My z mężem wydaliśmy kupę pieniędzy na wesele córki, a ona już planuje rozwód

Nasza córka wyszła za mąż dwa lata temu. Miała wtedy zaledwie dwadzieścia trzy lata, więc weselę sfinansowali rodzice z obu stron. A oto minęło tak mało czasu, a Anna już nam oznajmiła, że zamierzają się rozwieść.

– Jak to możliwe, córko? Oczywiście, nie widzę nic złego w rozwodach, ale po dwóch latach? Trzeba chyba spróbować zachować rodzinę, czy coś – martwiłam się.

– Mamo, nie zamierzam tracić na niego kolejnych kilka lat. Wszystko już sobie uświadomiłam. To decyzja ostateczna – odpowiedziała córka stanowczo.

A mnie wciąż dręczyły obawy. Przede wszystkim było mi bardzo przykro, że wydaliśmy ogromną sumę pieniędzy na organizację wesela. Anna nawet nie przeprosiła nas za to, że te pieniądze zostały w zasadzie zmarnowane.

Po drugie, zastanawiałam się, gdzie teraz córka będzie mieszkać. Przed rozwodem mieszkała z mężem w mieszkaniu, które jego rodzice kupili jeszcze przed ślubem. W związku z tym córka nie mogła rościć pretensji do tych metrów kwadratowych. A na wynajem mieszkania mogło jej po prostu nie wystarczyć pieniędzy. W końcu jest młodą specjalistką i zarabia bardzo mało.

Ale starałam się odpędzić te myśli i jak najbardziej wspierać córkę. Tydzień po tym, jak oznajmiła nam z ojcem o rozwodzie, przeprowadziła się do nas. Powiedziała, że proces rozwodowy został już uruchomiony i nie chce widzieć swojego byłego męża. Nie zaczęłam zadawać pytań o jej przyszłe plany. Uznałam, że córce potrzeba odreagować i trochę się zrelaksować.

Ale minął tydzień, potem drugi, a Anna wciąż nie zaczęła rozmowy o dalszych planach. A nam z ojcem zaczynało być już niezbyt wygodnie z nią mieszkać. Oczywiście kochamy naszą córkę, ale jesteśmy już starszym pokoleniem, a ona zupełnie młoda.

Wraca do domu późno, przez co się budzimy. Lubi głośno słuchać muzyki, czego też nie jesteśmy przyzwyczajeni. Ogólnie rzecz biorąc, dorosłe dzieci nie powinny mieszkać ze swoimi rodzicami, zawsze tak uważałam. Dlatego w pewnym momencie postanowiłam poruszyć temat zamieszkania córki.

– Córko, a ty jak, myślałaś, gdzie będziesz mieszkać? – zapytałam.

– Nie. A trzeba było? – zapytała beztrosko.

Anna dosłownie mnie zaszokowała swoją odpowiedzią. Myślałam, że po prostu waży wszystkie za i przeciw i przygotowuje jakąś bazę. Okazało się, że po prostu płynie z prądem i nawet nie myślała o tym, gdzie teraz będzie mieszkać.

– Tak, córko, chciałabym, abyś już zaczęła interesować się swoją kwestią mieszkaniową. Zbyt długi odpoczynek w domu rodziców to zły pomysł. Jesteś już dorosłą dziewczyną, więc staraj się coś znaleźć, a nam z ojcem trudno dostosować się do twojego rytmu życia – powiedziałam surowo.

– Niesamowite! Myślałam, że moi rodzice mnie wesprą w trudnym okresie. A oni, oto, z rodzinnego domu mnie wyrzucają. Oto twoje wsparcie – odpowiedziała córka.

– Kto by mówił o przyzwoitości i manierach! Nie wyrzucam cię z domu dzień po rozwodzie, mieszkasz u nas już kilka tygodni. I nie ucz mnie, jak się zachowywać. A jeśli chcesz, przypomnę ci, ile ja i twój ojciec wydaliśmy na twoje wesele. Nikt nawet nie zapytał nas, gdy postanowiliście się rozwieść. Nie wspominając już o podziękowaniu za naszą pracę – nie wytrzymałam.

– Dziękuję, oczywiście, za waszą pracę. Ale wolałabyś, żebym była nieszczęśliwa w małżeństwie, ale cierpiała tylko dlatego, że wy z ojcem wydaliście pieniądze na uroczystość? – wyrzuciła córka.

Powiedziałam, że nie chcę kontynuować tej rozmowy, bo nie podoba mi się jej ton. Nigdy bym nie pomyślała, że będzie ze mną tak rozmawiała.

Pewnie Anna uważa się za dorosłą, skoro już, można powiedzieć, jest rozwiedzioną kobietą. Ale zachowuje się jak zupełne dziecko. Bardzo mam nadzieję, że starczy jej rozsądku, aby w końcu wzięła swoje życie w swoje ręce. Albo my z jej ojcem będziemy musieli podjąć radykalne kroki.

Spread the love