Moja teściowa – nie najgorsza na świecie. Potrafię ją znosić, ale nie chcę się z nią spotykać

Moja teściowa – nie najgorsza na świecie. Ale mimo wszystko jest okropna. Potrafię ją znosić, ale nie chcę się z nią spotykać.

Cieszę się, że spotykamy się tak rzadko. Raz w miesiącu jedziemy do niej do sąsiedniego miasta.

Jestem ze swoim mężem już 16 lat. Mamy dwoje dzieci. Babcia zawsze pamięta o ich świętach, ale sama odwiedziła nas może z 12 razy. Wsiąść do autobusu na półtorej godziny? Nawet kiedy ją prosiliśmy, żeby przyjechała. Nawet jej syn zrozumiał, że na to nie ma co liczyć.

Jest na emeryturze. Już od kilku lat siedzi po prostu w domu. Ciągle prosi nas o pieniądze. Parę lat temu znalazła sobie męża alkoholika. Na papierosy i piwo dla niego zawsze ma pieniądze, ale do wnuków przyjechać nie może. Ma teraz 56 lat. Mąż proponował jej, żeby znalazła sobie jakąś lekką pracę. My oczywiście pomagamy jej finansowo, ale bez przesady. Ona bardzo dużo inwestuje w piwo i wódkę. I ciągle narzeka, jak to im ciężko.

Postanowiliśmy ją odwiedzić tydzień temu. Była dziewiąta wieczorem, trudna droga – śnieg i lód. Mój mąż poprosił, żeby oczyściła drogę (żebyśmy mogli zaparkować samochód), a my przyjechaliśmy całą rodziną i wszyscy razem wzięliśmy się za łopaty. Jej mąż rano poszedł na ryby, a potem zasnął w ciągu dnia. I z tego powodu jej syn musiał odśnieżać.

Ona uwielbia mówić, że ktoś coś musi. Myśli, że cały świat jej coś zawdzięcza. Z domu się nie rusza – tylko ogląda telewizję i wysyła męża alkoholika na zakupy. A w domu bałagan.

Starszy syn mieszka niedaleko niej. Dobry chłopak, ale trochę dziwny. Kiedy chciał się ożenić z kobietą, która ma 34 lata i dzieci, zaczęła się burzyć – bo przecież ona jest brzydka i stara. A ona całkowicie utrzymuje syna i pomaga teściowej.

Urodziła im się córka – a teściowa, która tak bardzo chciała wnuków, prawie się z nią nie widuje. Jej drugi syn często przychodzi, żeby pomóc jej w domu, ale to jej nie przeszkadza mówić, że nikt jej nie pomaga.

Mam wrażenie, że ona jakoś inaczej widzi siebie i wszystko wokół. Zawsze kupuje sobie ubrania w rozmiarze 54-56, a potem, gdy są za małe, daje je mnie. Nawet w ciąży nie mogłam się w nie zmieścić. Mój rozmiar to 45. Prezenty od niej to zawsze jakieś stare rzeczy.

Na Nowy Rok i letnie wakacje jeździmy do niej. Kiedy tam przyjeżdżam, od razu zaczynam sprzątać, bo nie da się tam wytrzymać.

Ciągle mówi, że musimy jej pomagać we wszystkich jej sprawach, bo jest już stara. A mnie ten dom nie jest potrzebny. Jeżdżę tam tylko ze względu na męża. Widzę, jak się o nią martwi.

Spread the love