Na portalu randkowym mąż napisał, że jest kawalerem i nie ma dzieci
Wyszłam za mąż w wieku 25 lat, mój mąż jest ode mnie starszy o 5 lat. Nasze relacje od samego początku były wspaniałe. Kłóciliśmy się o drobiazgi, jak wszyscy, wspólnie rozwiązywaliśmy problemy. Rok po ślubie urodził się nasz syn, a trzy lata później pojawiły się bliźniaki – dziewczynka i chłopiec. Miałam wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia.
Minęło niezauważalnie 14 lat. Nasz starszy syn miał już 12 lat, a młodsi – po 9. Dzieci były w szkole, a ja zajmowałam się gruntownym sprzątaniem. Sprzątając biurko męża, przypadkowo dotknęłam jego laptopa, ekran się zaświecił, a tam było powiadomienie, że jakaś Aneta chce się poznać. Chciałam wierzyć, że to tylko reklama, ale niestety nie. Zobaczyłam aplikację randkową na jego pulpicie. W tym momencie Igor wrócił z pracy, więc nie pozostawało mi nic innego, jak udawać, że tylko wycieram kurz.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Nie mogłam się pozbyć myśli, że to wiadomość skierowana do mojego męża. Chciałam go zapytać wprost, co to było, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że prawdy mi nie powie. Następnego dnia ściągnęłam tę samą aplikację na mój telefon, zarejestrowałam się i od razu znalazłam profil męża. W jego opisie przeczytałam, że jest kawalerem – no oczywiście! Było mi przykro z powodu dzieci, bo napisał, że ich w ogóle nie ma. Naprawdę? Trójka dzieci to “brak”? Żony nie ma, to jeszcze mogłam zrozumieć, ale jak można ukrywać dzieci?
W mojej głowie wszystko się przewróciło. Spojrzałam na męża zupełnie inaczej, wydawał mi się potworem. Wieczorem trochę się uspokoiłam, a mąż wrócił jak zwykle, uśmiechnięty i w dobrym nastroju. Nakarmiłam go i postanowiłam na razie nie poruszać tematu. Kiedy zasnął, wzięłam jego telefon, czego wcześniej nigdy nie robiłam, i zalogowałam się do aplikacji. Ku mojemu zaskoczeniu, nie miał ustawionych żadnych haseł. W kontaktach było wiele nieznanych numerów, a połączenia trwały całymi dniami. W galerii znalazłam zdjęcia nieznajomych kobiet. W aplikacji przeczytałam wiele wiadomości o charakterze intymnym. Było mi obrzydliwie to czytać, chociaż nie umawiał się z żadną z nich na spotkanie w realu.
Rano dla Igora nie było już radosne. Nie mogłam dłużej milczeć, zrobiłam mu awanturę. Było mi ciężko to wszystko w sobie dusić, więc płakałam, krzyczałam i miałam histerię. Mąż zdecydowanie nie spodziewał się takiej reakcji, próbował się tłumaczyć i objąć mnie, ale nie chciałam, żeby mnie dotykał. Dzieci stały przerażone, nigdy wcześniej nie widziały naszych kłótni, bo ich po prostu nie było.
Igor poszedł do pracy, a ja pragnęłam ciszy. Dzieci wysłałam do szkoły, a sama leżałam bez ruchu. Po godzinie mąż zaczął do mnie pisać, przepraszał i zapewniał, że to było tylko pisanie, że z żadną z nich nie posunął się dalej. Błagał o wybaczenie, bo nie mógłby żyć bez rodziny. W to mu wierzyłam, bo naprawdę dbał o nas i starał się dla nas.
Trochę się uspokoiłam i zaczęłam myśleć, że to był jedyny nierozważny moment, że wcześniej nie zauważyłam niczego podobnego. Postanowiłam, że dla dobra dzieci, rodziny i samej siebie dam mu jeszcze jedną szansę. Każdy może popełnić błąd, tym bardziej, że zdrady nie było. Igor miał prawo udowodnić, że to było dla niego tylko grą.
Wieczorem mąż wrócił z pracy z ogromnym bukietem kwiatów, starałam się zachować spokój. Widziałam, że bardzo to przeżywa, że boli go myśl, że może wszystko zniszczyć. Spokojnie porozmawialiśmy i pogodziliśmy się. Od tego czasu minęły trzy lata, ale wciąż mam poczucie, że ta historia może mieć ciąg dalszy.
