Z mężem śpimy osobno już od 7 lat i to sprawiło, że jesteśmy znacznie szczęśliwsi
Nie, nie z powodu częstych kłótni, ani nie z powodu dzieci (ich u nas, swoją drogą, nie ma), po prostu jest nam tak wygodniej. Może wydawać się, że to nic nadzwyczajnego? Śpicie w różnych sypialniach, czy wyjeżdżacie na wakacje osobno – to zdrowe, byleby każdy był szczęśliwy. Ale w rzeczywistości, ustalając swoje zasady w małżeństwie, możecie się spotkać ze stereotypami, które mogą przeszkadzać w życiu tak, jak wam wygodnie.
Postanowiłam opowiedzieć, dlaczego doszliśmy do takiej formy snu, jakie są jej zalety, a także o reakcji przyjaciół i rodziny.
Pewnej nocy obudziłam się w łóżku sama. Pamiętałam wyraźnie, że położyłam się spać razem z ukochanym mężczyzną. Cichcem przeszłam do sąsiedniego pokoju i zastałam go spokojnie śpiącego na kanapie. No dobrze, pomyślałam, z rana wyjaśnimy, o co chodzi.
Podczas śniadania miała miejsce taka rozmowa:
- Widziałam w nocy, że ciebie nie ma, dlaczego poszedłeś do innego pokoju?
- Wiesz, nie mogłem zasnąć. Ty się obracałaś i sapałaś, i za każdym razem wybudzałaś mnie, gdy się przewracałaś.
- Hm, no dobrze, choć nigdy nie myślałam, że głośno sapiesz.
Następnej nocy sytuacja powtórzyła się. Zasnęliśmy razem, obudziliśmy się oddzielnie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że musimy porozmawiać.
Podczas rozmowy ustaliliśmy, że jest nam trudno spać razem. Mój młody mężczyzna przypomniał sobie o wszystkich kłótniach z powodu braku snu: on chrapał, budziłam go, on nie wysypiał się i stawał się drażliwym. Czasami sapałam, on budził mnie, a potem nie mogłam już zasnąć.
Często jeden z nas budził się, bo było gorąco lub dlatego, że drugi postanowił wstać, żeby napić się wody. Raz miałam sen, w którym tknęłam palcem prosto w oko mojego chłopaka.
Do tego doszliśmy do wniosku, że mamy zupełnie różne tryby snu. Wtedy miałam swobodny grafik, a moje najwyższe zainteresowanie wypadało wieczorem i w nocy – mogłam oglądać filmy lub czytać do około 24:00, a wstawać około 9:00-10:00.
Mój młody mąż musiał przyjeżdżać do pracy przed 9:00, więc dla niego ważne było wypoczywać. Jednak z powodu problemów związanych ze wspólnym snem, zarówno ja, jak i on, nie śpaliśmy więcej niż 6-7 godzin. W rezultacie zarówno on, jak i ja staliśmy się bardziej drażliwi, zmęczeni i nerwowi.
Podsumowując, doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie dla nas spać w różnych pokojach, tym bardziej, że mieliśmy taką możliwość. Będę szczera: na początku patrzyłam na oddzielny sen nie tak, jak mój młody mąż. Dla mnie to było trochę dziwne, przyzwyczaiłam się, że zwykle ludzie śpią razem.
Moich rodziców rozdzieliło się w sypialni po srebrnych godach. A dla mojego chłopaka było to wspaniałe: zaczął szybko zasypiać, rano wstawał pełen energii, przygotowywał nam śniadanie i zadowolony szedł do pracy.
W rezultacie nasze kłótnie zostały zredukowane do minimum – zniknęło wiele powodów do sporów, a także staliśmy się spokojniejsi w ogólności. Poza tym, zaczęliśmy lepiej i bardziej produktywnie pracować – wcześniej z powodu złego snu oboje mieliśmy trudności z wstawaniem i skupieniem myśli.
Aby lepiej zrozumieć subtelności oddzielnego snu, zaczęłam zgłębiać doświadczenie poprzednich pokoleń. Tak więc w Starożytnym Rzymie łoże małżeńskie w ogóle nie było używane do snu, ale było przeznaczone dla przyjemności miłosnych, po których każdy wracał do swoich pokojów. W Wielkiej Brytanii w epoce wiktoriańskiej również nie było zwyczaju spania razem.
Więc tradycja spania razem przyszła wraz z rewolucją przemysłową, gdy ludzie zaczęli przeprowadzać się do miast. Małe mieszkania po prostu nie pozostawiały małżonkom innego wyboru niż dzielić jedno łóżko na dwie osoby.
Potem, poczuwszy się prawie arystokratką, zdecydowałam się sięgnąć po naukę i znalazłam książkę profesora socjologii, Paula Rosenblatta, “Dwoje w łóżku”. Doszedł do wniosku, że wspólny sen często prowadzi do różnych zaburzeń psychicznych i może być przyczyną bezsenności, napięcia, a nawet nerwic.
Naukowiec przeprowadził badania dziesiątek par małżeńskich i dowiedział się, że często to właśnie sypialnia jest głównym “ogniskiem napięcia”. W tym przypadku konflikty często wybuchały z powodu spraw domowych: czy można wpuszczać do łóżka zwierzęta domowe, palić i jeść.
Dodatkowo, często kłótnie wybuchały z powodu chrapania, oglądania telewizji, przeciągania kołdry na siebie lub świecącego ekranu telefonu komórkowego. W końcu zażarte spory mogą powstać z powodu temperatury w sypialni: ktoś lubi ciepło, a ktoś – świeże powietrze.
Psychologowie mówią również, że dla męskiej psychiki konieczność dzielenia swojego łóżka z kimś jest irytująca. Mają w podświadomości wpisane bronienie swojego miejsca noclegu przed potencjalnym wrogiem. Tak więc obecność drugiej osoby obciąża i nie pozwala na pełne zrelaksowanie.
Rzecz w tym, że kiedy ludzie śpią razem, ich układ nerwowy nie może się w pełni zrelaksować i odpocząć. Przy czym dla kobiet to nie jest tak krytyczne, łatwiej znoszą te niedogodności niż mężczyźni, dla których naprawdę wygodniej spać samemu. Nie wiem, czy to prawda, ale w przypadku mojego chłopaka to było prawdą.
