Mój mąż stara się zapewnić nam wszystko, czego potrzebujemy, a teściowa uważa, że z dwuletnim synem siedzimy na karku jej Sławka

Moja teściowa ma bardzo trudny charakter. Autorytarność i brak tolerancji dla sprzeciwu to jej zasady komunikacji, niezależnie od tego, czy chodzi o męża, syna, synową, czy nawet małego wnuka, który nie zawsze rozumie, czego babcia od niego chce i dlaczego się złości.

Mój mąż, Sławek, jest starszy ode mnie o cztery lata. Poznałam go, gdy byłam na praktyce dyplomowej, a on został moim opiekunem w przedsiębiorstwie, gdzie odbywałam staż. Jak to często bywa, mój projekt dyplomowy szybko zszedł na dalszy plan, a my zaczęliśmy spędzać więcej czasu razem. Wkrótce zaszłam w ciążę, ale wszystko szło zgodnie z planem. Sławek oświadczył się, a tuż przed ślubem obroniłam dyplom, po czym otrzymaliśmy akt małżeństwa.

Po ukończeniu studiów pracowałam zaledwie cztery miesiące, potem poszłam na urlop macierzyński i urodziłam naszego Deniska. Nie planowaliśmy oddawać go do przedszkola przed ukończeniem trzech lat, co bardzo nie zgadzało się z planami teściowej. Uważała, że trzeba znaleźć żłobek dla maluszka, oddać tam Denisa, a mnie natychmiast wysłać do pracy.

Tak, nie żyliśmy luksusowo, ale pensja męża wystarczała, żeby związać koniec z końcem. Starałam się odciążyć go od obowiązków domowych, sprzątałam, prałam, gotowałam, aby mógł po prostu odpocząć i spędzić czas z synem. Tak wyglądały nasze wieczory, chyba że nie przychodziła teściowa z kolejną wizytą inspekcyjną. Każda wizyta była pełna rad i pytań. Jeśli coś jej nie odpowiadało, zaczynała długie kazanie na temat „Ja wiem lepiej”. Najczęstszym pytaniem teściowej było: „Idziesz do pracy, czy dalej będziesz siedziała u męża na karku z dzieckiem?”

Pewnego razu, po kolejnej takiej uwadze, odpowiedziałam sarkastycznie:

— Może i Deniskowi coś znaleźć zamiast przedszkola, żeby nie siedział na karku taty?

Teściowa aż zapiszczała z oburzenia:

— Nie bądź taka mądra! Za moich czasów do pracy wracało się po pół roku i jakoś wszyscy żyli!

Na moje pytanie, z kim zostawić syna i czy teściowa chciałaby być opiekunką, mama Sławka reagowała emocjonalnie:

— Wiesz dobrze, że pracuję, nie siedzę w domu, jak niektórzy. Trzeba szukać żłobka, teraz można tam oddać nawet roczne dzieci!

To nie wchodziło w grę, więc takie próby „zatrudnienia” mnie tłumiłam w zarodku. Teściowa się wściekała, ale widząc, że Sławek milcząco popiera moje stanowisko, odchodziła z niczym, zawsze rzucając ostatnią złośliwą uwagę:

— I komu ja wychowałam takiego syna?

Kolejna fala oburzenia teściowej przyszła, gdy Sławek znalazł dodatkową pracę. Myślałam, że teściowa mnie wtedy pożre żywcem. Przyszła wieczorem, nie zastała syna i zapytała, dlaczego jeszcze nie wrócił. Gdy podałam powód, żałowałam, że Sławka nie było w domu. Teściowa krzyczała tak, że nawet przestraszyła Denisa, który przyszedł z płaczem z dziecięcego pokoju. Krzyki ucichły dopiero wtedy, gdy wzięłam synka na ręce. Nie wdawałam się z nią w dalsze dyskusje, po prostu bardzo wyraźnie wskazałam jej drzwi i powiedziałam, że bez Sławka nie będę z nią rozmawiać.

Teściowa zeszła na dół, czekała na Sławka i nagadała mu o mnie nie wiadomo co. Gdy ona plotkowała, ja uspokajałam Denisa, co nie było łatwe.

Gdy syn już spał, omówiliśmy z mężem ostatnią wizytę babci i byłam bardzo zadowolona, że Sławek znów stanął po mojej stronie, mimo opowieści jego mamy.

Cieszę się, że mam takiego męża, dla którego rodzina – my z synem – jest najważniejsza.

Spread the love