Matka męża: „Przecież jesteś zajęta! Muszę sama dbać o swojego syna!”

Mój mąż często opowiadał mi o swoich regularnych problemach żołądkowych, które uniemożliwiają mu normalne jedzenie. Okazało się, że z tymi problemami zmaga się od przedszkola. Jeśli zje coś nieodpowiedniego, od razu biegnie do toalety i przez kilka następnych dni nie może się od niej oddalić. Prawdopodobnie są to problemy genetyczne, a jego matka zawsze gotuje coś nowego, aby jej ukochany syn nie miał żadnych dolegliwości żołądkowych.

Zawsze wydawało mi się dziwne, że teściowa tak bardzo przejmuje się dietą swojego syna. Można było od razu zauważyć, że oczekiwała ode mnie takiego samego podejścia. Byłam bardzo zadowolona, że kiedy zamieszkaliśmy razem z Jurkiem, nie był aż tak wybredny w kwestii jedzenia, które mu przygotowywałam. I tak jest już od pięciu lat, bo mąż stara się maksymalnie ograniczyć kontakt z matką, która nie widzi w życiu nic poza troską o syna.

Teraz spłacamy kredyt hipoteczny na dwupokojowe mieszkanie, płacimy za nie z pieniędzy, które zarabiam na wynajmie jednopokojowego mieszkania, odziedziczonego po dziadkach. Zauważyłam, że mąż regularnie prosi mnie o fast foody, najczęściej późno w nocy.

Muszę kontrolować jego dietę, bo gdybym tego nie robiła, jadłby tylko fast foody i popijał je gazowanymi napojami. Zwykle po takich posiłkach mąż skarży się na ból brzucha i spędza godziny w toalecie, a ja w tym czasie gotuję mu ogromne ilości zup, aby jak najszybciej wrócił do zdrowia. Teściowa często dzwoniła i pytała, jak się czuje jej syn i czy przypadkiem go nie otrułam. Po takich rozmowach Jurek podchodził do mnie z prośbą:

— Zawsze mów mamie, że wszystko jest w porządku i dobrze się odżywiam, bo będzie się tym bardzo martwić!

Nie mogłam zabronić mężowi jedzenia niezdrowego jedzenia, w końcu sam tego chciał, ale miałam dość leczenia go przez tygodnie i wizyt u lekarzy. Zawsze musiałam kłamać teściową, że mąż je tylko zdrową żywność, a ona pojawiała się u nas bardzo rzadko, zwykle raz w miesiącu, żeby sprawdzić, czy jej syn na pewno jest zdrowy.

Ostatnim razem, kiedy mąż znowu miał bóle brzucha, byłam już na stałe w domu, ponieważ byłam na urlopie macierzyńskim. Problem polegał na tym, że dosłownie na kilka godzin przed porodem pojechałam do szpitala, a mąż w tym czasie chciał usmażyć sobie ziemniaki, bo nie mógł się bez nich obejść. Kiedy mnie wypisywano, przyjechała po mnie zarówno teściowa, jak i moja mama, więc miały okazję porozmawiać. Spotkały mnie przed wejściem do domu i zaczęły:

— Pewnie teraz będzie ci ciężko! Myślisz, że sobie poradzisz? Lepiej bądź ostrożna w domu!

Zrozumiałam, że teraz będziemy mieć w domu ciągłych gości, którzy będą próbowali pomóc i na pewno coś doradzą. I tak się stało, bo już następnego dnia po wypisie teściowa przyszła o szóstej rano!

— Postanowiłam przynieść synowi świeżą zupę, przecież nie możesz teraz normalnie o niego dbać. Już wcześniej go nie karmiłaś dobrze, a teraz zamierzasz go głodzić!

Mąż wziął urlop tuż przed moim porodem, aby mi pomagać, więc teściowa zaczęła przychodzić znacznie częściej, wiedząc, że jej syn jest w domu, a ja, jak zwykle, zajmuję się dzieckiem. Wydawało się, że mąż mógłby sam coś sobie przygotować, ale teściowa mu na to nie pozwalała, dosłownie wkładając mu tabletki do ust, jakby był niepełnosprawny! Sama dobrze radziłam sobie w domu, ale teściowa uważała, że mój okropnie przygotowany rosół nie nadaje się dla jej syna, więc co chwila przynosiła swoje jedzenie, żeby nakarmić również wnuczkę.

— Synku, przyniosłam ci jedzenie, przecież twoja żona się o ciebie nie troszczy! Nie zapomnij wziąć leków, ale tak, żebym widziała, bo inaczej możesz przegapić dawkę! Nie chcę, żebyś chorował! — mówiła do męża, jakby Jurek był dziesięcioletnim chłopcem.

Najbardziej denerwowało mnie to, że teściowa przychodziła do nas nie raz dziennie, ale nawet trzy, a czasem pięć razy! Nie mogłam zrozumieć, jak jej nie szkoda codziennie jeździć do nas tylko po to, żeby przynieść jedzenie synowi, który mógłby sam coś sobie ugotować. Teściowa mieszka daleko od nas, musi jechać pół godziny komunikacją miejską, ale dla syna jest gotowa na wszystko.

— Nie macie dość tak częstych wizyt? — zapytałam teściową pewnego razu.

— Nie, kocham mojego syna i bardzo martwię się o jego zdrowie, a ty teraz myślisz tylko o swoim dziecku, a na Jurka ci nie zależy! Kto będzie o niego dbał, jeśli nie ja? Nie mogę zrozumieć, jak mój syn mógł wybrać taką żonę, która nawet o niego nie dba…

— Twój syn jest już dorosłym człowiekiem i w tym wieku ludzie zwykle sami potrafią o siebie zadbać! — odpowiedziałam teściowej.

— Jurek, nie słuchaj swojej żony, przeprowadź się do mnie na jakiś czas, twojej żonie teraz nie zależy na tobie! — zaczęła nerwowo mówić matka Jurka.

W końcu wyprowadziliśmy teściową z naszego domu i umówiliśmy się z Jurkiem, że nie będzie więcej zapraszał matki do nas, a jeśli już, to tylko raz w miesiącu albo wtedy, kiedy mnie nie będzie w domu, bo miałam dość jej regularnych wizyt i ciągłej krytyki mojej kuchni. Mąż mnie całkowicie poparł i powiedział, że uprzedził matkę, żeby tak często nie przychodziła, ale później zadzwoniła do mnie i powiedziała:

— Mam prawo regularnie przyjeżdżać do was, bo mieszka tam moja wnuczka!

— Dziwne, że dopiero teraz sobie przypomniałaś o wnuczce, bo przez ostatnie dwa tygodnie interesowałaś się tylko swoim synem. Jeśli naprawdę chcesz widzieć się z wnuczką, nie zabraniam, ale nie przyjeżdżaj tak często.

Spread the love