Po rozwodzie teściowa domaga się, żebym jej pomagała finansowo, bo przyzwyczaiła się do dobrego życia, a teraz jej syn jest bezrobotny
Kobiety z przyjemnością wspominają wesele, nawet jeśli małżeństwo się nie udało. A mi ciągle smutno, że w ogóle wplątałam się w tę historię.
Do USC poszliśmy z ukochanym 10 lat temu.
Pracowałam w salonie piękności, byłam jego współwłaścicielką razem z przyjaciółką, mąż był dyrektorem firmy.
Jedno po drugim rodziłam dzieci, nie odkładając, sprzedałam udział w biznesie przyjaciółce i poszłam na urlop macierzyński. A mąż tylko wspierał, miał ogromną pensję, na pewno wystarczy, na prowincji. Tym bardziej, że miałam skromne nawyki, lubiłam robić zapasy i oszczędzać.
Można przepuścić i trzydzieści tysięcy, i trzy miliony, sami rozumiecie. Tak oto Jurek mi mówił, że po ślubie miał znacznie więcej pieniędzy, a dzieci mu nie przeszkadzały.
On, jak zawsze, znikał w pracy, blisko komunikował się z mamą. Ta jeszcze artystka, to ona była powodem, przez który pieniądze wcześniej ulatywały w niebyt. Była ciekawą kobietą, i urodziła go bardzo wcześnie.
Mogłaby wyjść za mąż, ale wolała, aby jej emocjonalne i finansowe potrzeby zaspokajał syn. To wywoła histerię, to zacznie płakać, to zrobi skandal.
U nas już rosło dwoje dzieci, ona ciągle przypominała:
Pamiętaj, bab jest pełno, matka jedna. Jurek to mój, należy do mnie, i rodziny z tobą nie uważam. Cokolwiek się stanie, musisz mu klękać do nóg i dziękować, że cię z błota podniósł.
Byłam w szoku, Jurek tylko machał ręką, mama jeszcze i nie takie rzeczy potrafi powiedzieć. Ale spędzał z nią czas regularnie, znosił jej emocjonalne rozpieszczenie, pocieszał to prezentami, to zabierał ją na zakupy, jeśli udało mu się uciec z pracy.
Szalałam, lepiej by poświęcił czas dzieciom.
Jej ciągłe pretensje nie przeszły bez echa: gdy kontrakt męża się skończył, nie zdecydowano się go przedłużyć. A Jurek zamiast szukać nowej pracy zaczął pić.
Dobrze, że na wszelki wypadek odkładałam, — dzieliłam się z własną mamą, — ale tych pieniędzy nie chcę ruszać. Dobrze zainwestowane wszystko, a dzieci rosną, będzie im albo na wkład do kredytu hipotecznego, czy mało co będzie. Nikt jeszcze nie wie, są pieniądze, powiem, — rozlecą się. Pójdę lepiej do przyjaciółki do salonu, dawno mnie wzywała.
Przekwalifikowałam się i z radością wróciłam do świata piękna i manicure, na te pieniądze teraz żyliśmy. O jednym żałowałam, że zrezygnowałam z biznesu, teraz wyszłam tylko jako mistrz.
Mąż pił rok, drugi… Mniejszej pensji nie chciał, a gdzie więcej weźmie? Trzeba by jechać do stolicy, i w ogóle się ruszać, szukać. Kursy jakieś przejść… Znać języki.
Machnęłam ręką i po dwóch latach libacji rozwiodłam się, pomyślałam, może przynajmniej tak mąż przypomni sobie o dzieciach, opamięta się? Nie przypomniał, przeprowadził się do mamy.
I teraz dzwoni, co miesiąc domaga się pieniędzy.
A ja się wściekam. Ta kobieta przez 10 lat naszego małżeństwa potrafiła wydawać prawie połowę pensji męża. A teraz krzyczy, że brakuje jej pieniędzy. Ale ostatnie dwa lata utrzymywałam ją ja, uznała, że zawsze tak będzie?
Męża kocham, czekam, aż się opamięta. A na razie chcę zapomnieć, nie widzieć, jak leci na dno. Teściowa twierdzi, że cała ta historia stała się tylko z mojej winy.
