Kochanie, mam dość tego, że żyjesz tylko futbolem i grami komputerowymi, czas pomyśleć o pracy i o mnie

Mój “wychowawczy” rozmowa odbyła się w zeszły piątek, kiedy wróciłam z pracy, zmęczona po szalonym tygodniu, zatrzymując się po drodze w supermarkecie i robiąc zakupy na weekend, żeby w sobotę móc po prostu się wyspać.

Otworzyłam drzwi kluczem, weszłam w ciemny korytarz i usłyszałam z salonu dźwięki meczu piłkarskiego – mąż oglądał kolejny mecz, puchar czy coś innego. Spróbowałam przerwać jego zajęcie:

– Hej, jest tu ktoś? Czy nikogo nie ma?

W tym momencie, albo ktoś strzelił gola, albo chybił do pustej bramki, bo zarówno telewizor, jak i mój mąż wybuchnęli emocjami. Gdy już zdjęłam buty, zajrzałam do “areny sportowej”. Mąż był całkowicie pochłonięty grą, gdzie na zielonej murawie biegało dwudziestu zawodników z piłką, a dwóch bramkarzy, zgiętych w pół, machało wielkimi rękawicami, przypominając małpy. Mąż zauważył mnie dopiero, gdy włączyłam światło:

– O, Natalka, cześć! Zaraz zjemy kolację, przygotowałem ją, siedem minut i przerwa, umyj ręce w międzyczasie!

W zasadzie, nie byłam szczególnie zaskoczona tą “serdeczną” powitaniem mojego męża. Tak zachowywał się już prawie cztery miesiące, odkąd zrezygnował z pracy, gdzie z powodu konfliktu z szefem nie szło mu najlepiej. Koledzy z pracy stanęli po stronie szefa, więc mąż trzasnął drzwiami, choć wcześniej uzgodnił to ze mną i zapewnił, że w ciągu miesiąca, po odpoczynku, znajdzie nową pracę i wszystko będzie dobrze. Uwierzyłam. Ale minął miesiąc, drugi, a mężowi spodobało się “życie” przed telewizorem i komputerem, porządnie się zrelaksował, czasem gotował kolację, ale większość czasu spędzał w wirtualnym świecie, nie zauważając, że trudno mi było zapewnić nam obojgu byt i jeszcze ogarniać dom.

Przyznaję, że nie należę do kobiet, które wiecznie narzekają. Mój mąż zawsze miał wystarczająco dużo swobody w podejmowaniu decyzji, a w czasie jego bezrobocia kilka razy sugerowałam, żeby pospieszył się z szukaniem pracy, ale mąż to ignorował.

Westchnęłam, poszłam umyć ręce, potem podgrzałam kolację (naprawdę, przygotował ją), ale mąż usiadł do stołu, gdy już kończyłam jeść:

– Wyobraź sobie, sędzia przedłużył czas, Real grał na czas, dodał siedem minut! Pierwszy raz coś takiego widzę!

Mąż był cały w emocjach z meczu, z goli, z dodanego czasu i nawet nie zapytał mnie, jak minął dzień, czy jestem zmęczona, jak się czuję, itd.

Trochę posłuchałam jego opowieści o futbolu, a potem przerwałam:

– Kochanie, mam już dość tego, że żyjesz tylko futbolem i grami komputerowymi, czas pomyśleć o pracy i o mnie. Ledwo dotarłam do domu, a ty o przedłużeniu meczu, jakby to było takie ważne. Nie mogłeś się nacieszyć meczem przez cały dzień? Po co spieszyć się na kolację, mogłam sama podgrzać, sama zjeść, podczas gdy twoi idole kopią piłkę! Masz tydzień czasu, albo znajdziesz pracę, albo coś z tym zrobimy!

Moja mowa była chyba dość emocjonalna, bo mąż zamilkł w pół słowa, a potem, zrzuciwszy radosny wyraz twarzy, zapytał:

– I co zrobimy, jeśli nie znajdę pracy?

Nie precyzowałam, uznałam, że niepewność będzie lepsza:

– Pomyśl, masz dużo czasu!

Spać poszłam do innego pokoju i od tego wieczoru zaczęła się nasza “zimna wojna”. Tydzień minął szybko, nawet nie zauważyłam. I znowu piątek, tym razem mąż czekał na mnie z pracy, nakryty stół, nie tylko kolacja, ale uroczysta, romantyczna atmosfera – świece, butelka szampana i uwaga mojego mężczyzny:

– Natalko, wszystko tak, jak chciałaś – od środy zaczynam pracę! Poniedziałek-wtorek – formalności, rozmowa kwalifikacyjna poszła pomyślnie! Jestem u ciebie mistrzem!

Ten “raport” mnie rozbawił:

– Oczywiście, że mistrz! Nie mogłeś wcześniej na to wpaść, tylko dopiero po kopniaku?

Mąż rozłożył ręce:

– Milczałaś, nie zastanawiałem się, ale tak, rzeczywiście, za bardzo się wciągnąłem, czas pracować!

Wieczór minął wspaniale, z logicznym zakończeniem w sypialni. Cieszę się, że tak szybko dotarło to do mojego męża. Nie jest taki zły z niego “futbolista”…

Spread the love