Mężczyzna podarował swojej żonie bukiet róż. Wrócił do domu i od razu podarował, ale bardzo się zasmucił. Ponieważ róże zwiędły podczas podróży autobusem.

Mężczyzna podarował swojej kobiecie bukiet róż. Wrócił do domu i je podarował, ale sam bardzo się zasmucił. Ponieważ róże zwiędły podczas podróży autobusem, potem szedł pieszo pod słońcem…

Może od razu podsunęli mu nieświeże róże, jakoś je rozwikłali, ukryli gałązkami asparagusu i folią… Wrócił do domu, a zamiast pięknego bukietu – pięć żałosnych, zwiędłych róż…

Kobieta i tak się bardzo ucieszyła. Mąż rzadko jej dawał kwiaty, tylko od święta. Byli zwyczajnymi ludźmi. Kobieta pracowała w przedszkolu, a mąż jako ślusarz w fabryce.

Kobieta postawiła róże w szklany wazon z chłodną wodą. Ich mieszkanie było maleńkie. Skromne wyposażenie. Dywan na ścianie. Sofa. Szafa. I na obrusie stała waza z zwiędłymi różami.

Kobieta podziękowała mężowi, bo róże i tak były bardzo piękne! I poszła upiec ciasto, tak jakoś wyszło. Nastrój się poprawił, ciepło na sercu!

I co? Podczas gdy piekła ciasto, róże ożyły. To było dziwne: czerwone, bujne róże podniosły główki, liście podniosły się, zapach rozprzestrzenił się po pokoju… Takie piękne, takie świeże stały!

I kobieta pomyślała: w domu wszystko jest w porządku. Kiedyś mąż zachorował, wypisali go do domu – bez nadziei. A w domu szybko się poprawił. Potem kot zachorował, była troska. Lecz leczyli go, jak tylko mogli, nie mieli pieniędzy na weterynarzy. I kot wyzdrowiał, stał się gruby i puszysty. Apetyt imponujący, teraz też prosi o kawałek mięsnego ciasta!

I kobieta wracała do domu zmęczona, czasem zła, czasem smutna, zestresowana – a w domu uspokajała się. Zdarzało się, że myśli: “Nic, zaraz wrócę do domu, posprzątam, odkurzę, przygotuję kolację, wszystko minie. Lepiej bym już była w domu!”

I przychodzili goście, zawsze mówili: “Jak u was pięknie pachnie! Jak u was przytulnie, nawet nie chce się wychodzić!” – I to prawda. Zawsze pachnie dobrze. I przytulnie. I nawet przestronnie, choć mieszkanie jest maleńkie!

To był uzdrawiający dom. Mąż i żona kochali się nawzajem. Kochali dzieci; teraz dzieci już są dorosłi i przychodzą do rodziców ze swoimi dziećmi.

I para kochała swoje mieszkanie, dbała o nie, nigdy nie krzyczeli i nie przeklinali wulgarnymi słowami. Naprawiali od razu to, co się zepsuło. Starali się żyć w czystości.

O tym myślała kobieta, patrząc na ożywione róże. I na swojego siwego męża, z którym szczęśliwie spędziła wiele lat w skromnym, przytulnym domku. Dom napełnił się czystą energią miłości, jak waza – z chłodną, czystą wodą.

Tak myślała kobieta. I miała rację, przekształciła swój dom w schronienie i miejsce siły. Razem z mężem stworzyli i wypełnili swój kochany, obronny dom.

A pachniało naprawdę dobrze! Różami i ciastem. Chociaż to niby różne zapachy. Pachniało czystością. Przytulnością. Miłością i cichą radością. Chociaż tych zapachów nie sposób opisać. To zapachy szczęśliwego domu. Gdzie rany się goją i ożywają kwiaty.

Spread the love