Praca powinna sprawiać radość, – oświadczył syn, ponownie rezygnując z pracy. Jeśli tak, to nie dostanie już od nas ani grosza

Nie rozumiem, jak to możliwe, że coś przegapiłam w wychowaniu syna. Czy to po prostu takie pokolenie wyrosło, że zamiast głowy mają pustą makówkę? Wydawało się, że zawsze staraliśmy się z mężem dawać synowi dobry przykład, jak należy postępować, a jak nie. Rósł na normalne dziecko, skończył studia, ale z pracą – jakoś nie wychodzi

Nie naciskaliśmy na niego, dopóki się uczył. Opłacaliśmy zarówno naukę, jak i dawaliśmy na kieszonkowe. Na szczęście nie musieliśmy wynajmować mieszkania, dostał się na studia w naszym mieście, mieszkał z nami.

Studiował dziennie, więc nie było mowy o pracy dorywczej. Nie było takiej potrzeby, w domu miał jedzenie, mógł się umyć, uprać ubrania, a na rozrywki wystarczało mu kieszonkowe.

Może nie powinniśmy tak robić. Oto moja siostra swojemu synowi powiedziała, że albo dostanie się na studia dzienne, albo sam zapłaci za naukę, bo ona tego nie będzie robić.

Oczywiście, nie dostał się, więc wysłała go do pracy, bo nie zamierzała utrzymywać darmozjada. I siostrzeniec znalazł pracę, pracuje, a potem sam poszedł na studia.

Są w tym samym wieku co mój syn, ale siostrzeniec już ma swoje mieszkanie i planuje ślub, jak tylko zdobędzie dyplom. Pracuje, a jeszcze udaje mu się pomagać matce.

Tymczasem mój synek skończył studia, oblał zdobycie dyplomu, ale z pracą jakoś nie wychodzi. Albo za daleko dojeżdżać, albo pensja za mała, albo firma podejrzana.

Przez rok szukał pracy, dalej siedząc na naszej szyi. Już mógłby się gdziekolwiek zatrudnić, żeby nie marnować czasu w domu, ale nie, synuś nie po to zdobywał wykształcenie, żeby teraz pracować byle gdzie, chce pracować w swoim zawodzie!

Wspaniale, oczywiście. Po co było tyle wysiłku wkładać w zdobycie dyplomu, skoro z tego żadnego pożytku? Chociaż specjalizacja syna jest całkiem perspektywiczna.

Ale jest jeden szczegół – nikt nie zatrudni na dobrze płatne stanowisko osoby, która ma tylko teoretyczną wiedzę. Potrzebne jest doświadczenie.

A doświadczenie zdobywa się na mniej płatnych stanowiskach. Trzeba się wykazać, zrozumieć istotę pracy, bo teoria często różni się od praktyki.

Syn poszukiwał pracy przez prawie rok, aż nam się to znudziło i mąż odbył z nim dość surową rozmowę. Syn podrapał się po głowie i w ciągu tygodnia znalazł pracę.

Cieszyliśmy się, że udało nam się do niego dotrzeć, ale przedwcześnie. Syn pracował dwa miesiące, a potem zwolnił się, mówiąc, że kolektyw nie taki, brak perspektyw rozwoju. No dobrze, zdarza się. Nie przejęliśmy się zbytnio, bo wkrótce znowu znalazł pracę. Utrzymał się prawie pół roku, ale potem znowu się zwolnił.

Te skoki z miejsca na miejsce zaczęły nas z mężem niepokoić. Wiadomo, że człowiek szuka lepszego miejsca, ale syn zmienia pracę zbyt szybko.

Przez ten czas prawie nie zarabia, więc nadal siedzi na naszej szyi. Gdy chłopak ma już ponad dwadzieścia pięć lat, wygląda to dziwnie.

Niedawno syn znowu się zwolnił. Pracował zaledwie trzy miesiące, mniej więcej tyle samo szukał tej pracy. I ta sytuacja trwa już drugi rok.

Syn nadal mieszka z nami, ale nie kupuje jedzenia, nie dorzuca się na rachunki, a pensja, gdy ją ma, idzie na rozrywki, gadżety i odświeżenie garderoby.

Myśleliśmy, że teraz stanie na nogi, wyprowadzi się, będzie żył własnym życiem, ale na razie nie widać takich zrywów.

– Praca powinna sprawiać radość, – powiedział syn, gdy zapytaliśmy, dlaczego znowu się zwolnił.

A, no jasne! Wszyscy pracują tylko tam, gdzie chcą, gdzie mają radość! To nie my utrzymujemy dorosłe dziecko, pieniądze same spadają mu z nieba.

Oświadczyliśmy synowi, że więcej nie dostanie od nas ani grosza, a ma dokładnie dwa miesiące, żeby znaleźć sobie mieszkanie. Niech uczy się żyć samodzielnie. Może to zmusi go do przemyślenia swojego podejścia do życia.

Wspaniale, kiedy praca sprawia radość. Ale są sytuacje, kiedy nie ma mowy o luksusach! Jeśli syn nie rozumie po dobroci, będziemy musieli rozwiązać problemy radykalnie.

Wydaje mi się, że syn nie potraktował naszych słów poważnie, ale szkoda. Czas leci. I nawet jeśli nie znajdzie pracy, wyrzucimy go z mieszkania. Bo coś za długo siedzi nam na karku.

Spread the love