sąsiadom o jego zachowaniu. Przecież tak mu zależy na opiniach innych.

Chodzi o to, że dwa miesiące temu, gdy odwiedzałam ojca, opowiedział mi nieprzyjemną historię. Dzwonili do niego jacyś oszuści, podający się za bank. I za pomocą podstępnych machinacji pobrali pieniądze z jego karty. Wszystko.

Zasadniczo standardowy oszust, na którego młodzież i ludzie mojego pokolenia się nie nabierają. Co nie można powiedzieć o emerytach. Chociaż od ojca słyszeć takie rzeczy było zaskakujące.

Chciałabym prosić ojca o telefon i sprawdzić, czy to naprawdę się wydarzyło. Ale uwierzyłam mu. Tata był bardzo przekonujący. I jako dowód swojej chwilowej bezradności pokazał mi pustą lodówkę i prawie pustą apteczkę.

Dodatkowo ojciec wyglądał bardzo przygnębiony. A ja, naiwna kobieta, kupiłam dla niego jedzenie i leki. I nawet dałam mu dodatkowe pieniądze, żeby przetrwał do następnej wypłaty. A o jego oszczędnościach nawet nie wspomniałam. Mimo że doskonale wiedziałam, że mój tata to utalentowany kłamca. I wszystkie jego słowa trzeba dzielić na dziesięć, a najlepiej w ogóle im nie wierzyć. Mój tata powinien grać w filmach!

Trochę później, gdy już przyjechaliśmy z mężem i synem do niego, okazało się, że nikt nie ukradł mu emerytury. Wszystko dzięki uwadze mojej rodziny.

Mój mąż i syn zauważyli, że tata zakupił nowy telewizor w salonie. Byli zaskoczeni, skąd wziął na to pieniądze. To nie była rzecz tania. Według ich słów, ten telewizor kosztuje więcej niż połowę jego emerytury. Za pieniądze, które mu dałam, nie mógłby go kupić.

A emeryturę, według słów taty, ukradli. Trzeba powiedzieć, że moja rodzina zna sztuczki mojego taty. Dlatego zapytaliśmy go o to. Przecież i my nie jesteśmy milionerami, a po udzieleniu pomocy tacie żyliśmy tylko za pieniądze mojego męża.

Wkrótce wyprowadziliśmy ojca na czystą wodę. Próbował ukryć zakup do pewnego momentu. Ale jak zawsze, się zdradził. Wtedy ostrzegłam go, że nie dam mu więcej pieniędzy. Chyba że będzie jakiś poważny powód.

Jednakże tata zupełnie zapomniał o tamtym incydencie. Czyżby zbliżała się demencja? Po miesiącu zadzwonił do mnie ponownie i zaczął znowu sypać mi do uszu, że go okradziono. Tym razem przez bankomat.

Choćby wykombinował coś bardziej prawdopodobnego! Przecież tam są kamery. Jedynie, co może się stać, to że bankomat zatrzyma kartę. I ten problem można rozwiązać jednym telefonem do banku.

Oczywiście przypomniałam ojcu naszą rozmowę. Powiedziałam, że nie dam mu pieniędzy. Jednocześnie zaproponowałam, żeby skorzystał ze swoich oszczędności, jeśli naprawdę coś mu się przytrafiło. W odpowiedzi ojciec zaczął mnie oskarżać o bezduszność. Mówił, że prawie umiera z głodu, ale przecież nie był głodny, jestem pewna! Chyba chciał znowu coś kupić z elektroniki.

On, choć już dość stary, dobrze się na tym zna. Tylko wcześniej nie sięgał po oszustwa dla celów zakupowych. Sam sobie radził.

To zrozumiałe, jeszcze rok temu tata pracował. Dopiero niedawno przeszedł na emeryturę. Pewnie jej na wszystko nie starcza. A oszczędności nie bardzo mu się chce ruszać. No to zaczął mi wiercić dziurę w głowie. Moglibyśmy przecież coś wymyślić z mężem i sami mu kupić sprzęt.

Ale nie. Koniecznie musi wymyślać jakieś bzdury. I w tym cały mój tata. Po mojej  kolejnej odmówie ojciec stwierdził, że moja obojętność wyjdzie mi bokiem.

I tak też się stało. Po jakimś tygodniu zadzwoniła do mnie jego sąsiadka, z którą wymieniliśmy numery kiedyś. Coś się z ojcem musi dziać. Przecież on już jest stary. A ta kobieta zaczęła na mnie krzyczeć.

Mówiła, że podczas gdy my z rodziną cieszymy się życiem, mój ojciec chodzi w łachmanach i wystawia rękę przy sklepie spożywczym. I często prosi przechodniów o kupno najtańszych produktów.

Opowiada, że córka ostatnio zabiera mu emeryturę i sprzedaje wszystkie cenne rzeczy z jego domu. Jak można było na coś takiego wpaść! Po to właśnie mój ojciec zaaranżował całe to przedstawienie?!

I sąsiadka okazała się niezbyt rozgarnięta. Czyżby nie zauważyła, że on jako esteta zazwyczaj ubiera się schludnie, co oznacza, że nie jest za bardzo biedny? Jeszcze o innych sąsiadach rozeszła się plotka na mój temat.

Inaczej dlaczego, kiedy pojechałam osobiście rozmawiać z ojcem o jego bezczelnych kłamstwach, nikt się ze mną nie przywitał? Ale ta opinia tych ludzi nie jest dla mnie tak ważna. Przerażają mnie tylko rozmiary jego wyobraźni. Nie wiadomo, co on jeszcze wymyśli.

Niestety, rozmowa z tatą nic nie dała. Wszystko negował i twierdził, że sąsiadka wszystko wymyśliła. Niezrozumiałe tylko, dlaczego ona to robi. Ogólnie, wyszłam stamtąd z niczym.

I postanowiłam poradzić się z mamą, co robić dalej. Bo wyobraźnia taty może pójść za daleko. W sumie, zaproponowała pójść z ojcem do psychiatry.

Kilka dni temu zastosowałam się do rady mamy. Wystraszyłam ojca, że jeśli jeszcze raz wykombinuje coś nieprawdziwego, zabiorę go do lekarza. A jeśli naprawdę okaże się niezdolny, to wszyscy się o tym dowiedzą, czego on bardzo się boi. Ojciec, zdaje się, wszystko zrozumiał. Mam nadzieję, że nie zapomni o tym.

Spread the love