— Wiesz co, jeśli wtedy zdecydowałeś się odejść, to idź, już się bez ciebie przyzwyczailiśmy i widzę, że nie ma sensu zmieniać naszych nawyków. A nuż znowu się zmęczysz, do tego jeszcze brak pieniędzy…

Trzy lata później prawie wybaczyłam mężowi, że nas opuścił, ale wkrótce odpowiedziałam mu wzajemnością.

Aleksander odszedł niespodziewanie, bez uprzedzenia i prób omówienia czegokolwiek. Po prostu, po pracy, zaczął pakować rzeczy, a kiedy zapytałam, co się dzieje, odpowiedział:

— Jestem zmęczony, postanowiłem odejść.

Tak po prostu i jasno – “zmęczony”, “postanowiłem odejść”. Na początku nie wiedziałam, co odpowiedzieć, stałam i mrugałam oczami. W głowie pojawiło się mnóstwo pytań, ale na żadne z nich nie było odpowiedzi. W końcu, kiedy mąż był już na progu, wykrztusiłam:

— A co z nami?..

“Pan” domu wzruszył ramionami:

— Jakoś sobie poradzisz, przecież dostajesz zasiłek na dziecko, potem pójdziesz do pracy. Moja pensja jest niska, a i tak wypłacana w kopertach, więc raczej nie będę mógł pomóc.

W jednej chwili na moją głowę spadła masa problemów. Na szczęście pomogła mi moja siostra, która wspierała mnie z dzieckiem, na którym tak zależało, według jego słów, mojemu mężowi. Siostra pomagała również finansowo. Bez niej pewnie bym sobie nie poradziła.

Jednak czas mijał, sytuacja zaczęła się stabilizować. Aleksander nas nie wspominał, a ja starałam się o nim zapomnieć, chociaż czasami wracałam myślami do tych przyjemnych chwil, kiedy byliśmy razem, czekaliśmy na naszą Anię, jak odbierał mnie ze szpitala…

Może te moje myśli przyciągnęły tatę Ani. Minęły trzy lata od jego odejścia, córka chodziła do przedszkola, a ja pracowałam. Pewnego dnia, wracając z Anią z przedszkola, zobaczyłam jej ojca. Stał przed naszym blokiem. Zobaczywszy nas, ruszył w naszą stronę:

— Cześć! Chcę do was wrócić.

Pewnie powinnam była od razu go odprawić, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłam. Weszliśmy do mieszkania, a córka z podejrzliwością patrzyła na nieznajomego mężczyznę, nie chcąc z nim nawiązać kontaktu. A on, próbując zdobyć sympatię dziecka, ciągle opowiadał jej, że jest jej tatą, że ją kocha i bardzo za nią tęsknił.

Gdyby jego opowieści były poparte jakąś zabawką lub czekoladką, Ania zareagowałaby inaczej, ale tak, chowała się za mną i nie chciała rozmawiać z “wujkiem”.

Przy herbacie porozmawialiśmy, Aleksander poprosił o pozwolenie na spotkania z Anią, i przez około dwa tygodnie przychodził po nas do przedszkola. Przyjeżdżał jednak, jak za pierwszym razem, z pustymi rękami, więc postanowiłam dać mu do zrozumienia, że powinien wzmocnić swoje słodkie słowa czymś materialnym. I od razu usłyszałam te same, znane już słowa o niskiej pensji i biednym życiu na ostatnie grosze. Jak te trzy lata radziliśmy sobie z Anią, Aleksandra najwyraźniej nie interesowało.

Odpowiedziałam mu więc jego własnymi słowami:

— Wiesz co, jeśli wtedy zdecydowałeś się odejść, to idź, już się bez ciebie przyzwyczailiśmy i widzę, że nie ma sensu zmieniać naszych nawyków. A nuż znowu się zmęczysz, do tego jeszcze brak pieniędzy…

Aleksander zrozumiał mój sarkazm i, nawet nie żegnając się z Anią, odwrócił się i odszedł w przeciwną stronę.

Spread the love