Zbudowaliśmy dom dla siebie, a rodzice męża zdecydowali, że jest dla nich
Niedawno spełniło się nasze z mężem marzenie – skończyliśmy budowę własnego domu! Pięć pokoi i dwie łazienki, przestronna kuchnia i duży salon, w którym można zbierać całą rodzinę. Starszy syn idzie w przyszłym roku do pierwszej klasy i wreszcie będzie miał własny pokój! Ale nasza radość nie trwała długo.
Nie zdążyliśmy się dobrze osiedlić w nowym domu, gdy na naszym progu pojawili się rodzice męża. Powiedzieli, że remontują mieszkanie i potrzebują schronienia na miesiąc-dwa. Nie mogliśmy odmówić rodzicom męża, więc zajęli pokój gościnny.
Od początku nie podobała mi się ta sytuacja. Nie, nie przyszło mi na myśl, że rodzice męża nas oszukują, ale nie chciałam mieszkać z nimi pod jednym dachem.
Teściowa natychmiast przejęła moją kuchnię. Nawet się nie obejrzałam, a już wszystko było zajęte przez niezrozumiałe słoiki. Teściowa zarządzała, jakby była u siebie w domu.
Co gorsza, zaczęła rozpieszczać wnuków. Kiedyś Adam i Andrzej sami sprzątali zabawki, myli po sobie naczynia i chętnie pomagali w domu, ale teraz dowiedzieli się, że to nie jest męska robota. Babcia robiła wszystko sama, a chłopcy w ciągu miesiąca stali się leniwi.
— Przestań, remont nie jest wieczny — odpowiedział Michał na moje złości. — Trochę wytrzymamy.
Ale remont w mieszkaniu teściowej się przedłużał, wiosna już nadeszła, a oni nawet nie myśleli o wyprowadzce. Jestem bardzo cierpliwą osobą, ale ostatnio moja cierpliwość się wyczerpała.
Pewnego wieczoru wróciłam z pracy do domu i zobaczyłam coś dziwnego — na miejscu, gdzie planowaliśmy wykopać basen, były grządki. Wchodzę do domu i pytam teściową, co to za samowola w ogrodzie?
— Dlaczego ziemia ma się marnować? — teściowa nawet nie rozumiała, dlaczego jestem oburzona. — Posadzimy cukinię, marchewkę, ogórki. Po co kupować to wszystko w sklepie, skoro można to wyhodować?
Z trudem powstrzymałam się, żeby nie zacząć od razu kłócić. Poczekałam na Michała, aż wróci z pracy i powiedziałam mu, że nie czuję się gospodynią we własnym domu. Jeśli to jego rodzice, to niech im sam zasugeruje, że zbyt długo u nas gościli.
Mąż próbował porozmawiać z matką, ale ta uparła się i nie chciała nic słuchać. Grządki były dla niej ważniejsze niż basen. Nawet nie wspomniała o remoncie w swoim mieszkaniu, a kiedy mąż mi to wszystko powiedział, zaczęłam mieć pewne podejrzenia.
Najbliższą sobotę pojechaliśmy potajemnie do ich mieszkania. Jakie było nasze zdziwienie, gdy drzwi otworzyła nam nieznana kobieta. Okazało się, że żadnego remontu w mieszkaniu nie było, a teściowie po prostu wynajęli je.
W drodze do domu mąż milczał, a ja czułam fizycznie, jak w nim narasta oburzenie. Gdy tylko zaparkował samochód w garażu, poszedł prosto do matki.
— Co jeszcze mam zrobić, żebyś przestała traktować mój osobisty przestrzeń jak swoją?! — nigdy wcześniej nie widziałam Michała tak złego. — Skończyłem uniwersytet, zacząłem zarabiać, ożeniłem się, mam dzieci, zbudowałem dom za własne pieniądze! Dlaczego więc nawet we własnym domu nie mogę być gospodarzem?!
Teściowa słuchała syna z otwartymi ustami. Mąż potem mi wyjaśnił, że po raz pierwszy w życiu odważył się sprzeciwić matce, więc była zaskoczona. Nagle do rozmowy wtrącił się jej mąż, który dotąd nie sprzeciwiał się żonie.
— Marta, uspokój się. Ten pomysł z wynajmem był głupi. Mówiłem ci od początku, nie po to budowali ten dom. Ale nie, musiałaś mieć rację we wszystkim. I nie mów nic, całe życie znosiłem twoje rządy, ale teraz przegięłaś. Nie patrz tak na mnie, lepiej zacznij pakować rzeczy.
Teściowa po tym wszystkim wpadła w taki szok, że otrząsnęła się dopiero następnego dnia i próbowała naciskać na męża i syna.
Mówiła coś o szacunku dla matki, ale nikt już jej nie słuchał. Teść jakoś załatwił sprawę z najemcami, ryknął kilka razy na żonę i dziś w końcu wyjechali.
Nie wiem, jak długo teściowa będzie na nas wszystkich obrażona, ale jutro z Michałem zaczynamy kopać basen.
